Każdy świt inaczej milczy
Dzisiejszy otrząsnął się z deszczu srebrzyste krople na szyi nosi patrzy świeżo jak chleb w rękach piekarza
Na murze siedzą mewy a ściana jak lód włoski blichówka pozagarniana przeczesana grzebieniem gniewnym i deptak na który z ocynkowanego wiadra niebo wylało słońce rażące w oczy wydłubując w bruku pory
Kupiłem słodką bułkę taki kaprys wykluł się z głodu...