Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pamiętnik świadka Antygony

Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

Wychodziłem właśnie z Biura Regulacji Chipów, kiedy ujrzałem niecodzienną scenę. Przy bramie stały kremoloty, czyli helikoptery, w których pali się ciała w trakcie lotu nad oceanem, by tam rozrzucić popioły. Kremoloty stały na tym podwórzu, gdyż w budynku, z którego wychodziłem, mieściło się również Biuro Ostatniego Lotu. W tym widoku nie było oczywiście nic wyjątkowego, ale nadzwyczaj dziwnie zachowywała się pewna kobieta przy ostatnim nadpowietrznym karawanie.

Była wątłej budowy, lecz z wielką siłą gołymi rękami kopała dół w wąskim pasie ziemi przy murze. Reszta terenu lśniła szklanym betonem. Zaciekawiony podszedłem do niej. Jej dzieło było głębokie na trzydzieści centymetrów i miało około pół metra szerokości. Nagle z budynku wybiegli czterej strażnicy Biura Ostatniego Lotu. Nie zdążyłem się nawet odezwać, gdy kobieta chwyciła ciało z najbliższego kremolotu. Dotargała je do prowizorycznego grobu i zaczęła szybko mówić:

- Bracie, robię to... o co prosiłeś - sapała ze zmęczenia. - Robię tyle... na ile mnie stać. Oto twój pogrzeb. Prawdziwy... jak zawsze chciałeś.

Ledwo położywszy ciało, zaczęła je obsypywać ziemią i zaraz potem wbiła przy głowie zmarłego brata niewielki krzyż.

Wszystko działo się w jednej chwili. Strażnicy szybko do nas dobiegli. Jeden z nich ostrym butem kopnął ją w twarz. Straciła przytomność.

- Panowie! - padając przy niej, krzyknąłem. I mnie spotkało to samo.

Ocknąłem się dopiero w lecącym kremolocie. Przez trójkątne okno widać było ocean aż po horyzont. Naprzeciwko mnie siedziała kobieta od kopania. Kopania i grobu, i w twarz. Przez dłuższy czas siedziała, patrząc mi w oczy. Później cicho powiedziała:

- Przepraszam pana, to przeze mnie pan tu jest.

- Dlaczego pani chciała zakopać tego mężczyznę? - zapytałem pretensjonalnie. - Prawo wyraźnie mówi, że...

- Wiem - przerwała mi. - Wiem, ale brat przed śmiercią prosił mnie o godny pochówek. Są przecież prawa, których nie wolno zamykać w kodeksach, a on wierzył, że tylko tak dostąpi...

- Proszę pani - tym razem ja przerwałem. - A gdyby każdy chciał być pochowany?

- Pochowany chciał być tylko mój brat, bo wierzył... - głos jej się załamał. - Dzisiaj nikt już nie wierzy. Dali nam życie, a my staliśmy się ciężarem, nie tylko dla naszych dzieci, wnuków, ale i prawnuków. To nie jest już życie, ale piekło na ziemi. Dali nam piekło, z którego przy pomocy "tabletki końca" możemy się wydostać. A wtedy co? Znowu piekło, tym razem wieczne, bez żadnych eutanazji. Wie pan, za co w zamierzchłych czasach palono ludzi?

- Za herezje?

- Najprawdopodobniej. Nasze prawo ustanowiło, że wszyscy pławimy się w herezji.

- Ale przecież nie ma miejsca na cmentarze - próbowałem wytłumaczyć to, co do tej pory uważałem za normalność.

- Dzisiaj nie ma ziemi dla umarłych, jutro zabraknie powietrza dla żywych. Nie wiem, co z nami zrobią, ale gdybym mogła, rzuciłabym się teraz do wody.

Pod stopami kobiety otworzył się właz. Spadła do oceanu. Mnie potraktowano jak świadka zdarzenia przy kremolocie i po kilkunastu godzinach udręk wypuszczono do domu.

57 026 wyświetleń
791 tekstów
82 obserwujących
  • Radek Ziemniewicz

    3 August 2012, 21:39

    Rodia, Lilicz Cię pobiła.

  • Radek Ziemniewicz

    3 August 2012, 21:36

    Cóż rzecz więcej? Aforyzmujesz.

  • Radek Ziemniewicz

    3 August 2012, 21:13

    Hekslej głównie o ruchaniu. I nie mówię, że to źle, czy że się pomylił.

  • Radek Ziemniewicz

    3 August 2012, 20:15

    Dzięki z serca za przeczytanie i opinie.
    Rodia, nie ukrywam, że musiałem być wtedy pod Orwella silnym wpływem. :)

  • giulietka

    1 August 2012, 00:06

    Jestem pod wrażeniem, to jest świetny tytuł zbioru opowiadań, który tym się powinien zacząć.

  • Radek Ziemniewicz

    1 August 2012, 00:03

    To chyba będzie taka porzucona miniatura. Napisałem ją ileś tam lat temu i teraz po drobnych korektach zostawiam tutaj ku pamięci dawnych czasów.

  • Evey

    31 July 2012, 00:07

    Nie wiem, co powiedzieć. Bardzo mnie wciągnęło, co się przeważnie nie zdarza. Czekam na drugą część. ;-)