Menu
Gildia Pióra na Patronite

Zapamietaj mnie

Albert Jarus

Albert Jarus

Znasz mnie całkiem niedługo, a czuję jakbyś spacerował po mojej głowie od wielu już lat. Ludzie gadają coś o połówka pomarańczy, o karmie i szukaniu się przez stulecia. A czy ja cię szukałam? Czy ty szukałeś mnie? Słusznie przyznano mi prawo do ciebie? Pytania nie dają mi spokoju.

Stopy mocno oparłam o podłogę, ale nie czuję abym w tej chwili stabilnie stała. Cały świat kręci się w druga stronę. To miłość? Przecież znam to uczucie. Kiedyś chyba kochałam… Byłam zakochana. Ale to nie jest to uczucie. Nie eksploduję w środku. Żadne motyle, świerszcze i inne owady nie pełzają mi w brzuchu. Nie mam też tej dziecięcej radości, o którą tak łatwo. A jednak czuje się wyjątkowo. Otworzyłeś we mnie takie zakątki, o których nie miałam pojęcia, że istnieją. Cudownie jest czuć twoje kroki w głowie. Słyszeć oddech i dotyk dłoni w czasie, gdy otwierasz kolejne drzwi i kolejne szuflady mojej duszy. Niewyobrażalne piękno. Nie mówię nic, a wiesz tak dużo. Słyszysz moje milczenie i wszystkie słowa wykrzyczane w głowie.
Dzwonisz kolejny raz. Musze przestać o tobie myśleć. Musze odebrać.
- Słucham.
- Spotkajmy się dziś.
- Tam gdzie zawsze?
- Za pół godz.
Tak bezuczuciowo, a jednak drżę. Zobaczę cię znów. Bez emocji wchłoniesz mnie całą. Ubrałam się. Spacerkiem powinnam być na miejscu za dwadzieścia minut… I ciągle o tobie myślę, ciągle mówię. Jest taki pokój w mojej głowie, w którym spotykamy się częściej niż w rzeczywistości. Rozmawiamy tak bardzo długo. Przy stole i niesamowicie aromatycznej kawie. Uwielbiam jej zapach. Kojarzy się z tobą. Chyba cię kocham. Nie wiem czy nie za wcześnie na takie słowa. Ale tak dawno nie czułam tego spokoju. Czuje się jak zahipnotyzowana i dobrze mi z tym. Spokojnie, tak jest właśnie dobrze. Widzę cię. Idziesz z jakimś pakunkiem w ręku. Jesteś.
- Cześć aniołku. Jak dzień?
- Bardzo dobrze. – Dobrze bo jesteś w nim ty. Wciąż dopowiadam w głowie to czego nie mogę ci powiedzieć. Nie gniewaj się to dla mnie też trudne. Nie chce cię stracić.
- Mam dla ciebie taki drobiazg.
Dajesz mi to zawiniątko. To pozytywka. Piękna, z tłoczonymi aniołkami po bokach i balerinką. Chciałam taką mieć. Nic przecież nie mówiłam. Znów otworzyłeś odpowiednią szufladę w mojej głowie.
- Dziękuję. Jest śliczna. – Nakręcam ją czym prędzej. Chce żeby melodia, która będzie się snuć w pokoju kojarzyła się z tą chwilą. Boże jaka ona piękna i jej melodia. Tak, zdecydowanie zapamiętam na zawsze. W tym całym zafascynowaniu nie spojrzałam nawet na ciebie. Powinnam chyba się uśmiechnąć. Może pocałować w policzek i jeszcze raz podziękować. Spojrzałam…
-Wszystko dobrze? – Spytałam, bo twoje oczy… Takie szkliste, jakby nabierały się łzy. To dobrze?
- Tak. Cieszę się, że ci się podoba.
Rozmawialiśmy długo. Odprowadziłeś mnie pod same drzwi i jeszcze nie pocałowałeś. Ciągle czekam, a ty…? Nie wiem jak to nazwać, ale jesteś jakiś dziwny. Czasem się śmiejesz, za chwilę jesteś smutny. Nie wiem o co chodzi, ale wiem, że lubisz moją obecność. Zaraz położę się spać. Włączę jeszcze raz pozytywkę.
Znów dzwoni telefon. Nie będę schodzić pewnie mama odbierze.

- Dobry wieczór. Przepraszam, że tak późno, ale chciałem wiedzieć jak po dzisiejszym dniu się czuje…
- Dobrze. Nawet bardzo. Ciągle słucha pozytywki od ciebie. Cieszę się, że jej nie zostawiłeś. Bardzo potrzebuje mieć kogoś bliskiego.
- Jak mógłbym… Kocham ją. Mieliśmy brać ślub… Sama pani wie - mówił już z zaciśniętym gardłem. – Będę mógł jutro...
- Nawet nie pytaj, traktujemy cię jak członka rodziny.
- Tak, ale po tym wypadku… Ona nie pamięta…
- Lekarze mówią, że to kwestia czasu. Przypomni sobie wszystko… Ciebie też.
- Gdyby coś się działo pani dzwoni.
- Oczywiście. Dobranoc
- Dobranoc.

Ból jaki przezywał był nie do opisania. Jeszcze miesiąc temu razem zasypiali i budzili się. Wspólne wspomnienia były już tylko jego wspomnieniami. Kochał. Tak szaleńczo i bez opamiętania, a dziś musiał uczyć się miłości od nowa.
Jak mógł to wszystko wytrzymać? Stał patrząc jej prosto w oczy nie mogąc powiedzieć jak bardzo mu jej brakuje. Jak tęskni i wariuje z rozpaczy. Patrzył na nią, a ona nie była jego... To były najsmutniejsze wieczory od lat. Znał tak dobrze każdy zakamarek jej duszy. Znał wszystko, jednak ona nadal nie poznawała jego. Zakochiwała się w zupełnie obcym człowieku. Wszystkie uśmiechy i spojrzenia jakimi go darzyła dziś były przeznaczona dla kogoś innego. Jak bardzo to bolało wiedział tylko on. Jednak dla jej zdrowia wytrzyma wszystko. Wiedział, że są takie miłości na, które warto czekać, które wszystko przetrzymają i będą wieczne. Ona była tą miłością.

7034 wyświetlenia
113 tekstów
103 obserwujących
  • 1 November 2012, 21:33

    Niesamowite. Z początku wydaje się banalne, a po chwili całkowicie przestaje takie być. Z opowiadania, jakich jest tysiące, z motylkami w brzuchu i całym tym tałatajstwem, staje się mocnym, wyrazistym, przejmującym tekstem. Brawo.

    Bardzo trudno się na Tobie zawieść, Albercie. Pozdrawiam ;)

  • Oczywistość

    27 May 2012, 01:00

    Bardzo fajne w opowiadaniach jest to, że dopiero na końcu dowiadujemy się początku historii. Świetne opowiadanie Albercie :)

  • 9 April 2012, 10:14

    Zawsze chciałam mieć taką pozytywkę...

  • słoneczniki

    29 February 2012, 15:40

    Czyta się z zaciekawieniem....
    plusik

  • Przemio

    6 January 2012, 15:22

    smutne...

  • 2 January 2012, 21:34

    Cudne.

  • Albert Jarus

    2 January 2012, 14:27

    Dziękuję wam.
    Sheldonku weź przestań, bo się zarumienię :)
    I pewnie, że to będzie świetny rok.

  • Sheldonia

    2 January 2012, 12:02

    Ten tekst może być nieodpowiedni dla niektórych czytelników.