Był dla niej nieprzemijaniem... Mijały tygodnie, miesiące, lata... Był jak nadzieja, która nigdy Nie odbiera marzeń Dawał jej siłę, którą pokonywała Wszystkie przeciwności losu Mijały kolejne lata... wiosna, jesień, zima Gdy ona gasła On ogrzewał dłońmi Swym uwielbieniem poskramiał jej złości Paradoksalnie była dla Niego wszystkim i nikim...