Biegiem, przez życie… Nie zatrzymujesz się, nie czekasz; Nikt Cię nie obchodzi; Oby tylko dotrzeć do celu jak najszybciej, przed innymi; Zbyt często cudzym kosztem…
Docierasz na szczyt; Uśmiechasz się, rozglądasz; Niespodzianka lecz niezbyt miła; Nie widzisz nikogo dookoła… Boli;
Oddychasz pełna piersią; Pojawia się grymas na twarzy; Zaczynasz schodzić z powrotem; Chcesz spotkać ludzi prześcigniętych wczoraj i przed rokiem… Zastajesz same krzyże…
Budzi się tęsknota; Ile można by zmienić ; Jednak ludzka głupota wygrywa ; Później się żałuje; Lecz czasu nie przybywa…
Przystajesz pod pomnikami ludzkich istnień; Robisz rachunek sumienia; Zadajesz sam sobie pytanie: Czemu rządza pieniądza czy kariery tak zmienia? Rodzi się masa jeszcze innych pytań;
Jesteś zdrowy, bogaty, zadbany… Nastał czas powolnego umierania; W samotności… To kolejny ból istnienia…