Menu
Gildia Pióra na Patronite

Królewicz

kakumei

kakumei

Zacznijmy to tak, jak zaczyna się baśń.
Pewnego razu, pewien pokoik, w pewnym kraju na planecie Ziemia, zamieszkał Królewicz.
Podarł gronostajowy płaszcz, kiedy uciekał przed smutkiem, koronę zgubił goniąc szczęście. A hasało ono jak błękitna gazela i nijak nie mógł go dogonić.
Samotny i zmęczony, osiadł w ludzkiej rodzinie. Jednak i tym razem nie zaznał szczęścia. Pod postacią bezbronnego dziecka nie był zdolny ochronić się przed każącą, ojcowską dłonią, toteż cierpiał za to śmiertelne ciało. Okazało się potem, iż nie był już zdolny do przeniesienia się. Podroż do owej dziewczynki była jego ostatnią podróżą. Był więc zmuszony trwać w tej niewinnej istocie, w jej słabym ciele, poszukując swego szczęścia. A ono było gdzieś, lecz cały czas umykało. Było jak kilkudniowy, słaby mak. Jak motyl, jak powietrze- nieuchwytne. Mimo permanentnego smutku, który trzymał się królewiczowskiego jestestwa, wierzył on, że to jego szczęście gdzieś istnieje. Aż tu nagle zaistniało; szczęście wykwitło w postaci chabrowej róży, gdzieś na drugim końcu tej planety.
Bowiem świat jest jak wielki ogród. Podwórko pełne chwastów, robactwa i paskudnego zielska; ale też podwórko z krzewami róż, pachnącą winnicą, złotymi i purpurowymi tulipanami, śmiejącymi się żonkilami, ślicznymi stokrotkami. Tam tańczą motyle. Tam właśnie, gdzieś w tym ogrodzie, wykwitła chabrowa róża z mnóstwem czarnych kolców. Była tak piękna, że skupiła wokół siebie wszystkie kolorowe robaczki oraz chwasty.
A jej melancholijne ubarwienie sprawiało, że była najpiękniejsza w całym ogrodzie. I Królewicz nie pozostał obojętny na jej wdzięki. Kokieteryjna milcząca róża zachwyciła go swym artyzmem tak bardzo, iż omal się nim nie zachłysnął.
Od tamtego październikowego dnia, codziennie z lubością jej się przypatrywał; słuchając szelesty chabrowej korony delikatnych płatków.
Królewicz umiłował sobie niebieską róże. Pokochał ją jeszcze bardziej, gdy upadł parawan majestatu i wyniosłości, a ujrzał wtedy, iż usycha ona w samotności. Lecz róża była zbyt dumna, by zawołać o pomoc. Dlatego postanowił Królewicz poświęcić jej swój śmiertelny żywot istoty ludzkiej. Pragnął sprawić, że będzie kwitła. Pragnął otoczyć ją opieką, gdyż jej czarne kolce nie mogły uchronić jej przed całym złem wielkiego ogrodu...

117 wyświetleń
5 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!