Menu
Gildia Pióra na Patronite

biel

Leike

Leike

Zatrzymuje się i krzyżuje ramiona, oglądając się przez ramię, by się upewnić, że nikt za nią nie idzie. Wreszcie sprawia wrażenie rozluźnionej. I wtedy mam uczucie, jak gdybym był świadkiem cudu - Savannah powoli wnosi twarz ku księżycowi. Skąpana w jego blasku, chłonie ten widok, ogarnięta wspomnieniami, które uwolniła. Pragnę tylko jednego - dać jej znać, że jestem tutaj. Zostaję jednak na swoim miejscu i również wpatruję się w księżyc. I przez okamgnienie niemal mam ważenie, że jesteśmy znowu razem.*

Zamknęła książkę, oczarowana twórczością Sparksa. Powieść przeczytała w kilka godzin. Ale nie dlatego, że historia miłości Johna i Savannah tak ją wciągnęła. Dlatego, iż książkę czytało się bardzo lekko. Spojrzała na zegarek. 4:52. Już późno. A może wcześnie? Zastanawiała się, czy pójście spać ma jakiś sens. Doszła do wniosku, że jakiś ma - trochę odpocznie. Ale za godzinę i tak trzeba wstać do pracy. Spojrzała w okno. Niebo stawało się jasne, świat powoli budził się do snu. Za chwilę wschód słońca. To będzie piękny dzień.
Książkę położyła na nocnej szafce. Rozłożyła się na całym łóżku. Przeciągnęła się leniwie, zmysłowo. Opuszkami palców dotykała swoich ust, potem łaskotała się po szyi, klatce piersiowej, pieściła piersi i brzuch. Jedną nogą ocierała się o drugą. Po tej książce było jej bardzo przyjemnie. Żałowała, że nie ma obok niej kochającego mężczyzny, który całowałby i pieścił jej delikatną skórę. Właśnie tego najbardziej jej brakowało. Mężczyzny. Jego bliskości. Jego pobudek. Uśmiechu. Śniadań, obiadów i kolacji. Jego zapachu, silnego ramienia, szeptów. Wciąż na niego czeka. Czasem traci nadzieję, ale ona szybko wraca, na szczęście. Gdzie jesteś, mój książę? - pomyślała. Tęskniła do kogoś, kogo nigdy nie miała.
- Oj, Magda. Ile ty masz lat, żeby czekać na księcia z bajki? Nie ma takich mężczyzn, o jakich marzysz. Znajdź jakiegoś ustawionego faceta, niech przedłuży populację kobiet i niech zarabia pieniądze na kiecki i dom za miastem.
Asia takiego znalazła. Nie kocha go. Kocha za to trójkę dzieci, które urodziła. A najbardziej swoją jedyną córeczkę, Amelię. Jest oczkiem w głowie mamusi. Kupuje jej kolorowe sukienki, kosmetyki, najładniejsze buty, co tydzień zaprowadza ją do najlepszych fryzjerów. Mieszkają gdzieś w północnej Francji. Do Polski przyjeżdża w ważniejsze święta. Asia ma zadatki na prawdziwą feministkę. Nawet jeśli chodzi religię - najwyższym organem (jak stwierdziła) w królestwie niebieskim jest Matka Boża. Wszyscy inni są mniej ważni. A to, że papieżami są mężczyźni i że tylko księża mogą odprawiać msze, jest totalną dyskryminacją. Słuchając jej, czasem można zwątpić. W Boga. W miłość. W dobro. We wszystko.
Mimo iż w większości przypadków nie podziela jej zdania, a jej zachowanie czasem bardzo ją irytuje, Magda kocha Asię nad życie. Znają się od postawówki, razem studiowały ekonomię. Są najlepszymi przyjaciółkami. Szkoda tylko, że mieszkają tak daleko od siebie...
Przykryła się narzutą. Była chłodna. Pachniała konwaliami. Była biała. Jak cała sypialnia. Zawsze chciała mieć sypialnię w tym kolorze. To jej ulubiony. Magda lubi wszystkie kolory, ale najbardziej biały. Biała narzuta, prześcieradło, poduszka, materac. Biały dywan, ściany. Ogromna biała szafa, w której ledwo mieszczą się jej kolorowe sukienki na lato. Biała szafka nocna, szklany stolik, na którym stoi porcelanowy wazon z konwaliami i bzem, a obok niego leży kilka stokrotek, które zerwała podczas wczorajszego spaceru. Białe zasłony. Na parapecie białe orchidee. Orchidee, nie - storczyki. Zawsze wolała tą pierwszą, bardziej romantyczną i magiczną nazwę.
Ma piękną sypialnię. Przez najbliższe kilkadziesiąt lat nie chce się nigdzie przeprowadzać. Nie ciągnie ją na wieś. Wychowała się u babci na wsi, dlatego teraz dobrze jej w mieście. Śmiech dzieci idących do szkoły, szum samochodów...
Zza bloku stojącego po drugiej stronie ulicy powoli wychodziło słońce. Wstała, ubrała białe majtki. Białą koszulę zapięła na jeden guzik. Wyszła na balkon. Świat budził się do życia. Ptaki śpiewały. Zamknęła oczy. Promienie wschodzącego słońca ogrzewały jej pragnącą pocałunków twarz. Uśmiechnęła się. Łza spłynęła po jej policzku.

*Fragment powieści I wciąż ją kocham Nicholasa Sparksa.

17 576 wyświetleń
166 tekstów
54 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!