już tylko jeden dzień poranek spóźniony na obiad do późna sterczał przed lustrem
dobór koronki ciągnął się jak modlitwa wdziękczynienia
trema jak czkawka i wierszyk spalony na dzień matki
samochód w deszczu stał kochał ją mocno w głowę była dzielna czekając do puenty która zawsze kończy się mokrą dziurką a nie ślubem
taka miłość to wyrzeczenie