Menu
Gildia Pióra na Patronite

Czarne szkielety

kinQ

kinQ

Zapach spalonego drewna unosił się ciężko w parnym skwarze późnego lata. Czarne szkielety przeglądały się w lustrze rozlewiska w ciszy bezruchu, dumając głęboko nad wściekłym szaleństwem, które strawiło żywym ogniem połacie lasu.
Błysk jednej iskry, dość sucha ściółka, podmuch wiatru w odpowiednim momencie i już zajmuje się krzak jagód, i już brzoza... Po kilku godzinach pomarańczowe piekło ogarnęło co było zielonym rajem i zapanowało nad nim. Dniami i nocami niczym niestrudzona armia roztańczonych wojowników wędrowało pochłaniając coraz więcej i więcej, plądrując z koloru cały świat i zamieniając go w szare chmury unoszące się ku niebu i czarne szkielety spalonych drzew.
Szare chmury unoszące się z ziemi wydały się zwrócić uwagę ich starszych braci. Wielkie, masywne i ciemne góry sięgające od horyzontu po horyzont sunęły metodycznym marszem niosąc ze sobą kilkumiesięczny opad, który uwolniły na wypaloną ranę lasu w ciągu doby. Pomarańczowa armia uległa i kiedy ostatnie płomienie z sykiem zgasły, ulewa przybrała na sile, jakby próbując zmyć pozostałości i nawet samo wspomnienie pożaru. W swoim zapale deszcz przepełnił brzegi rzeki płynącej przez las zalewając olbrzymie pogorzelisko i więcej.
I tak w popołudniowym upale późnego lata czarne szkielety, kości lasu przeglądały się w tafli rozlewiska, zadumane. Wyschnięta wcześniej ziemia spijała wodę odsłaniając zgliszcza: drzewa zwalone przez ogień, deszcz, albo wiatr. Poza zwęglonymi konarami do światła wyłoniły się też martwe zwierzęta, którym nie udało się uciec przed szalejącym ogniem.
Jedno truchło, napoczęte już przez kruki, było liczącym sobie ćwierć wieku tygrysem. Przez długie lata był on postrachem większej części tego, co teraz stało się ponurym pustkowiem. Był największą bestią jaką ten las widział. Nawet przed poprzednim wielkim kataklizmem, kilkadziesiąt lat wcześniej żaden drapieżnik nie dorównał mu rozmiarem. Byćmoże jego rozmiar i siłę należy przypisać obfitości jaką przyniósł nawóz, jakim był muł, gdy rzeka wylała poprzednim razem. Może to dzięki zielonej gęstwinie, która wyrosła dzięki niemu i na której pasły się staruszka ofiary. Może dzięki drzewom, które zwalone, dały przestrzeń do wzrostu nowych drzew i drobniejszych roślin. Byćmoże obfitość ta płynęła z popiołów wcześniejszych pożarów...
Czarne szkielety przeglądają się w opadającej wodzie rozlewiska, zadumane, wiedząc, że zieleń tu wróci.

6147 wyświetleń
97 tekstów
4 obserwujących
  • kinQ

    16 November 2015, 00:54

    Trzy słowa dały początek temu: woda, ogień, tygrys