A kiedy się w końcu z ciebie obudzę I wyjdę ze snu w tę jawę codzienną, A kiedy wreszcie pozbawię się złudzeń, Ile we mnie pozostanie ze mną?
Nie wiem, nie widzę siebie w tej roli, Bo prędzej aktorstwem nazwę to trwanie, Może pomyślę: "To przecież mniej boli", Lecz ciągle to będzie tylko marne granie.
Z pozy do pozy, z gestu w gest wejdę, Na pewno ludziom porozdaję słońca, Lecz kiedy wreszcie maskę tę zdejmę Nie poznam siebie dalej do końca.
Więc może mi lepiej tak śnić i nie wiedzieć, Że obok się żyje zwyczajnie i zdrowo, Może tak lepiej oddać ci siebie, Choć nawet nie widzisz, że jestem tu obok.