Morze poza sezonem
Jesienią
W mojej naturze jest milczeć
Lubię czekać na tę niepozorną chwilę
która przemija bezpowrotnie i bezimiennie
niczym ta kolejna fala na morzu
po to aby kiedyś zrodzić się ponownie odmiennie
w świeżym blasku chwały
Oto nadchodzi
I patrz to kolejna
Taka różna a taka tożsama
Twór kompletnością swoją doskonały
Tożsamość wypływa z niewiedzy
jest wynikiem poznawczego błędu
Kiedy patrzysz zmieniasz się patrzeniem
Kiedy słuchasz naprawdę
słuchaniem się stajesz
lecz wszechświat nie ustaje
lecz stwarza nieustannie
Oto czas najlepszy aby zagubić się w chwili
Okpić kolejny raz prawdę
Wirować wraz z wiatrem zanim na ziemię spadniesz
Napić gorącej herbaty
Kiedyś być może nadejdzie ta chwila
owszem już nadchodzi czy umiesz to spostrzec
To czas by martwe liście kłamstw zgubić
w ogniu niepamięci
w przebaczenia wodzie
To tuż zanim opadną ostatnie złudzenia
I rozedrze zasłona Świątyni
Chociaż nie jest tak jak jest przecież
i ty musisz o tym wiedzieć
zapowiedź śmierci życia jest sygnałem
dowodem i drogowskazem
Tak ja już nie jestem kim piszę czy raczej pisałem
Kiedy milcząc patrzę na te liście
kiedy raz po raz szum morza chcę słyszeć
wbrew zimnej zawiei
To ciche wołanie
I wszystko staje się mgnieniem
Autor