Gdzie ten mój pociąg życia tak wciąż i wciąż pędzi nieprzerwanie i szybko niczym czarna puma dzika? Mnie jest już szkoda tych zmarnowanych chęci, co jeszcze ich cień przed oczami gdzieś mi umyka.
I marzeń szkoda, zakwitłych dawno w ogrodzie serca. Zaczekanych wciąż na mnie niczym wierna pani. A ja, jak ten bezlitosny oprawca, jak cichy morderca, patrząc im w oczy zabijałam wzruszając ramionami.
I tych dwóch słów mi szkoda niepowiedzianych, co sensem ludzkich istnień są przez świat uznane. Tych dwoje ludzieńków, niegdyś miłością pijanych. Tych pięknych spotkań, co pocałunkiem były żegnane.
A teraz jadę, czekając już tylko życia końcowej stacji, by się przekonać, czy będzie coś potem, jeszcze coś dalej. Czy tam ktoś szepnie: "Cóż, czasem nie miałaś racji". Podsumuje me życie i powie: "Wypijmy za błędy, nalej!"