Jestem milczeniem Pomiędzy Twymi wyrazami Wygiął mi się język Od załamania głosu Poucinanych słów Głuchych zająknięć
Jestem parą z ust Twego oddechu na mrozie Ulatującym przy każdej przerwie Pomiędzy zdaniami Zaszyfrowanymi w głowie Otulającą Cię cierpliwie
Jestem odcieniem purpury Łagodnie zarysowanej Na Twoich policzkach W listopadowe dni Kiedy upadają jeszcze Słoneczne liście na wietrze
Jestem zdrętwieniem Twych dłoni Na chłodzie- ograniczając ruchy Sparaliżowaną wskazówką w zegarze Odbiciem ciepła w lodzie- Rozpuszczając go W bezpowrotną wieczność