Menu
Gildia Pióra na Patronite

LWIE PASZCZE

fyrfle

fyrfle

Tegoroczna wiosna była raczej bezsłoneczna.Takim jest na razie tutejsze też lato. Mgły,deszcze,ulewne deszcze,burzowe deszcze, kapuśniaczki i mżawki podawane przez naturę na wszystkie sposoby. Szarym wydaje się powietrze i bardzo nieprzejrzystym. Niebo sine i bure. Dlatego tak ważnymi stają się kwiaty w naszym codziennym życiu, które to swoimi barwami, kształtami i zapachem zastępują jasność i ciepło słońca. Dzięki nim nie dajemy się depresji i porywom gniewu. Teraz w trzeciej dekadzie czerwca jednymi z najpiękniejszych i najbardziej zachwycających są lwie paszcze. Powodują, że nie zaszywamy się w domu przy kawie i internecie albo o jakimś książkowym czytaniu, tylko wychodzimy na pole, czyli do naszego ogrodu i spacerujemy od jednej do kolejnej rabaty kwietnej i przyglądamy się jak na kłosach lwich paszczy przybywają kolejne piętra małych cudnokształtnych kwiatów w niesamowitej palecie kolorów, zależnej od odmiany, gleby, nasłonecznienia i nawożenia. Są nam słońcem na trudne czasy bez słońca, a czas bez słońca jest naprawdę męczącym, stąd też takie nasze uwielbienie lwim paszczom.

A życie tegorocznych lwich paszczy rozpoczęło się w styczniu ubiegłego roku, kiedy to je wysiałaś do prostokątnej doniczki balkonowej i postawiłaś na parapecie. Wzeszły oczywiście pięknie i rosły chętnie, rwały się do góry, do światła, do własnego przyszłego piękna. Po kilku tygodniach rozrzedziłaś je przesadzając do malutkich doniczek i do kolejnych donic balkonowych. Nawożone jeszcze bardziej przyśpieszyły swój rozwój i nabrały krzepy oraz rozrosły się w charakterystyczne małe roślinki z różnymi odcieniami zieleni liści, które znamionowały inne odmiany. Liście zciemnozieleniałe, liście jakby zaróżowione, a wreszcie przypudrowane nutą biskupią.

Wysadzane były w różnych bardzo terminach. Pewnie od końca kwietnia przez cały maj i potem czerwiec. W różne nadarzające się miejsca na rabatach kwietnych, w miarę jak ustępowały kwiaty wiosenne: orliki, narcyzy, tulipany czy niezapominajki. Powędrowały nawet do donic na balkonie i tarasie, gdzie znakomicie komponują się z pelargoniami, smagliczkami, sanwitaliami, nasturcjami i nemezjami oraz werbenami. Rosły bardzo dobrze, choć zostały zatrzymane w rozwoju kwiatów przez zimny i deszczowy maj. Od czerwca zaczęły nadrabiać i pod koniec mieliśmy pierwsze kwiaty tej wielokolorowej niesamowitej rodzinki. Potem zakwitały sukcesywnie dzień po dniu, tydzień po tygodniu i miesiąc za miesiącem,aż do przymrozków. Przebrzmiałe z kolorów i kwiatów kwiatostany lwich paszczy usuwaliśmy sukcesywnie, aby nie zakłócały, czyli nie osłabiały kwitnienia pozostałych i pojawiających się pędów kwietnych bocznych. Rosły więc dość wysokie do czterdziestu lub nawet pięćdziesięciu centymetrów i wypuściły po kilkanaście łodyg z cudnymi kwiatami. Na jesień na dole łodyg zaczęły się pojawiać zielone punkciki, a potem przekształciły się w mini kępki, to był znaak, że w tych miejscach pojawią się kolejne łodygi, które będą rosły w przyszłym roku i ponownie wydają na świat te przepięknie wyglądające kwiaty. Ostatnie kwiatostany przekwitały spokojnie w listopadzie, a w ich miejsce na grubej już bardzo łodydze głównej rosły nowe pędy. I teraz zależne było wszystko od zimy. Jeśli będzie łagodna, to przetrwają i będą na wiosnę na nowo rosły. My raczej je specjalnie na zimę nie okrywamy. Wspomagamy je dopiero podczas kwietniowych i majowych przymrozków agrowłókniną, bo wtedy nie śpią już i mają soki w tkankach, które wtedy najbardziej mogą zamarznąć i spowodować śmierć rośliny.

Zima była bardzo łagodna i mieliśmy wrażenie, że roślinki lwich paszczy nawet trochę podrosły. Z wiosną ruszyły do wzrostu i wystartowały ponownie po kilkanaście łodyg, które wypełniły się u szczytów pączkami. Znowu zimny bardzo i deszczowy maj i stanęły w miejscu.Kiedy pojawiało się na krótko słońce i rosła temperatura, to wyrywały gwałtownie do góry, niczym kania po deszczu i ciepłej nocy. Przyszedł czerwiec i jeszcze raz wystartowały w górę.Ciepłe i deszczowe noce sprawiły, że bardzo wysforowały się w poszukiwaniu słońca. Teraz trzeba je podtrzymywać wiążąc je do podpór. Rekordzistka ma około metra wysokości i konkuruje z ostróżkami i łubinami. No i wreszcie w drugiej dekadzie czerwca pojawiły się pierwsze kwiaty, a po kilku dniach zaczęły się do nich zlatywać najprzeróżniejsze odmiany trzmieli, które wchodzą do ich wnętrz naciskając na dolny płatek odwłokiem, że ten odchyla się na dół i otwiera drogę do wnętrza kwiatu, gdzie jest miododajny pyłek. Mam jedną taką lwią paszczę na balkonie i codziennie obserwuje co w niej i dookoła niej się dzieje. Jest to bardzo wenotwórcze, bo próby dostania się trzmieli do wnętrz kwiatów lwich paszczy nasuwają wiele skojarzeń z życiem ludzkim i można je wykorzystać w wierszach jak metafory lub porównania. Można nakręcić film i posłać wnukom do miasta. Cudnie się pije kawę, herbatę i wino w towarzystwie krzewu lwiej paszczy i trzmieli eksploatujących ich bogate wnętrze w naprawdę bajkowej zewnętrznej szacie.

A dziś? Kwiatów jest rozkwitniętych coraz więcej i codziennie zakwitają nowe. Oczywiście w styczniu posiałaś nowe i do dnia dzisiejszego wypielęgnowaliśmy kilkadziesiąt nowych roślin, które powoli rosną. Bardzo wolno w tym roku, ale przyjdzie czas na ich kwitnienie też. Jeszcze pod świerkiem ptaki musiały roznieść nasiona i późnym latem w ubiegłym roku zauważyliśmy, że i tam rosną sobie w najlepsze młode lwie paszcze. Przeżyły zimę i pięknie urosły, teraz mają obficie pączki na łodygach i lada dzień również rozkwitną, jaki i te pod pnącą hortensją i różą pnącą z drugiej strony domu. Wspaniale jest tworzyć cierpliwie taak niesamowite, tak niewypowiedziane piękno. Kosztuje to wiele pracy i systematyczności, ale efekt jest, że klękajcie narody! Szczęście i czasem wręcz euforia nas wypełnia z ich powodu. Są powodem cierpliwych codziennych obserwacji przyrody i z tych obserwacji wyciągamy wnioski, co do naszego codziennego życia. Są życiową mądrością. Kazaniem, które Bóg nam głosi za pomocą ich życia, które jest powiązane z życiem innych roślin i owadów, no i jest niewątpliwie jest ta homilia naszym życiem. Zazębiamy się. W sumie tworzymy jedność, ale bez fanaberii i ideologicznych zacietrzewień. To Bóg jest tutaj jedynym Stwórcą, a my w jego imieniu mądrze kreujemy rozwój lwich paszczy, a zatem dobrze zarządzamy ziemią i jej zasobami, na takim odcinku na którym nasze zarządzanie jest ostatecznie szczęściem i chwilami zachwytu nie tylko nas. Znamy swoje miejsce i wiemy dokąd pójść nie możemy, bo przyniosą kolejne kroki szkody.

297 748 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!