Menu
Gildia Pióra na Patronite

O wszystkim i o niczym

Sheldonia

Sheldonia

To tylko parę zbiczatrzaśnięć
kiedy tutaj ostatnim razem
o swych ciężarach nic nie wiedząc
mknąłem teraźniejszości ścieżką.
Tych miejsc już nie da się ożywić.
Naprawdę, lepiej je omijać.
Starać się nie czuć tych zapachów,
co w końcu też kiedyś przeminą.
Jak ja
z czasem
minąłem
się z Tobą.
(...)

W. Kuczok

Okruszki w zwolnionym tempie spadają na chodnik, niektóre odbijają się i wyskakują na kilka milimetrów w powietrze... Gołębie szybko biegną, szybciutko dreptają, by być pierwszym, by dopaść kawałek bułki przed kolegami, by zjeść, by złapać w dziobek, by... by... by...
Okruszki w zwolnionym tempie wysypują się ze smukłej dłoni i szybują powoli w przestrzeni i gołębim oczekiwaniu... W tym czasie zdarza się wiele rzeczy. Obserwujmy:
Łysy mężczyzna trąca kobietę, z głową ukrytą w dłoniach, czerwoną różą. Ona parska śmiechem, ale już się uśmiecha, już czuć, że atmosfera nie jest napięta, już widać że oczy wesołe, że ruchy lekkie, że już dobrze, już dobrze... już nie trzeba twarzy chować w dłoniach, nie trzeba wypłakiwać życia, rozmieniać go na łzy... Już widać, że radość, że szczęście, ale jeszcze powie, jeszcze powie niby obrażona: "Głupek..."
Okruszki spadają na kostkę brukową, gołąb ze złamaną łapką (czy gołębie mają łapki?) biegnie szybciej od innych, musi przeżyć, ma trudniej niż inni, musi walczyć, walczy... Zjada najwięcej, przypadkowo ręka z bułą wysypuje się zawsze jakoś w jego stronę... Stadko gołębi się zwiększyło, uśmiech Ręki Karmiącej, kruszącej pieczywo na drobinki... to nic, że wchodzi pod paznokcie, to nic... One są takie śmieszne...
Okruszki w zwolnionym tempie przesypują się przez palce i spadają powoli niczym zimowy puch, a tymczasem...
Przez idealnie czystą szybę sklepu z biżuterią widać młodego mężczyznę pochylającego się nad pierścionkami lezącymi na ladzie, które postawiła tam ekspedientka, którą zasłania ciało mężczyzny. Szuka pierścionka zaręczynowego, waha się, zmienia, sprawdza kamień pod światło, uśmiecha się do kobiety za ladą. Nie może się zdecydować do końca, chociaż po tym jak często sięga po jeden konkretny pierścionek wiadomo, że już wybrał, chociaż sam nie do końca zdaje sobie z tego sprawę... Wróci po niego. On już jest jego, za kilka dni będzie Jej... Oddaje pierścionek ekspedientce, żegna się i wychodzi... z uśmiechem na ustach, uśmiechem do wszystkich. Spotyka go tylko nerwowe: "Co się tak głupio szczerzysz idioto!?" z ust starszego faceta z wąsem, wychodzącego z banku...
Okruszki nie mają szans zasypać ziemi u stóp białością bułki, wszystko od razu zostaje pochłonięte przez gołębie. Gdzie one to mieszczą? Odlatują przecież dopiero wtedy, kiedy skończy się im rzucać jedzenie... Więc gdzie im się to mieści, gdzie...?
Okruszki znów ukruszone wypełniają prawą dłoń, ptaszki czekają, podchodzą całkiem blisko, nie boją się... Głód silniejszy od strachu? Fragmenty bułki sypią się w zwolnionym tempie, oczekiwanie, oczekiwanie przerywane gruchaniem gołębi i człapaniem gołębich nóżek... Opodal siedzi ekipa robotników, którzy rozkopali połowę miasta, i którzy robią niesamowity hałas różnymi maszynami. Akurat ta grupa zajmuje się układaniem chodnika... Są to młodzi chłopacy, pracujący w wielkim upale w środku miasta narażeni na pogardliwe spojrzenia Panów Z Teczkami śpieszącymi się do prawdziwej pracy ... Zanim okruszki opadają na ziemię jeden z robotników podnosi wzrok na piękną dziewczynę w krótkiej sukience i sandałach na płaskim obcasie. Jest piękna, sama Karmiąca Ręka nie potrafi od niej odwrócić wzroku... Rozmawia przez komórkę, idzie powoli, wiatr rozwiewa jej długie, proste czarne włosy... Jest śliczna, jej fioletowa sukienka dodaje jej dziewczęcego uroku... Ma opalone, długie nogi, w których pewnie kroczy po świecie... Chłopak patrzy na nią jakby zobaczył anioła. Nie ma w tym nic z obleśnych spojrzeń tak charakterystycznych dla robotników... Patrzy na nią, jakby nagle doznał olśnienia... Patrzy tym intensywniej, im mniej wierzy, że uda mu się ściągnąć jej wzrok na siebie... W końcu przypadkowo jej anielskie oczy skupiają się łaskawie na jego twarzy... Chłopak uśmiecha się promiennie, czuje że właśnie odnalazł sens, że to chyba po to całe to życie, trud, że warto... Dziewczyna powoli unosi wargi w górę, patrząc chłopakowi w oczy, które rozlewają się pod wpływem jej uśmiechu... Chłopak myśli intensywnie, może chciałby zapytać o numer telefonu, chociaż o imię... przecież nie może pozwolić jej tak po prostu odejść... Chłopak zachęcony uśmiechem dziewczyny drga delikatnie, jakby zaraz miał się podnieść z kolan i podejść, ale zanim udaje mu się wykonać jakikolwiek ruch, zostaje sparaliżowany jej pięknym, długim środkowym palcem, z paznokciem pomalowanym na soczysty pomarańcz, skierowanym prosto w jego stronę. Kontrast bije po oczach: ta jej anielska dziewczęcość, niewinność ubrana w fiolet sukienki kontra obrażający perwersyjno-pomarańczowy palec... Chłopak zastyga z uśmiechem na ustach, mina mu rzednie... Nie wierzy, że to już, że złudzenie prysło tak szybko... Zanim wróci z powrotem na ziemie, sprawdza, czy żaden z kolegów po fachu nie widział jego porażki... Anielskie chwile kończą się na Ziemi zdecydowanie zbyt szybko, gdy okruszki tylko musną płytę chodnikową czar pryska...
Mały popłoch wśród gołębich nóżek, gruchanie, kąsanie rywali, by się przecisnąć, by być bliżej, by zjeść więcej, by... by... by... Coraz mniej pieczywa w dłoni, coraz mniej okruszków... One też wiedzą, że to ostatnie chwile leniwego polowania na jedzenie. Palce kruszą bułkę na drobne kawałeczki, delikatnie, wręcz z czułością... Gołębie czekają, a czekanie umilają sobie skubaniem po łepkach swoich kolegów.
Z naprzeciwka idzie chłopak z dziewczyną, która kilka razy próbuje go złapać za rękę. Jego bezwolnie przelewa się jej przez palce. Jest smutna, ale mówi dużo, o niczym praktycznie, uśmiecha się, bo gdzieś przeczytała, że mężczyźni wolą kobiety uśmiechnięte, ponieważ wydają się im bezproblemowe... Więc trajkocze o ostatniej książce, którą przeczytała i opowiada najciekawsze momenty, uśmiecha się przy tym, uśmiechem jakiego mogłaby jej pozazdrościć niejedna z kandydatek na miss, które uśmiechać się muszą. A on nie słucha... Minę ma bez wyrazu, patrzy przed siebie, idzie zdecydowanie. On nie jest na spacerze, on zmierza z punktu A do punktu B, ona myśli, że chodzą bez celu, byle razem... On wcale nie jest obok niej, wcale jej nie słyszy, nie widzi... Jest kilkanaście kilometrów stąd, przy innej, którą poznał jakiś czas temu. Myśli o innej, którą też ktoś teraz ściska mocno za rękę... Zanim znikną całkiem za rogiem, zanim na zawsze znikną nam z oczu, jeśli się przyjrzymy... jeśli tylko dokładnie się przypatrzymy twarzy dziewczyny, zauważymy, że coś lśni i spływa po policzku... Zauważymy, że już nie sięga po zimną dłoń zwisającą obok.
Bułka się kończy, gołębie jak na komendę wzbijają się w powietrze i odlatują w nieznanym nam kierunku. Może jeszcze kiedyś je spotkamy, dokładnie te same, tylko karmić będziemy je w innym mieście. Może spotkamy tych samych choć nie tych samych bohaterów dnia codziennego, grających w naszym życiu małe, nic nieznaczące epizody... Epizody, z których możemy wyciągnąć sporo nauki o życiu, o człowieku... Ale czy w ogóle warto to robić? Godzina siedzenia na ławce przy karmieniu gołębi i obserwowaniu ludzi, a człowiekowi tak ciężko na sercu... z tymi widokami, z tą wiedzą, z tymi myślami... Lepiej nie patrzeć, nie dostrzegać... Świadomość, że każdego spotyka w ciągu życia tak wiele rozczarowań, że to nie tylko my obijamy się o ściany życia, wcale nie jest taka budująca...
Podchodzę do drewnianej budki i u miłego sprzedawcy kupuję pięć różnokolorowych bransoletek z małych, drewnianych koralików. Uśmiecha się... Schodząc po schodach na dworcu, dostrzegam łysą kobietę z wyciągniętym koszyczkiem w dłoniach. Jej oczy... Jej oczy nie patrzą na mnie, jej oczy patrzą przeze mnie... O czym myśli, gdy tak siedzi i czeka? Czy ma kogokolwiek bliskiego, kto przytula ją, gdy wraca do domu? Czy w ogóle ma dom...? Nie mam pieniędzy, ale nie mogę przejść obok niej tak po prostu... Ściągam jedną z dopiero co kupionych bransoletek z nadgarstka i nie patrząc jej w oczy, wrzucam do koszyka. Odchodzę, ale jej oczy nie przestają mnie prześladować. Wracając pociągiem ciągle widzę tylko jej oczy, jej oczy i łysą głowę, twarz pozbawioną brwi i różowy sweter...
Wychodząc z pociągu zahaczam o coś ręką, gumki w bransoletkach pękają, a kolorowe koraliki w zwolnionym tempie rozpryskują się na wszystkie strony... Stoję pośrodku tego wszystkiego, na peronie pierwszym i zlatują się do mnie gołębie, myśląc, że ktoś rozsypał im ziarenka. Odlatują po chwili rozczarowane, oszukane, że to wcale nie jedzenie... Nawet gołębie nie mają łatwego życia, w czym się tylko utwierdzam, gdy czekam na autobus, a jeden z nich wpada zwyczajnie pod samochód... Oczy łysej pani dostają tło dźwiękowe: głuche uderzenie gołębia o maskę auta... Mam dość. Siadam na ławce obok przystanku, zamykam oczy, zakładam słuchawki... Nie chcę widzieć, słyszeć, czuć i myśleć... Siedzę więc w swoim azylu, w sobie i nie widzę matki targającej swojego dzieciaka za rękę, dzieciaka z mokrą plamą na pupie... nie widzę psa bitego smyczą przez swojego pana w parku naprzeciwko, psa bitego za to, że szczeka... nie widzę bezdomnego ciągnącego za sobą całe swoje życie w małym wózku na kółkach, zmierzającego w stronę dworca, z którego niedawno wyszłam... nie widzę wybiegającej z bloku z płaczem dziewczynki, za którą biegnie wściekły ojciec z pasem...
Siedzę, nie słyszę, nie widzę i tylko w myślach powtarzam niczym mantrę, że wszystko byłoby inaczej, gdybyś Ty był obok, gdybyś był obok, gdybyś był obok, gdybyś był obok, gdybyś był... Wszystko byłoby inaczej, gdybyś był obok.

4848 wyświetleń
120 tekstów
43 obserwujących
  • Sheldonia

    23 July 2012, 13:43

    Dziękuję Wam wszystkim, że zostawiacie po sobie ślad... To bardzo motywujące. Pozdrawiam:)

  • 23 July 2012, 12:41

    Przepiękny tekst... Tak bardzo realistyczny, że na chwilę oderwałam się od rzeczywistości i stałam się tym obserwatorem wśród owych gołębi...

  • 10 July 2012, 00:44

    To takie życiowe, różnice pomiędzy tym jak świat widzimy, a jak chcielibyśmy go postrzegać.
    Te małe rzeczy, wydarzenia, które nic nie znaczą w naszym życiu, a dla innych mogą być jego całkowitą zmianą. Przecież to dzieje się cały czas, dookoła każdego.
    Gdyby tylko ten ktoś był obok...
    Tak, gołębie chyba faktycznie mają łapki:)

  • Albert Jarus

    1 July 2012, 19:54

    "gdybyś był a nie bywał..." tak się jakoś przypomina...
    i po mojemu gołębie mają łapki