Menu
Gildia Pióra na Patronite

"Pij, graj, używaj"

potania

potania

Miało być śmiesznie, inteligentnie i lekko, tak została zapowiedziana powieść, będąca męską odpowiedzią na "Jedz, módl się, kochaj" Elizabeth Gilbert.

Miało być i było, a to wszystko za sprawą autora, który z wyczuciem satyryka poprowadził czytelników przez absurdy męskiego myślenia po ambitne plany na życie, bo liczy się tylko zabawa.

Postać w którą wciela się autor i zarazem czytelnik jest trzydziestoparoletni mężczyzna porzucony przez żonę, po ośmiu latach małżeństwa. Początkowo zdruzgotany i rozbity wewnętrznie nie wie, cóż ma ze sobą począć, aż do chwili, gdy postanawia robić to, o czym od zawsze marzył i co każdy z nas powinien robić. Po prostu zaczął żyć pełnią życia.

Pij, gdzie pić jak nie w Irlandii? Bohater książki postanawia wybrać się do Irlandii w celu zwyczajnego "nawalenia się". Nie robi prawie nic, prócz zwiedzania pubów i nocnych klubów.
W jednym z klubów poznaje atrakcyjną kobietę, jednak jak na satyryka przystało, autor nie raczy nas słodką miłosną historyjką. Słodka opowieść zaczyna się dopiero, gdy bohater rusza trasą Whiskey.

Graj, gdzie grać, jak nie w Las Vegas, stolicy hazardu? Autor początkowo ukazuje nieumiejętność odnalezienia się w tym świecie przez bohatera, a potem jego wielką fascynację. Za sprawą swojego "guru" bohater nie traci wszystkich pieniędzy, ani zdrowego rozsądku.Bohater poznaje "normalną" stronę Vegas, gdzie ludzie zwyczajnie chodzą do pracy(a nie do kasyna), a dzieci się uczą w miejskich szkołach(Czy ktokolwiek pomyślała, że w stolicy hazardu jest coś więcej niż kasyna?). Szczęśliwe zakończenie musi być i tu, oczywiście nie braknie też kilku ciekawszych "sucharów" sytuacyjnych.

Używaj, gdzie używać jak nie w Tajlandii? Stolicy "Burdelu", gdzie niemalże w każdym miejscu jest świadczona "usługa dodatkowa"- nawet w bibliotece (brrr). Autor nie ucieka jednak do banału i umieszcza bohatera w ekskluzywnej zatoczce, o której istnieniu prawie nikt nie wie, czego chcieć więcej? Jak manna z nieba naszemu bohaterowi spada, a raczej przypływa, młoda i ładna dziewczyna, jednakże autor nie zapomniał, że również dla mężczyzn liczy się stabilizacja w życiu emocjonalnym.

Bohater książki Gottlieb'a niczym bohaterka książki Gilbert zostaje prowadzony w każdym państwie przez swojego "guru", który pozwala odzyskać mu wewnętrzną i zewnętrzną równowagę. Inteligentne żarty, wielki dystans do świata zewnętrznego, ukazanie bohatera można rzec "ciamajdy" sprawia, że każdy, nawet największy krytyk i ponurak musi się świetnie bawić przy tej lekturze. Jest to książka nie tylko dla znających twórczość Gilbert, ale dla każdego, kto chcę miło spędzić czas. Kilka godzin, świetnie wyważonego, nienachalnego żartu okazało się być kluczem do sukcesu. Bałam się książki przez jej zapowiedź, ponieważ noty wydawcy mają się zwykle nijak do odczuć czytelników, dlatego bardzo długo w czasie odkładałam przeczytanie tej książki. Bez obaw o gusta czytelnicze mogę polecić wszystkim tę książkę, ponieważ każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Zarówno Informatyk (fenomenalne porównanie kobiety i mężczyzny, jako PC i Macintosha oraz systemów), wielbiciel "matematyki Vegas" (ukazanie jak taka matematyka (nie)działa w praktyce), pasjonat Dostojewskiego (Przywołanie fragmentu dzieła Dostojewskiego), urodzony szyderca(Wiele świetnych scen satyrycznych) itd.

Ocena: 10/10

Więcej na: http://www.ostatni-czytelnik.blogspot.com

27 178 wyświetleń
412 tekstów
10 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!