Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wyuzdany psychicznie

anulka00723

anulka00723

Wyuzdany psychicznie.
Każdego wieczora, jak co dzień w swym pokoju przesiadywał chłopak - przystojny, z bujną czupryną i rumianymi policzkami, siedział i marzył. Tak bardzo pragną odnaleźć szczęście, że czasami nie doceniał rzeczy, które je dają. Zwykłe błahostki powodujące uśmiech na twarzy, nie satysfakcjonowały go już tak bardzo. Poszukiwał czegoś innego, tak, że czasami w jego oczach można było dostrzec ból bezsilności. Gasła w nich nadzieja na znalezienia szczęścia. Bał się też samotności, dlatego często pracował, poznawał nowych ludzi, starał się nie myśleć o prześladujących go uczuciach.
Z każdym dniem coraz to ciężej, było mu żyć, nie miał motywacji. Szukał swojego uśmiechu w odbiciu lustra Czuł się wyuzdany psychicznie, dlatego postanowił wyjechać w podróż. Planował ją długo i jak zwykle dbał o wszystkie szczegóły, tak by wszystko było dopięte na ostatni przysłowiowy guzik. Wieczorem spakował swoje rzeczy i ruszył na peron . Wsiadł do pociągu, który kierował się nad morze. Na miejscu wynajął mały domek tuż przy plaży. Cieszyły go widoki morza oraz jego spokojny , kojący uszy szum fal. Pierwszy raz od dawna poczuł się szczęśliwy, a na jego twarzy malował się szczery uśmiech zadowolenia. Podróż pozwoliła mu też doskonalić swoje umiejętności, poznawał nowych ludzi, stykał się z niesamowitym pięknem natury, które uwieczniał na zdjęciach.
W związku z jego pracą, a zajmował się uwiecznianiem emocji innych ludzi w jednym pstryczku aparatu, został zaproszony do galerii, gdzie wystawiono jego prace. Odniósł sukces, czyli coś o czym marzył. Jego prace zostały dostrzeżone, dostał propozycje dobrze płatnych kontraktów i ofert od wystawców. Mógł być z siebie dumny. I tak tez było. Cała duma i radość z tym związana zaprowadziła go z powrotem do domu, gdzie uświadomił sobie, że czegoś mu brakuje, że to nie to szczęście, o którym marzył.
Przyszła jesień, dni stawały się coraz krótsze, coraz częściej padał też deszcz, a świat malował się w szarych barwach. Tak więc, gdy nic nie wskazywało na przygodę, kolejny zwykły szary , deszczowy dzień zobaczył ją po raz pierwszy. Nieśmiała, pełna uroku brunetka, schowana pod ogromnym czerwonym parasolem przywitała go uśmiechem pełnym radości. Pomimo, że się nie znali, pomimo okropnej pogody, posłała mu promyk nadziei w postaci swojego uśmiechu. Poczuł się dotknięty tym wydarzeniem. Nie mógł zrozumieć szczerości tego zwykłego gestu, nie pozawalało mu to o niej zapomnieć. Teraz każdego dnia pojawiał się w tamtym miejscu, liczył, że ją spotka, że będzie z nią mógł porozmawiać. Nie minęło wiele czasu i nadarzyła mu się nie lada okazja by ją znów zobaczyć. Wyglądała uroczo, pod jej falującą grzywką kryły się piękne, błękitne jak niebo oczy, a jej twarz emanowała tak szczerym ciepłem, którym mogła by obdarzyć cały świat. Była zwykłą, nie zwracającą na siebie uwagi kobietą, zajmowała się muzyką – grała na skrzypcach. Tegoż dnia gdy ją spotkał, pod pachą niosła futerał ze swym ukochanym instrumentem. Ona tak jak wtedy, gdy zobaczył ją po raz pierwszy, obdarowała go szczerym uśmiechem. Nie wytrzymał, zaczepił ją i zdziwiony zapytał: „Dlaczego się do mnie uśmiechasz? Przecież się nie znamy”. Odpowiedziała mu „Uśmiecham się do wszystkich, ale do Ciebie uśmiecham się wyjątkowo. Przepraszam, ale spieszę się na próbę” – odeszła. Niewiele myśląc krzyknął „Gdzie grasz?”, oddalająca się postać zdała się odpowiedzieć „W filharmonii, jutro koncert.”
Jej słowa dźwięczały mu w uszach przez całą noc, powtarzał sobie w myślach ‘wyjątkowo, wyjątkowo’. Uzmysłowił sobie, że to ten czas i ta chwila, że jeśli nie dziś to kiedy? Tak wiec kolejnego dnia rano starał układać sobie w głowie to, co jej powie po koncercie, to że jest jego szczęściem, którego tak bardzo poszukiwał. Myślał nad słowami cały dzień, aż do momentu wejścia do filharmonii, w tej chwili miał w głowie pustkę. Zasiadł jak wszyscy na widowni i czekał z niecierpliwością, aż na scenie pojawi się ‘ona’ - a nietuzinkowa kobieta, która nie pozwalała mu spać i nie dawała o sobie zapomnieć. Okazało się, że była jedyną artystką występującą tego wieczora. I tak z pierwszym brzmieniem skrzypiec został wbity w fotel. Zaskoczył go sposób w jaki grała, robiła to z taką pasją i miłością, jakiej nigdy nie widział. Dźwięki jej skrzypiec przeszywały jego wnętrze, docierały do najgłębszych zakątków jego umysłu.
Po zakończonym koncercie czekał na nią w holu, z bukietem róż i pustką w głowie. Zdania, które tak skrupulatnie układał sobie przez cały dzień zniknęły. Powolnym krokiem zbliżyła się do niego. Miał już zacząć mówić i wtedy właśnie przyszedł czas niemej ciszy z jego strony, którą zgłuszało jedynie jej pragnienie. Nie potrafił zrozumieć uczuć które go dławiły w tym momencie. Martwą cisze przerwała ona szepcąc mu do ucha „Ja też Cie długo szukałam…” potem dodała „ Każdego dnia śledziłam twoją karierę, byłam też na twojej wystawie, gdzie obserwowałam Cię z ukrycia. Tak bardzo byłeś zajęty kontrahentami, że nie zignorowałeś moją chęć rozmowy z Tobą, zignorowałeś mój pierwszy uśmiech dla Ciebie. Od tego dnia starałam się przekazać Ci go na ulicy. Aż w końcu się udało.” mówiła ucieszona. W tej chwili przypomniał sobie, jak ta filigranowa kobieta podeszła do niego podczas wystawy, a on zajęty był rozmowa w sprawie kontraktu. Natomiast ona mówiła dalej „ Tak oto jestem i uśmiecham się tylko do Ciebie i dla Ciebie”. Skończyła mówić, a on bezmyślnie wręczył jej kwiaty i złożył na jej policzkach szczery pocałunek, po czym wyszeptał „Gdzie ja miałem oczy?”.

Chciałam dodać że jest to bajka, równie dobry tytu to Uśmiech, lub Skrzypaczka, jednak ten, który pozostał był inspiracją do napisania jej.

2326 wyświetleń
16 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!