Po pracy oddech
Któregoś dnia
dochodzi się
donikąd
Tam słońce lipcowe
wyżyma rosę z traw
suszy jabłonie
dotyka mirabelek
Siada się wtedy
na ławce
z aparatem
notatnikiem na kolanach
Rozważając sens istnienia
obmacując brudne stopy
tu spadają jabłka z drzew
tutaj ziemia rozchyla spieczone usta
Siedzę jeszcze
godzina jest złota
nie zrobiłem zdjęcia
została po mnie butelka
- Amber mocny -
7%
Autor
128 107 wyświetleń
1427 tekstów
95 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!