- To może zacznijmy od stroju. Pokaż, co ty masz tam w szafie. - Że co?!- krzyknęłam. Rozumiem, że chce mi pomóc, ale dlaczego niby mam wybebeszać swoją szafę. Choć może to nie tak głupi pomysł…- Ok. Zaczęłam wyciągać wszystkie sukienki i spódnice z szafy, a później przeszłam do opróżniania komody. Kiedy już wszystko leżało w każdym możliwym miejscu mojego pokoju, padłam zmęczona na łóżko. - Happy? - No raczej nie. Popatrz na to wszystko.- zatoczył ręką w koło, a ja popatrzyłam na swoje ciuchy. - Co z nimi nie tak?- jęknęłam. - Kto chciałby ubierać się tak jak ty?- Westchnął.- Chyba tylko podstarzała księgowa. Same szarości, biele i nudne brązy. A gdzie miejsce na wystrzałową czerwień? - Yyyy… Raczej boję się eksperymentów. - Chodź, zabieram Cię na Twoje pierwsze, porządne zakupy!- Błysnął olśniewająco zębami i pociągnął mnie za rękę. Zaparłam się nogami i nie pozwoliłam wyciągnąć. - Ale ja nie mam kasy! - Myślę, że da się to jakoś załatwić.- Pogmerał chwilę w kieszeni, z której wyciągnął kartę kredytową.- Jak myślisz, ile pieniędzy da się zgromadzić przez trzysta lat? *** - I jak?- krzyknął do mnie zza zasłonki przebieralni. Popatrzyłam jeszcze raz do lustra. Byłam prawie goła, ale chyba tylko w mojej opinii. Cóż, trochę ładniej niż zwykle wyglądałam. Może nawet pięknie. Wyjrzałam na zewnątrz, a on mnie wyciągnął i aż gwizdnął z zachwytu. - No nie wiem, nie czuję się zbyt dobrze. - Nie przesadzaj! Jest cudownie, jak Aaron Cię zobaczy, to aż padnie z zachwytu. - Ale…- zaczęłam. - Żadnego ale. Teraz musi coś zrobić z Twoją fryzurą. Zawlekł mnie do jakiegoś cholernie drogiego salonu i posadził na fotelu. Gdzieś znikł, a ja zaczęłam wpatrywać się w swoje odbicie. Coś ze mną nie tak? Przecież mam ładne włosy. Piękny, długi szatynowy warkocz, marzenie każdej dziewczyny. - Każdej małej dziewczynki, a nie dorosłej ponętnej kobiety- powiedział wampir gładząc mnie po odsłoniętych ramionach. - Czytasz w moich myślach?! - Nie.- Zaśmiał się i popatrzył na mnie rozbawiony.- Nie jestem tym laleczkowatym Edwardem. Zobaczyłem jak gładzisz ten warkocz. Podeszła do mnie fryzjerka, a Eric oddalił się. Zerknęłam przestraszona na kobietę, która już chwytała za nożyczki. Nie! Tylko nie mój warkocz! Nie usłyszała mojego wewnętrznego krzyku. Zdjęła gumkę i zabrała się za ostre strzyżenie. Na podłogę zaczęły spadać pierwsze kosmyki. To nie może się dziać naprawdę! Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam aż stęknęłam ze zdziwienia. To nie ja! - Podoba się?- spytała fryzjerka. Obróciłam głową na prawo i lewo. Pomachałam tym, co zostało z moich włosów. Podoba mi się? - Taaak- wyjąkałam łamiącym się głosem. To było cudowne! Miałam włosy ścięte na pazia. Większości dziewczyn nie wygląda ładnie z taką fryzurą albo boi się, że będzie wyglądała jak jakiś babochłop. A ja? Chyba wyszło mi na dobre.- Dziękuję pani. *** - Gotowa podbić serce Aarona? - Nie- wyjąkałam i wywinęłam się spod drzwi wyjściowych. Zaczęłam uciekać do sypialni, ale Eric złapał mnie w połowie drogi. Zaczęłam się wyrywać, ale Eric nie dał się tak łatwo. - Letho, posłuchaj mnie. Jesteś naprawdę wartościową kobietą, nie pozwól się tłamsić.- Spojrzał mi w oczy, a ja się uspokoiłam.- Teraz czas na najważniejszą lekcję. Pokaż, że potrafisz uwieść faceta… - Nie, nie chcę. Nie potrafię.- Złapał mnie za podbródek i popatrzył intensywnie w oczy. - Potrafisz, naprawdę. Zrób to samo, co tamtej zimowej nocy, wtedy kiedy straciłem dla Ciebie głowę. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Ja coś zrobiłam? Sięgnęłam pamięcią wstecz i odkopałam wspomnienia tamtej maskarady. Zmrużyłam zalotnie oczy i popatrzyłam na niego. Prześliznęłam się wzrokiem po jego ustach i znowu spojrzałam w oczy. Zwilżyłam usta koniuszkiem języka, a palcem przesunęłam po zarysie jego szczęki. Nagle odkryliśmy pomiędzy nami to samo przyciąganie, co wtedy. Nasze ciała zapłonęły pożądaniem. Przesunął ręką po moim boku i zatrzymał się w talii. Zanurzyłam palce w burzy jego czarnych włosów. Gdzieś w oddali dało się słyszeć alarm samochodu. Otrzeźwieliśmy. - Doskonale. Zdałaś na piątkę. *** Weszłam do biura zarzucając lekko biodrami i rozejrzałam się dyskretnie, ale nigdzie nie zauważyłam Aarona. Zaczęłam kierować się do swojego malutkiego pokoiku, kiedy usłyszałam brzęk tłuczonego. Zajrzałam ciekawa do naszej małej jadalni i zastałam tam Aarona z rozdziawionymi ustami. Patrzył na mnie oszołomiony i zaskoczony. - Letho? To ty? - Nie, sierotka Marysia i siedem krasnoludków.- I wyszłam, żeby jak najszybciej dojść do swojego biurka. Jednak za mną odezwały się ciężkie kroki mężczyzny. - Letho! Zaczekaj!- Stanęłam i odwróciłam się powolutku. Przechyliłam głowę zaciekawiona.- Skąd taka zmiana? Nie poznaję Cię. - A nie mogę? Po prostu stwierdziłam, że nie chcę dalej szaromyszkować. - Dasz się wyciągnąć na kawę? Dzisiaj? Koło osiemnastej? - Nie mogę.- Pokręciłam głową, a jego mina zrzedła. Zaśmiałam się.- Ale jutro na lunch chętnie z Tobą pójdę.
hmm.. bardzo ciekawe :) (a tak Ps. rozumiem ze chodziło o brzęk tłuczone szkła? zabrakło ci tego słowa:)) czekam na ciąg dalszy.. mam nadzieję że wampirek jednak skradnie jej serce ;) pozdrawiam baśka