kiedyś życie rozpoczynało się meldunkiem przy trzepaku graliśmy w hacele zastępowały je czasem kamyki dostawałam kolorowe kryształki jako dowody sympatii od wielbicieli (skradzione mamom ze szkatułek czego nie pochwalałam) wymienialiśmy ukradkiem uśmiechy podczas szarpania za warkocze - choć udawałam że tego akurat nie czułam - taka twarda byłam
dziś też jesteśmy niejako bezdomni potykamy się o sterty śmieci cudze wzruszenia często banialuki kłody kamienie pod nogami czasem w ręce wymierzone z braku zajęcia w bezpańskie psy - smutne to chciałabym patrzeć tylko przez różowe okulary - potłukłam wieki temu warkocze obcinam dla tych co na raka z diagnozą nie do przeżycia przez bliskich
dziś zmiękłam nie wiem jak ciężko wylogować się z obcego mojego świata
Jakob, znam i tę drugą twarz tej beztroskiej młodości, życia w blokowisku . A tekst piosenki jest mi bliski. Moj brat miał ziomali co różnie skończyli, jeden z nich nie doczekał się przeszczepu wątroby. A jego samego, gdyby nie kobieta, pewnie bym niańczyła. Także z sentymentem. Ale i ranami na duszy.
Maba, pewnie nazbierałoby się tego, co robiliśmy, a dzis"gimby tego nie znają". Nie umniejszajac nikomu. Wiadomo jak jest, np. dziecko z książką to rzadkość niestety🙂