Menu
Gildia Pióra na Patronite

Chibusa Cz.1

PetroBlues

PetroBlues

To był chyba najbardziej pokręcony dzień w moim życiu. Przebudziło mnie dziwne skubanie w duży palec u stopy. Po chwili okazało się, ze to mój kochany kot domaga się śniadania. Jak to bywa w sobotę, zwlokłem się z łóżka dość niechętnie. Podreptałem do kuchni i napełniłem futrzakowi miskę. Udałem się do łazienki i po kilku długich minutach to coś, gapiące się na mnie w lustrze z niezbyt ciekawą miną i jeszcze mniej ciekawą fryzurą, zaczęło przypominać mnie. Następnie poczłapałem do kuchni, by zaspokoić głód. W końcu, nie tylko kot w tym domu wymaga nakarmienia. Był to najzwyklejszy sobotni poranek aż do momentu, w którym odwiedził mnie zaprzyjaźniony sąsiad mieszkający piętro niżej. W zasadzie, to nawet nie tyle odwiedził, co wpadł z takim impetem, że omal nie wyważył drzwi wejściowych. Był to bardzo dziwny widok. Alek wyglądał, jakby go piorun strzelił i to zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Oczy miał wybałuszone, włosy sterczały mu na wszystkie strony i cały był uwalony trawą.

- B-bartek, m-musisz to z-zobaczyć – wydyszał, gdy już zdołał złapać oddech.
- Co ci się stało?! – zapytałem, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Mi? A co mi się miało…aaa, nie, nic, Walendziak świeżo skosił trawnik, na który wpadłem, gdy się wywaliłem na rowerze. Nie o to chodzi, chodź ze mną, musisz coś koniecznie zobaczyć. – wybełkotał.
- Dobra, dobra. Mogę się chociaż ubrać?
Machnął tylko dłonią na potwierdzenie i oparł się o ścianę w korytarzu, wciąż głośno dysząc.
Dziesięć minut później byłem gotowy. W sumie nie za bardzo chciało mi się wychodzić, ale byłem ciekaw co takiego mogło się stać. Wyszliśmy na osiedle i kumpel poprowadził mnie w stronę gęstwiny, która porastała brzeg miejscowej rzeczki. Oczywiście, jeśli rzeczką można nazwać brunatny strumyk, w którym więcej jest błota i śmieci, niż wody. Weszliśmy trochę głębiej w krzaki i w końcu to zobaczyłem. Widok był co najmniej szokujący, ale zarazem też ujmował. Spod jednego z krzaków patrzyły na mnie ogromne, błyszczące oczy. Ich właścicielem było coś, co trochę przypominało niewielkiego psa ubranego w małą, psią, brązową zbroję. Odnóża ledwo wystawały z owego „pancerzyka”, co jednak nie utrudniało stworzonku poruszania się. Okrągła głowa była nieco pomarszczona i sprawiała wrażenie czegoś bardzo miękkiego. Na nasz widok istotka zareagowała sporym entuzjazmem. Zaczęła podskakiwać i wydawać radosne piski. Bez wątpienia było to młode nieznanego ludziom dotąd stworzenia. Było pocieszne i chyba miało wielką ochotę się z nami pobawić. Ogólnie z zachowania nie różniło się od zwykłego szczeniaka. Mimo wszystko, jakoś nie miałem ochoty poznać jego mamy.
- Wiesz co to może być? – Alek wyglądał na bardzo zaciekawionego.
- Pierwszy raz coś takiego widzę. Znalazłeś to tutaj? – Odparłem.
- Tak. No wiesz…jak się wywaliłem u Walendziaka, to but mi spadł, przeleciał przez płot i wpadł do rzeki i gdy go wyławiałem, to coś wylazło na brzeg. – Odpowiedział nieco zawstydzony.
Zamyśliłem się przez chwilę, po czym pociągnąłem kolegę za rękę.
- Chodźmy stąd. Może być ich więcej, a jakoś wcale nie mam ochoty spotkać dorosłego.
Przez chwilę protestował, ale w końcu zdołałem go nieco odciągnąć. Zaczęliśmy się już oddalać, gdy za plecami usłyszałem ciche piśnięcie. Odwróciłem się i zobaczyłem małego stworka człapiącego za nami. Spróbowałem go odstraszyć i maluch cofnął się na kilka kroków. Zauważyłem, ze jego wielkie ślepka się zaszkliły. To coś szykowało się do wybuchnięcia płaczem. Nie minęło kilka sekund, gdy moje obawy się potwierdziły. Stwór ryknął piskliwym szlochem z taką siłą, że bałem się, by ktoś tego nie usłyszał. Westchnąłem i powoli do niego podszedłem. Zawahałem się, ale po chwili odważyłem się delikatnie pogłaskać go po głowie. Ku mojemu zdziwieniu maleństwo było miłe w dotyku, ciepłe i miało lekkie zgrubienie na samym czubku głowy. Mimo woli, na myśl przyszła mi kobieca pierś. Szybko jednak zbeształem sam siebie, przecież to coś jest mimo wszystko dzieckiem. Odrzuciłem niepoprawne myśli, rozpiąłem bluzę i wsunąłem malucha za pazuchę.
Alek popatrzył na mnie pytająco.
- No co? Nie wygląda na groźne, a gdyby było ich więcej, to przecież nie biegło by za nami tylko zostało z rodziną. – odparłem uprzedzając pytanie.
- A może ja chciałem go wziąć? – odpowiedział z wyrzutem.
- Mieszkasz z rodzicami, a ja sam. Myślę, że lepiej na razie się nim nie chwalić.
Nie miał żadnych kontrargumentów, więc udaliśmy się do mnie. Miałem trochę wątpliwości, czy powinienem to stworzonko wpuszczać do mieszkania. Jego uradowane spojrzenie i ciepło ciałka, które czułem niosąc go pod bluzą sprawiły jednak, że nie umiałem go zostawić. Byliśmy już pod moją klatką, gdy stanąłem jak rażony piorunem. Oczywistość problemu, który zauważyłem uderzyła mnie tak nagle, że aż sam byłem zaskoczony.
- Alek…- jęknąłem. – No, ale co to żre?
Popatrzyliśmy na siebie z zażenowanymi minami. Skąd niby mieliśmy wiedzieć co jedzą takie stworki? Zamyśleni udaliśmy się do mojego mieszkania. Gdy byliśmy na miejscu rozsunąłem bluzę i ostrożnie postawiłem zwierzaka na podłodze. Mój nowy gość powoli rozglądał się po pokoju. Nie ruszał się jednak z miejsca. Wyraźnie nie bardzo wiedział, gdzie jest. Wziąłem z kanapy poduszkę, klepnąłem kilka razy, aby pokazać mu, że jest miękka i położyłem obok niego. Zwierzak trącił poduszkę nosem kilka razy, po czym wygodnie się na niej rozłożył.
- Zachowuje się jak zwykły domowy psiak, to może i je to samo? - mruknąłem.
Udałem się do kuchni i zacząłem grzebać w lodówce. Na początek postanowiłem poczęstować przybysza kawałkiem wędliny. Alek przytaknął, więc ukroiłem kawałek szynki i ruszyłem by dać maluchowi do spróbowania. Wchodząc do pokoju potknąłem się jednak o nogę kumpla, który już zdążył się wygodnie rozsiąść. Mięso wyleciało mi z ręki, a ja omal nie runąłem jak długi. No właśnie, omal. Ku mojemu zdumieniu zastygłem w pozycji podobnej do skoczka narciarskiego w locie. Wędlina też zatrzymała się kilka centymetrów nad ziemią. Zauważyłem, ze stworek stoi i wpatruje się bardzo intensywnie we mnie i w wędlinę. Po chwili poczułem jak jakaś siła pociągnęła mnie do tyłu i zostałem postawiony z powrotem do pionu, a wędlina podfrunęła i zatrzymała się na wysokości mojej twarzy. Chwyciłem ją ostrożnie i poczułem jak mięso bezwładnie opada.
- Eee...dziękuję? - wykrztusiłem z największym trudem.
Stworek pisnął radośnie i na powrót rozłożył się na poduszce. Spojrzałem na Alka. Zerkał to na mnie to na psowatego.
- Co to k***a było?! - zawył w końcu.
- Nie wiem jak, ale to coś uratowało mnie przed upadkiem. - odparłem także zaszokowany.
Podszedłem powoli do naszego gościa i delikatnie położyłem obok niego mięso. Gdy oddaliłem się na kilka kroków malec zbliżył nos do wędliny i powąchał. Po chwili spomiędzy fałdek na jego mordce wysunęło się coś różowego, płaskiego i bardzo długiego. Domyśliłem się, że to musi być jego język. Stworek pałaszował szynkę z wielką ochotą. Poszedłem po więcej jedzenia do kuchni. Alek wodził za mną wzrokiem, chyba nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Ja też ciągle byłem w szoku. Nie wiedziałem czym jest ten przybysz. Nie wiedziałem co jeszcze potrafi. Wiedziałem jedno. To coś nie urodziło się na Ziemi. Gdzieś w środku czułem, że nie jest groźne. Nawet po tym, co się właśnie stało. Koniec końców nie próbował mnie zabić, tylko uratował. Nakroiłem do miski więcej mięsa i zaniosłem zwierzątku. Wcinał bez najmniejszego protestu. W końcu odwróciłem się do kolegi.
- Jak damy mu na imię?
- Że co? - spojrzał na mnie jak na wariata.
- No imię, przecież nie będziemy wiecznie mówić o nim „coś” - odparłem bliski śmiechu.
Alek kilka razy próbował odpowiedzieć, jednak za każdym razem w ostatniej chwili się rozmyślał. W końcu wpadłem na pewien pomysł.
- No to może Chibusa? To po japońsku znaczy cycek. - wyjaśniłem.
- Co? Czemu akurat tak? - kolega spojrzał na mnie wyraźnie zbity z tropu.
- Pogłaszcz go to zrozumiesz...

C.D.N

48 119 wyświetleń
592 teksty
92 obserwujących
  • kuloodporna

    9 March 2021, 21:55

    Teraz czekam na część drugą........:)

    • PetroBlues

      9 March 2021, 22:13

      Oj, to ma kilka lat, nie myślałem nawet by do tego wracać...no ale jeśli jest zainteresowanie, to mogę się postarać napisać ciąg dalszy :)

    • kuloodporna

      9 March 2021, 22:25

      Eeee no jak nie......ja się nie zgadzam ......jak jest cz 1 musi być i druga .......myślałam, że przeoczyłam ją wrrrr.......zaraz tam kilka lat .......przysiądziesz napiszesz a ja odczytam......:))))

    • PetroBlues

      9 March 2021, 22:26

      Ok:)

    • kuloodporna

      9 March 2021, 22:31

      Teraz na chwilkę się ewakuuję życząc dobrej nocy.......tym co w nocy śpią i Tobie Kociamberku.......a ja jak już zaśniecie zatopię się teksty tu napisane..... :)))

  • PetroBlues

    17 September 2015, 08:18

    Lilipuciki:D

  • scorpion

    17 September 2015, 08:10

    Maluchy... Pff. Jeszcze trochę i napisze "krasnoludki".

  • PetroBlues

    17 September 2015, 07:28

    Taki brodacz, a się dąsał, że chodnika nie ma...:D

    Wilczku, to taka moja mała próba sci-fi, jak tylko będę miał chwilę czasu to na pewno skończę, teraz nie ledwo mam kiedy komentarz napisać. Pozdrawiam ciepło maluchy:)

  • WilceeQ`

    16 September 2015, 20:37

    Ciesze się Twoim kudłatym szczęściem.

  • scorpion

    16 September 2015, 20:26

    Akurat moja broda także nie gryzie, wyobraź sobie, bo pielęgnuję i jest puszysta, o!

  • WilceeQ`

    16 September 2015, 20:24

    Przypominam jedynie moje lepsze warunki, jeśli mowa o ciele.
    Nie chcę, mam za mało czasu.

  • scorpion

    16 September 2015, 20:23

    Miziać się chcesz? ;P

  • WilceeQ`

    16 September 2015, 20:21

    Mój dysonans,
    szczęściem Twoja skleroza. Spokojnie, mam ładniejsze futerko jako 4-łapkowe istnienie. Nie gryzie tak podczas miziania.

  • scorpion

    16 September 2015, 20:18

    Masz szczęście, że nie pamiętam jaka to umowa ;P Tylko uważaj na brodę... -.- Te baby...