Menu
Gildia Pióra na Patronite

Dopóki jesteś VI

czarna_owca

czarna_owca

- Zastanawiałaś się kiedyś – mówi Piotrek – jak to możliwe, że tak blisko siebie mieszkaliście z Aleksem, a w ogóle się nie znaliście?

- Myślę, ze głównym powodem było to, że oboje unikaliśmy ludzi, – Odpowiadam po krótkiej chwili zastanowienia. – oboje ceniliśmy czyjąś prywatność i ciszę. Przebywaliśmy tylko w zamkniętych kręgach. W zasadzie on przebywał w jakichkolwiek kręgach, a ja… sam dobrze wiesz.
- Tak wiem. – przyznaje mój przyjaciel. – Ale mi to nie przeszkadza. – dodaje uśmiechnięty.
- Najwyraźniej.
- Ale prawda jest taka, że gdyby nie śmierć matki też byś taka nie była. – Piotrek porzucił żartobliwy ton i zaczął dogłębną analizę.
- Nie raczej wątpię. Miałam siedem lat, kiedy ona odeszła, jej brak spotęgował moje zamknięcie się przed światem, ale go nie wywołał. Mój kontakt z rówieśnikami zawsze ograniczałam do wspólnych zabaw na podwórku, nie lubiłam kiedy koleżanki przychodziły do mojego domu. Chciałam mieć tam spokój. Na podwórku, w przedszkolu, tam mogłam bawić się i kłócić, ale wracając do domu, chciałam w spokoju pobawić się we własnym pokoju. Tata zawsze zadawał mi to samo pytanie: „Blanka, znowu dałaś nogę?”. A ja odpowiadałam: „Tak po cichutku tatusiu.” i szłam do pokoju.
- Ale jednak coś sprawiło, że zaprzyjaźniłaś się z nami. – zaznacza Piotrek.
- A co się dziwisz? – śmieję się – Byłeś dla mnie uosobieniem księcia z bajki, a że przy okazji byli dołączeni twoi bracia... Sam dobrze wiesz, że było między nami różnie, ale tych chwil nikt nam nie odbierze. Nic bym w nich nie zmieniła. Myślę, że to po prostu musiało się tak potoczyć. – odpowiadam. Mówiąc o wspólnie spędzonych chwilach przypominam sobie końcówkę gimnazjum i całą szkołę średnią. W Piotrku zawsze było coś szczególnego, może ta jego pogoda ducha tak działała na mnie? ? Przełomowym momentem w naszych relacjach stały się na pewno wspólne wypady z jego braćmi i moimi koleżankami. Chłopcy często zabierali nas ze sobą na wspólne wyjazdy, ogniska, noce filmowe. Jedyną niedogodnością w tym wszystkim był Aleks. Jego obecność za każdym razem dawała ten sam efekt – zdenerwowanie i popsuty humor. Traktował mnie z góry, zawsze czułam się gorsza, bo Aleks wyraźnie to akcentował podczas naszych spotkań. Uważał mnie za głupiutką piętnastolatkę, która znajduje się w niewłaściwym miejscu i czasie. Dlaczego z góry przyjął taką postawę? Ciężko stwierdzić. Może jakaś małolata wystawiła go kiedyś do wiatru, a może po prostu o większości dziewczyn miał takie zdanie. Starając się nie skupiać zbyt na Aleksie przeniosłam swoją uwagę na Piotrka. Wydawał się być tak szczęśliwy z Marceliną. Zawsze razem, nierozłączni i niedostępni dla reszty świata. Ich sielanka była na bieżąco uaktualniania na portalach społecznościowych – kolejne zdjęcia, wpisy i wielkie słowa, których znaczenia sami jeszcze nie rozumieli. Piotrek bardzo mi się podobał, ale nie zabiegałam o jego względy. Byłam zbyt przerażona faktem, że w ogóle musiałabym się odezwać. Pozostawanie w cieniu bardzo mi odpowiadało. Byłam przyzwyczajona do otaczającej mnie ciszy. Może dlatego właśnie nigdy na nią nie narzekałam? Właśnie skończyłyśmy kolejną lekcję polskiego. Długi wywód naszej nauczycielki nad kolejną lekturą skończył się jak zwykle. Zmęczone miny moich kolegów nie pozostawiały żadnych złudzeń. Wstałam z ławki i skierowałam się w stronę wyjścia. Na korytarzu dołączyły do mnie Agnieszka z Marceliną.
- Bracia przyjechali. – zakomunikowała mi Agnieszka.
- Gdzie? – zapytałam wyrwana z zamyślenia.
- No tutaj, do nas. – odpowiedziała dziewczyna patrząc na mnie z ukosa.
- Po co? – pytałam otępiała. Jakoś nie mogłam zrozumieć dlaczego już są, skoro Marcela miała mieć jeszcze zajęcia. Dziewczyny zignorowały moje kolejne pytanie. Złapały mnie pod ręce i śmiało ruszyły do wyjścia. Na podjeździe stały dwa auta. Pierwsze z nich rozpoznałam bez problemu, należało do Aleksa, drugie więc musiało być któregoś z braci. I rzeczywiście, nie pomyliłam się, za kierownicą siedział Marek. Marcelina podbiegła do samochodu. Piotrek wysiadł, by móc się z nią przywitać. Dziewczyna w jednej chwili uczepiła się go jak rzep. Dosłownie. Gołym okiem było widać, że po prostu chce się pochwalić koleżankom wyglądającym przez okno jakiego ma chłopaka.
- Cześć wam. – odezwał się Piotrek.
- A gdzie macie Tomka? – zapytała Aga.
- Pojechał rano w góry z klasą. – odpowiedział Marek. – Bardzo żałował, że się z tobą nie zobaczy. – dodał zwracając się do mnie.
- Niemożliwe. – uśmiechnęłam się. Za swoimi plecami usłyszałam kroki.

14 340 wyświetleń
129 tekstów
17 obserwujących
  • 1 December 2013, 22:01

  • Ta, co lubi marzyć...

    1 December 2013, 18:25

    Chodziło mi raczej o to, że doszłam do końca opowiadań, które są, że tak powiem dostępne ;)

  • 1 December 2013, 17:15

    To na pewno nie jest koniec! Tym bardziej ostatnie zdanie na to wskazuje, a przynajmniej mam taką nadzieję. Czekam na dalszą część ;)

  • Ta, co lubi marzyć...

    28 November 2013, 16:42

    Ooo... I doszłam do konca. :)
    Teraz pozostało mi tylko czekać na kolejne opowiadania.
    Wprost świetne!

    ~ Oliwka