długo trwa powrót tych co obronili życie ich stopy nie pamiętają już starych ścieżek ich wąski cień kładzie się inaczej na ścianach i chodnikach
kiedy patrzą w słońce są jak szara fotografia prześwietlona promieniem gdy stanę blisko widzę ścięgna i napięte mięśnie suche ręce zaciskane na poręczy balkonu przecierające sińce po igłach pocące się nerwowo strupy
świat nie poczekał na tych którzy ocalili życie przydusza ich do materaca wołając gdzie się podziewają
ściska za nogi wyrywa ze stawów przebiera palcem w żyłce śliny rozrzuca klucze po nieznanych kątach w domu ryczy z telewizora tłucze szklanki
a oni wzdrygają się przed zbyt dotkliwą bliskością płaczą krótko i głośno bo kto miałby do tego oczy
świat im ucieka z rzeczy i tak martwych ludzie wychodzą spod ich dłoni prawie pozostałych
Najważniejsze, że zwyciężyli. Bardzo wielu nie daje rady...
Poruszasz bardzo Kamil, w tym kontekście... Czy jesteś wolontariuszem w hospicjum...? Żeby móc się często spotykać z cierpieniem, trzeba mieć dużo siły...