Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wspomnienie

Grab2105

Grab2105

Za oknem był wietrzny, wilgotny, późno jesienny wieczór. Porywiste podmuchy wiatru podrywały opadłe, pożółkłe liście, kręcąc nimi, niczym w jakimś szalonym tańcu. Latarnie rzucały na zamgloną ulicę, niewyraźne światło. Nielicznych przechodniów, bez-litośnie przeganiał do domów, panujący ziąb.

Stojący za oknem mężczyzna, patrzył nieruchomym wzrokiem, przez dawno niemyte szyby w jakiś nieokreślony punkt. Sprawiał on wrażenie, człowieka będącego całkowicie w innym świecie.
Kim był ów mężczyzna?
Lekko przygarbiony, głowa mocno przyprószona siwizną, na szczupłej twarzy, schowanej w cieniu wiszącej lampy, można dostrzec lekki błąkający się uśmiech. Palce rąk opartych o parapet wybijały podświadomie jakiś nerwowy rytm.
Pikowany, jedwabny, ciemnozielony szlafrok, mający za sobą już dawno czasy świetności, okrywał krępą, niewysoką postać.
Panującą ciszę, przerwał natarczywy dźwięk dzwonka telefonu.
Po dłuższej chwili, jakby budząc się z letargu, niechętnie odszedł od okna. Dopiero teraz, w pełnym świetle lampy, można było w pełni zobaczyć jego twarz.
Głęboko osadzone oczy, schowane pod krzaczastymi brwiami, pałały dziwnym blaskiem. Ogorzała cera, orli nos, wąskie zaciśnięte wargi, dodawały wyrazistości.
- Słucham, odezwał się sennie do słuchawki,
W słuchawce panowała cisza,
- Halo, jest tam ktoś, - powiedział zniecierpliwionym głosem.
Już miał odłożyć słuchawkę, kiedy odezwał się cichy kobiecy głos.
- Dobry wieczór panu,
- Dobry wieczór, w czym mogę pani pomóc?
- Przepraszam bardzo, czy dodzwoniłam się do pana Leopolda Stawskiego?
- Zgadza się.
W słuchawce znowu zapadła martwa cisza.
- Halo, jest tam pani, proszę mówić o co chodzi. Nie mam nastroju do żartów.

194 wyświetlenia
4 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!