Menu
Gildia Pióra na Patronite

My cywilizowani

PetroBlues

PetroBlues

To było równie porażające co wkurzające. Każdy przecież wkurzyłby się gdyby o trzeciej nad ranem potężny huk nagle wyrwał go ze spokojnego snu. Bartek wybiegł na ganek w samych bokserkach i w jednej chwili zaniemówił. Na środku podwórka nie wiadomo skąd pojawił się ogromny lej o średnicy co najmniej kilku metrów. W centrum wyrwy znajdowała się szara kula wykonana z czegoś przypominającego metal. Nie była specjalnie duża. Jej średnica nie przekraczała metra. Po chwili na jej środku pojawiło się okienko, z którego wypełzło coś z wyglądu nieco przypominającego przegniłego ziemniaka, ale jego barwy próżno było szukać w ludzkim rozumie. Bartek próbował uciekać ale gdy tylko skierował wzrok ku drzwiom jakaś dziwna siła sprawiła, że nie był w stanie zrobić nawet jednego kroku. W jednej chwili to małe kartoflowate coś odebrało mu wolną wolę.

- Nie bój się! – Chłopak usłyszał w głowie skrzekliwy głos, ale nie potrafił dostrzec w jaki sposób istota do niego przemawia. – Przybywam w pokoju! Jestem posłem planety Fluksus położonej w sąsiedniej galaktyce. My Fluksjanie odkryliśmy życie na tej wodnej planecie. Zostałem wysłany, by poznać waszą cywilizację i nawiązać stosunki dyplomatyczne.
Głos ucichł a niewidzialne więzy puściły. W pierwszej chwili chłopak chciał wziąć nogi za pas, ale jednak się powstrzymał.
- Jestem Bartek. – Odparł nieco dygocącym głosem. – Tu jest Polska. W czym mogę pomóc?
- Potrzebuję źródła informacji o tej planecie. – Odpowiedział skrzekliwy głos.
Chłopakowi przyszło na myśl tylko jedno źródło spełniające przynajmniej w jakimś procencie wymagania stwora.
- Mam takie źródło w moim domu. – Rzucił bez zastanowienia wskazując drzwi.
Stwór zaczął się powoli zbliżać. Bartek trochę niechętnie wpuścił go do środka, ale coś mówiło mu, że lepiej tego robala nie wkurzać. Poszli od razu do komputera. Chłopak uruchomił router i wskazał stworowi urządzenie. Fluksjanin bez słowa wyciągnął spod swoich fałdek coś co przypominało mackę, albo jakiś rodzaj odnóża i wpiął się za jego pomocą w gniazdo USB. Przez kilka minut trwał w bezruchu wydając tylko z siebie odgłos podobny do smażącej się na patelni skwarki. W końcu jednak „odłączył się” od komputera.
- Jestem zawiedziony. – W głowie chłopaka znów pojawił się głos stworzenia. – Polonianie to tylko jedno z plemion na waszej planecie. Widziałem już wiele podczas moich licznych podróży. Planety prowadzą ze sobą wojny, ale nigdy obywatele tego samego globu nie walczą i nie zabijają się między sobą. A wy nie dość, że to robicie to jeszcze zorganizowaliście się w celu rywalizacji. Podzieliliście się na plemiona i wyniszczacie się między sobą. Wy Polonianie jesteście chyba najgłupszym z waszych plemion, bo walczycie również między sobą i to bez większego powodu. Przeczytałem, że wasza planeta nazywa się ziemia. To także mnie dziwi zważając na to, że lwi procent waszego globu stworzony jest z wody, a nie z gleby. My Fluksjanie jesteśmy pokojowi, nie prowadzimy wojen, ale jeśli odkryje was ktoś z którejś planety wojowników to zmiotą was w pył w bardzo krótkim czasie. Nie będziecie w stanie walczyć nawet z najsłabszym najeźdźcą, bo nie potraficie się zjednoczyć. Już na starcie jesteście przez to przegrani.
Stwór zakończył monolog i zaczął się wycofywać w stronę wyjścia. Bartek stał na środku pokoju z otwartymi ustami i choć bardzo chciał, nie wiedział co odpowiedzieć. Stworzenie z innej planety po kilkunastu minutach obserwacji wyciągnęło wnioski do których nie potrafią dość całe pokolenia ludzkości. Szokowało go, ile prawdy było w słowach przybysza z kosmosu. Nawet wzmianka o Polakach miała w sobie coś z prawdy. Robal znikł. Chłopak wybiegł na podwórko, ale zobaczył tylko górę piachu, którą stwór najwyraźniej zasypał lej wyrwany przez uderzenie jego pojazdu o ziemię. Całe to wydarzenie trwało może pół godziny, a tak bardzo zmieniło sposób myślenia młodego człowieka. Bartek żałował tylko, że nikt inny nie zdążył spotkać się z przybyszem, który chociaż niezbyt urodziwy, miał miłe usposobienie. Może gdyby ludzie usłyszeli jak widzi ich istota przybywająca z innego świata, z innej rzeczywistości, to zmieniliby swoje postępowanie? A może, tak jak w przypadku każdej innej sensacji, pokrzyczeli by trochę a potem zapomnieli o sprawie.
- Wszyscy jesteśmy ludźmi. – Rozmyślał chłopak. – Żyjemy na jednej planecie i przecież tak niewiele nas dzieli. Mimo to nie potrafimy żyć ze sobą w pokoju. Nie potrafimy podać sobie dłoni i się zjednoczyć. A my Polacy musimy walczyć nawet z własnymi rodakami. Gdzie tu logika? Tak trudno mieć dla siebie trochę wyrozumiałości i po prostu zwykłej ludzkiej życzliwości? To przecież nie jest trudne, a nawet potrafi sprawić sporą przyjemność. Dziwny jest ten świat.
Bartek westchnął tylko w duchu, wziął w dłoń pilota i zasiadł przed telewizorem z kubkiem gorącej herbaty. Przed oczami przesuwały mu się obrazy, mózg jednak nie za bardzo je rejestrował. Bardziej zajmowało go jedno pytanie. A co jeśli na ziemię przyleci kiedyś też obywatel którejś planety wojowników?

48 114 wyświetleń
592 teksty
92 obserwujących
  • PetroBlues

    28 February 2013, 16:36

    No dokładnie, pisałem z pamięci, po swojemu, sens ten sam, ale masz rację:)

    Opowiadanie, jak opowiadanie, dziękuję.

  • PetroBlues

    27 February 2013, 23:04

    Jak to powiedział Einstein "Nie wiem czy będzie trzecia wojna światowa, jestem jednak w stu procentach pewien, że nie będzie czwartej."

  • WilceeQ`

    27 February 2013, 22:31

    Jesteś naiwny, ale to piękne. Tak czy inaczej miłość na "stołeczkach" jest równoznaczna z tragizmem. Nie wszędzie się nadaje... niestety.

  • PetroBlues

    27 February 2013, 22:28

    Karabin, armata czy gołąb na dachu...może jestem naiwny...ale myślę, że miłość, po prostu miłość.

  • WilceeQ`

    27 February 2013, 22:16

    Nie chce mi się czytać innych komentarzy - zła ze mnie kobieta.

    Co do "opowiadania" to science fiction nie fantasy - coby nie było wątpliwości.
    Masz na samym początku powtórzenie, zapewne zamierzone, ale jednak :D

    Co do samego opowiadania, rozbawiło mnie. Kartofel prawiący o mądrości... Ciekawe. Szybciej bym powiedziała, że człowieczeństwo to zabawki czegoś ponad "nad ludzi" zwij jak chcesz, którzy traktowali nas jak zwierzątka - jeśli przylecą to tylko po to by nas zabić - zbędne śmieci się wyrzuca. [...]

  • PetroBlues

    27 February 2013, 18:37

    O Tym, czy w razie wojny potrafilibyśmy się zjednoczyć można dyskutować. Ja zauważyłem, że mentalność dzisiejszych młodych ludzi jest zupełnie inna niż naszych rodziców, dziadków. Nie ma przywiązania do kraju. Wielu z którymi rozmawiałem stwierdziło, że pewnie w takiej sytuacji wyjechało by do bezpiecznego miejsca. Dziś nie ma tego czucia "jestem Polakiem" itp. Dziś młodzi nie są przywiązani nawet do miejsca swego urodzenia, co dopiero mówić o ojczyźnie. Owszem, wiem, że są i tacy którzy nadal mają w sercu te wartości, ale jakoś rzadko ich teraz spotykam. Poraża mnie to wszystko, bo sam przecież nie jestem stary...

    Dziękuję za przeczytanie i opinię, pozdrawiam.
    Piotrek.

  • PetroBlues

    27 February 2013, 18:00

    Krytyka nie jest niczym złym Lubię ją, bo dzięki niej się uczę. Wracaj i krytykuj ile wlezie:) Ja także postaram się nie pozostać Ci dłużny:)

    Do czołówki mnie nie pchaj, czuję się niezręcznie wśród naprawdę nieźle piszących, bo nie jestem jednym z nich. Chłop nie powinien pchać się na salony szlachty i niech tak już zostanie:)

    Miłego:)

  • Albert Jarus

    27 February 2013, 17:53

    Absolutnie uwielbiam bajki, mam nadzieję, że nie zabrzmiało to krytycznie, bo szczerze powiedziawszy jesteś w mojej czołówce na cytatach i wracać do Ciebie będę z wielką chęcią.
    Pozdrawiam

  • PetroBlues

    27 February 2013, 17:30

    Albert, bo to jest bajka:) Taka nieudolna fantastyka:P Dziękuję, za to, że czytasz i komentujesz, to dla mnie bardzo ważne:)

    Pozdrawiam:)

  • Albert Jarus

    27 February 2013, 17:23

    Ładnie, choć w porównaniu do poprzednich, a świeżo mam je w pamięci, to brzmi jak bajka.
    Problem o tyle ciekawy, że nie trzeba patrzeć na planetę, ludzie mieszkający pod jednym dachem, których łaczą więzy krwi nie potrafią ze sobą żyć, to co dopiero obcy nam ludzie.
    Lubię jak poruszasz takie problemy. Warto o tym rozmawiać.