Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ułamek sekundy

Sheldonia

Sheldonia

Zwolnione tempo. Zatrzymany na chwilę kadr. Patrzę, a moje oczy odbierają ten widok jak zdjęcie zrobione komuś z zaskoczenia. Myśli, dotychczas zajmujące moją głowę natychmiast ulatniają się. Wyostrzam wzrok, by upewnić się, że to co widzę jest rzeczywiste. Jednocześnie chowam się zza najbliższym drzewem, bym nie został zauważony. Pewnie wyglądam idiotycznie z wystającym kawałkiem twarzy zza grubego drzewa, jednak nie dopuszczam do siebie tej myśli. Widzę ją… z nim. Jest mi przykro. Ale właściwie, to czego się spodziewałem? Że będzie na mnie czekać do końca życia, aż ja zdecyduję się ją pokochać tak, jak na to zasługuje? Że będzie mnie kochać mimo tych wszystkich złych rzeczy, które jej zrobiłem? Idiota ze mnie, wiem… Ale naprawdę boli mnie w tym miejscu, gdzie powinno być serce. Dawno jej nie widziałem, dawno z nią nie rozmawiałem.

Widzę jak idzie powoli, trzyma go za rękę. Jej długie czarne włosy szaleją na wietrze dookoła jej głowy. Pamiętam, jak zawsze z głośnym śmiechem próbowała je odgarniać, co nie dawało żadnego rezultatu, bo po chwili znów długie loki zasypywały jej twarz. Kochała ten wiatr. A ja… kochałem ją. Kochałem, chociaż nigdy nie potrafiłem nazwać tego dziwnego uczucia. A przecież, jeżeli istniał na świecie ktoś, kto najbardziej zasługiwał na te słowa, to była to właśnie ona. Widząc, że teraz nie śmieje się, gdy odgarnia włosy, czuję się lepiej. Może faktycznie jest kilka takich gestów, które zachowuje się tylko dla jednej osoby. Przypominam sobie, że gdy trzymaliśmy się za ręce, pocierała moją dłoń kciukiem. Czułem się ważny i kochany. Miałem ją. Obdarowała mnie najpiękniejszym uczuciem jakim człowiek jest zdolny obdarować drugiego człowieka – pokochała mnie. Teraz patrzę na ich złączone dłonie. Mimo sporej odległości, dostrzegam, że jej kciuk nie wykonuje żadnych ruchów, po prostu spoczywa spokojnie w dużej dłoni faceta, którego nie znam. Gdy zrywa się porywisty wiatr odwraca twarz w moją stronę, aby złapać we włosy każdy, nawet najdelikatniejszy powiew. Serce zaczyna mi walić jak oszalałe, boję się, że mnie zauważy. Wyjdę na kompletnego idiotę. Dorosły facet śledzi swoja byłą żonę… Jak to w ogóle brzmi…
Nie widzi mnie jednak, bo przymyka delikatnie oczy i chłonie łapczywie świeże powietrze, wystawiając twarz na słońce. Kocham ją w tym pieprzonym momencie bardziej niż kiedykolwiek. Taką ją zapamiętam: w tym miejscu, z twarzą zalaną pomarańczowym światłem słońca, z rozwianymi włosami i nikłym uśmiechem na ustach.
Powoli wynurzam się z ukrycia. Nie będę stał jak kretyn i jej obserwował. Zbliżam się do nich, jeszcze mnie nie widzą. Idą pogrążeni w rozmowie. Idąc, ciągle patrzę na jej twarz, próbuje wyłapać każdą najmniejszą oznakę jakiejkolwiek emocji na jej twarzy, w oczach… Zauważam, że odkąd ją spotkałem tutaj ani razu się nie uśmiechnęła tak naprawdę. A może szukam w jej zachowaniu jakiejś resztki miłości do mnie, tęsknoty za mną… Jestem kilka metrów od nich, zauważa mnie. Jej oczy powiększają się na mój widok. Szok, niedowierzanie miesza się z … zaraz, czy to radość? Ale po chwili już znika. On patrzy na mnie tylko przez sekundę, jak patrzy się na nieznajomego człowieka, którego po prostu mija się na ulicy. Domyślam się, że nie wie, że jego kobieta właśnie mija swojego byłego męża. Gdy dzieli mnie od niej kilka kroków i czuję już zapach jej perfum, patrzy mi w oczy. Są dziwnie zaszklone. Uśmiecham się do niej. Mam nadzieję, że ją rozweselę chociaż na kilka sekund. Chciałbym zrobić dla niej chociaż tyle. Tempo zwalnia jeszcze bardziej. Widzę tylko jej usta. Usta, które powolutku wyginają się w górę, jednak nie ukazując zębów. Spoglądam wyżej, na jej oczy. Widzę, że do nich również dotarł uśmiech. Mijam ją, nawet ocieramy się delikatnie ramionami. Czuję się dziwnie, to wszystko trwało tylko chwilę tak naprawdę, bo nawet jej facet niczego nie zauważył, a poczułem się jakbym spędził z nią cały dzień. Nie odwracam się. Wiem, że ona też tego nie zrobi. Wiem, że mnie jeszcze kocha. Chcę w to wierzyć. To jedyne, co zawsze trzymało mnie przy życiu… To, że ktoś tak doskonały jak ona, może kochać takiego śmiecia jak ja.

4848 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Sheldonia

    20 January 2012, 19:17

    Oj, dziękuję:) Jest mi bardzo miło. I jak najbardziej zapraszam Cię do czytania tych, które dopiero powstaną;)
    Pozdrawiam.

  • 20 January 2012, 19:06

    Jezuu. Niesamowite. Przeczytałam wszystkie twoje opowiadania. Zakochałam się w nich. Będę czesto do nich wracać. :)c

  • Sheldonia

    9 January 2012, 12:28

    Dziękuję. To, że ktoś czyta moje teksty wiele dla mnie znaczy;)

  • Sheldonia

    8 January 2012, 21:05

    Rozczuliłaś mnie, pozdrów koniecznie swojego syna, choć go nie znam - już uwielbiam;) Dziękuję, że wiernie czytasz moje wypociny, bardzo mi miło, Doroto, z tego powodu.

  • Sheldonia

    6 January 2012, 19:29

    Dziękuję. Jest mi tak dobrze, jak czytam takie komentarze:)

  • Przemio

    6 January 2012, 13:19

    właśnie takie ułamki sekundy analizuje się godzinami, gdy człowiek zostaje sam wśród czterech ścian.
    pozdrawiam : ]

  • Sheldonia

    3 January 2012, 17:15

    Dziękuję Wam za komplementy.
    Panie Bogdanie, cieszę się, że Pan zajrzał I poczytał:)

  • Albert Jarus

    3 January 2012, 14:58

    Niezawodnie jak zawsze. Choć szczęśliwszym zakończeniem byłoby dla mnie, gdyby ona jednak nie szkliła tych oczu. Po rozwodzie rzadko kiedy tak się patrzy, choć to może ten wyjątek potwierdzający regule.
    Pięknie opisane. Na prawdę pięknie :)