Menu
Gildia Pióra na Patronite
Seneka 18

Seneka 18

Wyciągnęła ku mnie swoją dłoń „pora już ruszać”. Ustał ból a rany nie miały już żadnego znaczenia. Spojrzałem jeszcze tylko na swoje umartwione ciało, na krzątających się nad nim lekarzy i wszystko stało się mistyczne…

Tunel okazał się wielką czarną otchłanią,…ale nie czułem strachu, nie czułem żadnych negatywnych uczuć. Obecność istoty prowadzącej mnie sprawiała, że czułem się bezpieczny…a jej dłoń była niczym plaster ukojenia dla mojej strapionej duszy…
W kilka chwil znaleźliśmy się tuż przed monstrualną, zamkniętą bramą…To, co najbardziej zapamiętałem to bijące zeń ciepło…ciepło, które przyjemnie ogrzewało ciało,…ciało, którego przecież nie miałem…
Oczekiwaliśmy jakąś nieokreśloną chwilę do jej otwarcia…W końcu, gdy to się stało ukazało się wielkie słońce, tak bardzo podobne do najpiękniejszych zachodów, jakie miałem szczęście oglądać,…Ale to nie było zachodzące słońce, to po prostu było słońce…
Czułem przeogromne pragnienie przekroczenia tego progu, mimo, że nie wiedziałem, co spotka mnie po drugiej jego stronie…To było odczucie spowodowane bezwzględnym zaufaniem, że tam jest właściwe miejsce…właśnie dla mnie…
Gdy zamierzałem postawić krok do przodu nieziemska istota swoją stanowczą dłonią powstrzymała mnie…
„jeszcze nie pora „rzekła…karząc odwrócić się w przeciwną stronę…
Przed moimi oczami pojawiły się dobrze znane mi obrazy i ludzie…Byli to moi bliscy…przyjaciele, znajomi…i ja sam…
Wyglądało to jak jakiś film…powtórka z mojego życia widziana z boku…
Były to bolesne obrazy…wtedy po raz pierwszy poczułem autentyczny ból duszy, jakże obcy mi w dotychczasowym życiu. To było niesamowite uczucie…nie do opisania.
Największy ból, który przeszywał moją duszę wywoływały sceny, w których moi rodzice potrzebowali mnie, mojego przytulenia a mnie przy nich nie było…Widziałem też mojego synka, który oczekiwał najpiękniejszych słów miłości, a ja wtedy byłem zajęty, czym innym i tak niewiele czasu mu poświęcałem…Ujrzałem też moją
Ukochaną, która gdzieś w kącie popłakiwała, gdy czasami byłem dla niej nie miły…
To tylko takie niektóre obrazy…a było ich naprawdę wiele o różnej ciężarze moich grzechów…
Po obejrzeniu całej wizji mojego przeszłego życia wiedziałem, że muszę wrócić…i wróciłem.
Po „przebudzeniu” dowiedziałem się, że przeszedłem dwie operacje i że, że, że, że…
Najważniejsze jest jednak to, że od tamtego wydarzenia stałem się innym człowiekiem…Tam na tym szpitalnym łóżku doświadczyłem śmierci i zmartwychwstania…Później dochodząc do siebie w domu miałem czas na przeanalizowanie swojego życia krok po kroku od początku…
Byłem całym sercem spragniony zmiany…pragnienie dobra ulewało się z mojej duszy niczym strumień…i nawet nie przeszkadzało mi, że gdy jeszcze chorowałem los obok szyldu na moich drzwiach doczepił kartkę z napisem „uwaga zły pies”…
Teraz z perspektywy lat wiem, że Pan Bóg w różny sposób przekazuje ludziom potrzebę zmiany…dla mnie akurat wybrał takie doświadczenie i mając nawet na uwadze cały ból, jaki mnie po drodze spotkał jestem Jemu wdzięczny…Teraz wiem, co tak naprawdę jest najważniejsze…
Nie nadaje tej historii rangi „ życia po życiu” i nie zamierzam nikogo przekonywać do
wiary w moją opowieść…Nawet gdyby doświadczenie było tylko iluzją, faktem jest iż stałem się innym człowiekiem…Dla mnie to jest najważniejsze…

190 743 wyświetlenia
1575 tekstów
600 obserwujących
  • Irracja

    11 January 2011, 08:27

    ... nic nie pamiętam z tego zdarzenia... bo jak trzylatek może coś z tego pamiętać... tylko to wrażenie daru i piętna jednocześnie... tego co nie pozwala mi stać spokojnie... tego co pcha wciąż do szukania... sam nie wiem czego i po co... i to się ciągnie przez całe me życie...

  • IBELLA

    11 December 2010, 09:40

    Często ludzie tak właśnie opisują stan między życiem, a śmiercią ... znam osoby, które doświadczyły podobnych przeżyć ... To musiało być niesamowite ...

  • Krio

    11 December 2010, 00:17

    Gerardzie, to faktycznie ma swoją siłę. A że jest poparte faktami - jest. Nie chcę tu biadolić o NDE i OOBE, ale prawda, że ludzie którzy tego doświadczyli, wracali z o wiele "szerszym" światopoglądem i podejściem do różnych spraw. Każde wyjście z ciała - nawet niespowodowanie śmiercią kliniczną, naprawdę dużo uczy i wiele zmienia z życiu...
    Pozdrawiam.

  • giulietka

    10 December 2010, 21:44

    Gerardzie, przeczytałam kilka razy, to nie jest opowiadanie...
    To kawałek błękitu, skrawek nieba, promień słońca, cząstka Twej duszy, w której przekazujesz nam szept Tajemnicy Serca. Tajemnicy, z którą każdy z nas przychodzi na świat, ale tylko od nas zależy, czy nie zagubimy jej po drodze... Ten tekst jest cudownym znakiem i drogowskazem dla tych, którzy ją gdzieś zagubili, także dla mnie...

    Dziękuję za możliwość przeczytania tych słów...