Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zwyczajny Facet

potania

potania

Czytając wcześniejsze książki Kalicińskiej zwłaszcza serię o "Rozlewisku" nabrałam do jej twórczości dystansu. O ile pierwsza część rozlewiska mnie zachwyciła i tym samym zmusiła do odwiedzenia Pasymia, tak druga skutecznie zniechęciła, a trzecia pozostawiła lekki niedosyt. Być może wynikało to z faktu, iż twórczość Małgorzaty Kalicińskiej jest skierowana do kobiet po przejściach z bagażem doświadczenia, a nie nastolatkom. To wszystko złożyło się na moje sceptyczne i długo odkładane w czasie podejście do "Zwyczajnego faceta".

W powieści Małgorzaty Kalicińskiej rolę zwyczajnego faceta odgrywa pięćdziesięcioletni Wiesiek pracownik jednej z fińskich stoczni. Od ponad 20 lat tkwi w toksycznym związku małżeńskim z Joanną, która jest wiecznie niezadowolona, dodatkowo ze wszystkiego robiąca przysłowiowe „widły” („z igły widły”). Kłótnie w ich małżeństwie są na porządku dzienny, a wręcz wpisały się w harmonogram dnia. Trudno podać jednoznaczny powód, dla którego Wiesiek trwa w tym związku. Jest człowiekiem wykształconym, lubiącym czytać, wychowanym w porządnym domu, w którym rodzina była świętością. To wszystko powoduje, iż trudno wskazać jego cechę będącą czynnikiem tworzącym w jego własnym domu patologię, za którą był oskarżany przez Joannę. Warto dodać, że Joanna jest mistrzynią manipulacji i oskarżeń. Każdy brak reakcji na jej słowa jest w jej mniemaniu przyznaniem się do win, tak samo dzieję się z rzucanymi kontrargumentami, co sprawia, że Wiesiek pozostaje z winą na swoich barkach. Sprawdza się tu również kolejne powiedzenie "Po burzy zawsze wychodzi słońce", co daje naszemu bohaterowi nadzieję ku zmianie na lepsze w momencie przebłysków "normalności" Joanny i znów można rzec, że nie na marne mówi się "nadzieja matką głupich".
Nie trzeba spojrzeć na autora by po przeczytaniu wiedzieć, że napisała to kobieta. Gdyby książkę napisał jakiś mężczyzna i to niekoniecznie w formie autobiografii, zapewne feministki nie zostawiłby suchej nitki na powieści. Autorka podjęła się trudnego zadania opisując mężczyznę od "drugiej strony" pokazując to, co zwykle zapominany w nim dostrzec. Mimo, że autorka staje ewidentnie po stronie mężczyzny, choćby tylko i wyłącznie ze względu, na to, że to on chcę być ostoją w tym związku, poza tym jest człowiekiem pasji, jego pasję stanowi praca, w której potrafi się odnaleźć i czuję się w niej spełniony, co jest też kluczowym powodem jego emigracji. Śmiało można stwierdzić, że Wiesiek został pokrzywdzony przez los żoną, która jest apodyktyczna, wulgarna, egoistyczna, z miną ciągłego niewiniątka, którą każdy czytelnik ma ochotę trzepnąć i przywołać do porządku.Jeden z nielicznych momentów, w których Wiesiek z "pierdoły" staję się prawdziwym mężczyzną dotyczy emigracji. Jest to jedna z nielicznych rzeczy, którą bohater zrobiłby nawet bez aprobaty ze strony żony. Jak wiadomo pasja, a w tym przypadku jego praca burzy mury, podąża za celem. Po wielu, a właściwie jednym wielkim nieszczęśliwym aspekcie życia wyłączając z tego dzieci, które były przez te lata jedyną pozytywną rzeczą, jaka mu się przytrafiła, nadszedł czas wraz z emigracją na odwrócenie roli. Podczas, gdy Wiesiek odpoczywał psychicznie od żony znajdując przyjaciela, który dość często raczy nas ironicznymi komentarzami, a małżeństwo traktuje jak więzienie. To właśnie Karol pokazuje mu "lepszą stronę życia". Joanna cierpi katusze z dala od męża. Kłótnie, których czynnikiem wywołującym była ona i jej chora psychika nagle przestały istnieć. Jej temperament i wcześniej wspomniane cechy osobowości nie pozwoliły jej na "odpoczynek", lecz zradzały mnóstwo pytań i wątpliwości tym samym doprowadzając ją do obłędu, a na końcu chęci pozbawienia wypracowanego przez męża majątku. Zakończenie książki pozostaje otwarte pozwalające nam na samowolne dokończenie losów bohatera i jest podyktowane naszą sympatią, bądź też jej brakiem w stosunku do niego.
Moim zdaniem styl Kalicińskiej ewoluował z lekkiego stając się bardzo lekkim, co sprawia, że lektura "Zwyczajnego Faceta" zajmuję zaledwie kilka godzin.

Problematyka przedstawiona w książce może być niezrozumiała i wydać się abstrakcyjna dla ludzi z małym bagażem życiowego doświadczenia lub z nieznajomością tematu. Może w tym wypadku powstać problem z uchwyceniem ogromu emocji i niezrozumieniem pewnych zachowań. Autorka według mnie tylko "liznęła" tematu, bardzo dokładnie selekcjonując wybrane materiały do książki. Co do samego tytuły mam wątpliwości.

Moim zdaniem nie odzwierciedla bohatera, ponieważ obojętnie, jaki byłby dobry i tak zostanie w naszej pamięci uległym człowiekiem, niepotrafiącym walczyć o swoje, a chyba nie z tym kojarzy nam się pojęcie zwyczajnego faceta. W tej roli lepiej sprawdziłby się pierwowzór „Pierdoła”, bo o ile do Wieśka pasuje określenie „zwyczajny” tak z „facetem” jest to kwestia sporna.
Po przeczytaniu "Zwyczajnego Faceta" na myśl, przychodzą mi dwie książki "rywalki pióra" Katarzyny Grocholi.

Moim zdaniem Wiesław w tej powieści jest męskim odpowiednikiem Judyty z serii " Żaby i Anioly", jednakże w przeciwieństwie do Judyty, Wiesław nie jest, aż tak irytujący w swoim często niedojrzałym zachowaniu. Obie Panie pokazały, że często dzieci wykazują się trzeźwiejszym spojrzeniem na świat niż ich rodzice. Druga książka przychodząca mi na myśl to „Trzepot skrzydeł”, gdyż obaj bohaterowie tkwią w toksycznych związkach, z nadzieją na poprawę, a w ostateczności po uwolnieniu się ze swoistego koszmaru z nadzieją na lepszą przyszłość. Po przeczytaniu "Zwyczajnego Faceta" warto zastanowić się czy nie ma w Nas czasem odpowiednika Joanny.

Okładka i fotografie przedstawiające krajobraz Mazur wzbogacają wyobraźnię i dodają książce, miłego klimatu. Na koniec mogę dodać, iż żałuje czasu, który straciłam odkładając książkę "na później". A w skali ocen przyznaję jej 8 na 10 punktów.

więcej na : http://www.ostatni-czytelnik.blogspot.com

27 178 wyświetleń
412 tekstów
10 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!