Tymczasem
chwila samotności się dłuży
ugrzęzło odbicie twojej postaci w kałuży
strumienie deszczu spływają po twarzy
mokną włosy, rzęsy a na ustach zbierają się krople
chorej tęsknoty
składam parasolkę
na niebie dzikie słońce przedziera się przez chmury
jakie szczęście, że jeszcze w tej burzy słów
może odnajdujemy siebie
gdzieś pomiędzy przekleństwami rzucanymi w przestrzeń
kolejny dzień i noc
zataczamy kręgi wysoko na niebie
zbyt daleka sięgamy dłońmi oplecionymi niepowodzeniem
ślepi szukamy diamentu
choć wiemy, że już istnieje
24 006 wyświetleń
235 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!