Jest tak samo, chociaż może trochę pusto. Oglądam chmury, słucham muzyki, rysuję. Jest okej. Nie płaczę, nie sięgam po ostre narzędzia, nie popadam w szał i nie chodzę wciąż w kółko. Czasem walę pięścią w ścianę, wiesz? Lecz tylko kiedy się mocno zdenerwuję, bo najczęściej to chowam ciało pod nocną koszulą, oczy zamykam, twarz zakrywam kolanami, a ramiona skrywam w chłodne dłonie. ..Boję się. Pewnie zastanawiasz się czego. Czego ja się mogę bać? To coś jest jak odwrotność dobrego człowieka, ciemność, odraza i krzywda w jednej istocie. Nie mam pewności czy za sekundę nie porazi mnie swym dotykiem. Te obrzydliwe, ociekające makabrycznością oczy i oddech przenikliwy i upiorny. Przerażające? Destrukcyjne i chore. Jest tak samo, nie ma kto mnie utulić do snu, nie ma bezchmurnego nieba, szaleństwa, nadal nie lubię kakaa i czekolady. Jest okey. Trochę smutno. Brak uśmiechu, ale łez także. Niekiedy furia. Ale rzadko. Częsty bezruch, milczenie. - cisza koi duszę, którą rani najmniejszy szmer. I wiesz co?