Menu
Gildia Pióra na Patronite

TALERZ ZUPY FASOLOWEJ

fyrfle

fyrfle

Wtorek jest. To dobry dzień na prozę. Trochę tych wierszy do wstawienia mam, ale dla mnie to mniej ważny dział pisania, choć, gdy piszę o osobie dla mnie najważniejszej, to tak nie jest. A talerz dobrze skomponowanej zupy fasolowej każdemu się należy i to nie wiem, czy nie powinien być żarełkiem w poniedziałek, bo wtedy tych sił potrzebujemy najwięcej. A za talerzem dobrze skomponowanej fasolowej powinien iść drugi talerz, na którym są ziemniaczki tłuczone, porządny kopiec surówki i wielki gruby soczysty schabowy. Dlaczego więc w internatach w poniedziałek była jakaś cienizna? Wegańska cienizna albo prawie? Nie chce już mi się zachodzić w głowę, ale była cienizna, prawie wegańska cienizna. We wtorek była ta fasolowa i schabowy. A fasolowa dobrze skomponowana, to było coś. Fasolowa dobrze skomponowana, to będzie zawsze, na zawsze i dzień dłużej coś, bo rodzimy się, aby nie być trawożercami. Stąd fasolowa na początek i tak można tą fasolowąa w zasadzie przez następne cztery dni. Taka monodieta full.

U nas w lesie fasolowa, to się zaczynała od tego, że ją trzeba było wysiać, czyli najlepiej, żeby było najsmaczniej, to trzeba było wysiać dużego Jasia. Najpierw się szło do młodnika, a tam były samosiejki dębów. Nie miały światła, to rosły pionowo i strzeliście do góry, czyli chciały się wydostać do słońca. Były idealnym materiałem na podpory dla fasoli tyczkowej. Wycinaliśmy ich kilkadziesiąt i wkopywaliśmy do gleby w polu. Trzebierz ta nie była żadną dewastacją, gdyż i tak wcześniej czy później leśniczy kazał nam te samosiejki powycinać. Tak mieliśmy po 10 lat i już mieliśmy maczetę w dłoniach i dorabialiśmy wakacjami i nie tylko pracując w lesie. Rodzice wręcz tego żądali od nas i było to naturalne, bo obowiązywała prosta rosyjska zasad - nie rabotajesz, nie kuszajesz. Po prostu normalny chłopak spaliłby się ze wstydu, gdyby wakacjami nie pracował lub nie umiał kurze łba uciąć na pieńku do drewna na niedzielny obiad.

Tyczki były wbite, to przyszedł czas w maju i się przy nich wsadzało do gleby 3-4 Jaśki. Nasiona zawsze mieliśmy swoje. Zostawialiśmy na jesień najdorodniejsze fasole. Czasem się dokupowało coś, aby odnowić materiał albo wymieniało ze sąsiadami. Gleba była żyzna i gnojówki nie żałowaliśmy, to i Jasiek rósł na kilka metrów i miał wiele dorodnych strączków, a po drodze pięknie kwitnął. Tak się wykuwała miłość do ogrodnictwa i do piękna, bo kwiaty i bujność rosnącej fasoli była pięknem i potem te rosnące, grubiejące i wydłużające się strąki. Późną jesienią się tyczki wyrywało i wraz z lianami Jaśka kładło na ziemi i tam obrywaliśmy dorodne naprawdę strąki. Zaraz były łuskane i ziarna szły na strych, na siano do wysuszenia, a potem oczekiwały w specjalnych workach na fasolową.

Pisałem już, że sialiśmy też na fasolową kilka odmian białych i kolorowych fasoli niskiej. Sialiśmy ją pomiędzy krzakami ziemniaków i tam sobie rosła, a potem zbieraliśmy i suszyliśmy ją na specjalnych konstrukcjach z drewna, a potem wędrowała powiązana w snopki na strych na siano. Zimą łuskaliśmy ją. strąki były wysuszone na wiór. Mieliśmy poranione palce, poobrywane paznokcie. Nie lubiłem tego zajęcia, ale nikt się ojcu nie sprzeciwił, zresztą czemu? Robota uczy pokory i walki. Zamiast ćykać pracowaliśmy, zresztą na ćykanie było wiele czasu.

Najlepszą fasolową robisz Ty Kochana. Aż łyżka stoi od ilości Jasia. Wspomagana warzywami, ziemniakami i genialnymi przyprawami, śmietaną oraz rodzinnym wielce tajemniczym eliksirem smaku, fasolowa staje się przeżyciem do którego nic nie można porównać i wszyscy inni muszą oddać fartucha. Gotujesz duży duży garnek fasolowej, więc orgia smaku trwa cztery dni. Lubię gdy nalewasz fasolową. To misterium. Powstaje na talerzach menisk wypukły. Co tam menisk. Góra Jasia. A potem liturgia jedzenia i chwalenia Cię.

Wiosłujemy. Wiosłujemy i milczymy. Wiosłujemy i milczymy, najpierw pozwalając nieść się zachwytowi. Zachwytowi ze smaku fasolowej. Potem peany, peany, peany. I przechodzimy do rozmowy o życiu. Pracy. Pozapracy. Wrednym wirtualnym świecie. Złym tam bardzo świecie i złych w nim bardzo kobietach. Wreszcie nabieramy mocy i idziemy do dalszych prac fizycznych albo w pole. Umysłowych też niestety.

Fasolowa zbliża bardzo małżonków w miłości. Wyostrza spojrzenie na rzeczywistość. Czyni oceny niezależnymi i nieskrępowanymi, aż do bezkompromisowości. Powoduje, że wiele gotów jestem poświęcić dla wyrazistości wypowiedzi literackiej i przeciwstawić się.

Jeszcze pamiętam tamtą fasolową w tamtych puszkach, którą jako posiłki regeneracyjne otrzymywali mój tata,brat i szwagier, i siostra chyba też kiedy wszyscy pracowali w lasach państwowych jako drwale, pilarze, czy szkółkarze. Leśnik, to był styl życia, to było naprawdę coś. Być leśnikiem i dzieckiem leśnika,to była kasta piękna, pracy, uczciwości, uczynności, rodzinności.

Zrąb. Wielkie ognisko i palenie w nim drobnych gałęzi. Tworzyły się wielkie leje. Kozikiem się otwierało taką zwykłą metalową puszkę z fasolówką regeneracyjną dla drwala. Puszkę wstawiało się do gorącego piasku dookoła palącego się ogniska. Po kilkunastu minutach zupa pilarza, czy dziecka pomagającego rodzicom przy pozyskiwaniu gałęziówki była gotowa, a kilkanaście centymetrów dalej był śnieg i mróz. Na zrąb do takiej zupy zabierało się pajdy chleba z masłem i ucztowało się zapijając herbatą z termosa, jak kto miał termos. Przeważnie popijało się herbatą z butelki pow winie owocowym, która korkowana była substytutem korka z Trybuny Ludu. Tego smaku tej zupy nigdy nie zapomnę, jak się nie zapomina streszczeń z plenum KC na szpaltach tamtych Trybun Ludu.

Jeszcze w latach początku trzeciego millenium,kiedy jeździłem w rodzinne strony na grzyby, jagody i ostrężyny albo maliny, lub po prostu pozbierać w kupę po kolejnych klęskach, to zdarzało mi się gdzieś w tych lasach znaleźć skorodowaną puszkę ze zupą, która była śniadaniem u Tiffanyego robotnika leśnego i jego dzieci. Takie wspomnienia niewielu są dane. Czuję się szczęśliwcem i wybrańcem gwiazd. Dane mi było przeżyć coś, co przytrafiło się nielicznym. Jadłem zupę fasolową z puszki w lesie, pomagając tacie w jego robotniczym trudzie, który to trud, naprawdę ciężka robota, ostatecznie dawała nam chleb.

Jeszcze napiszę, że od dzieci z Irlandii, dostaliśmy torbę bio fasoli od tamtejszych farmerów. Fasola jest drobna i wielokolorowa. Powiedziały nam, że jest to typowy zestaw na przepyszną klasyczną zupę fasolową, tamtego szczególnie bliskiego nam narodu. Wierzę im, że fasola jest BIO. Irlandczycy są bardzo uczciwi,zwłaszcza farmerzy. Nawet część z tych fasoli weźmiemy sobie na materiał siewny. Byliśmy w Irlandii i widzieliśmy tamtejsze rolnictwo. Jest naturalne, proste i w zgodzie z naturą. Dlatego kiedyś, ale w tym jeszcze roku ugotujemy tę wspaniałą fasolową.Pewnie wtedy, kiedy nasze dzieci powrócą z emigracji i skończy się wreszcie ich czas rozłąki z nami.

Talerz fasolowej zupy. Czasem do wielości Jasia dodany zagęstnik z mąki, że jest bardzo treściwa.A żeby była jeszcze bardziej pożywna, to niektórzy dodają boczek wędzony i kiełbasę. Wtedy wystarczy kromka chleba i nie trzeba drugiego dania. Fasolowa z kiełbasą i boczkiem wędzonym przypomina nieco wojskową grochową. Pewnie kombinacji przy tej zupie jest wielość. Robią też fasolkę po bretońsku w formie zupy. Tak. Obiad, którego elementem jest fasolowa, czy jedynym elementem, to jest przeżycie. Je się i rozmawia. Styl życia. Prostota i piękno. Pewno, że to miłość. Do fasolowej, rozmowy i miłości trzeba dojrzeć.Tak wielu nigdy to nie będzie dane. Tak bardzo wielu nie rozumie o czym to opowiadanie. Nie oskarżam ich. Nikt ich nie nauczył, a sami nie potrafili nawet pomyśleć, że tak można.

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • kuloodporna

    13 April 2021, 20:49

    Tu chyba tak na prawdę ta FASOLOWA to takie smakowite tło na inne zagadnienia upływającego czasu i zachodzących zmian w ludziach....w nas samych jacy byliśmy itd. itd.......oraz o celebracji posiłku z ukochanymi.......o tym, że można być nie mówiąc bez sensu żeby zakleić ciszę i to jest słodkie i takie prawdziwe posiłek a po nim spokojna rozmowa ......🌼🌼🌼😊

  • kuloodporna

    13 April 2021, 20:32

    No i podsunąłeś mi dobre danie na obiadek .....dziękuję.....😉🌼🌼🌼

    od fyrfle
  • kukaczka

    13 April 2021, 05:58

    i w tym bukiecie słów fasolowa staje się przeżyciem !
    dziękuję mniam.

    • fyrfle

      14 April 2021, 05:10

      Dziękuję.