Menu
Gildia Pióra na Patronite

Mój Wschód cz. 3

fyrfle

fyrfle

Tak. Wschód,to też, a może przede wszystkim historia opowiedziana przez Mamę. Dzisiaj już tego nie wiele pamiętam. Wiem tylko, że dziadek był cieślą i miał spore gospodarstwo, co w warunkach powojennych czyniło go pewnie kułakiem. Przede wszystkim Mama mówiła jak bardzo chciała się uczyć i edukację zakończyła na piątej klasie w 1939 roku, wiadomo czemu. To zdeterminowało jej los, choć? Bo ja wiem? W warunkach II RP też raczej nie miała szans na kontynuowanie nauki. Nauka była przywilejem i słono kosztowała. Sama zresztą mówiła, że rolą kobiety było wyjść za mąż i służyć mężowi, rodzić dzieci i pichcić, prać, zmieniać pieluchy, haftować, cerować. Mężczyźni? Musieli zdobyć pracę. Jeden zostawał na gospodarce, czasem im dzielono ziemię, a pozostali? Wyjeżdżali do tworzących się ośrodków przemysłowych lub po prostu na emigrację do niemieckich baorów czy francuskich kopalń. Albo szli do lokalnego magnata, szlachetki czy ziemianina i byli najemną siłą roboczą za grosze. Jeszcze terminowali u szewców i w innych rzemiosłach, bez nadziei na sensowny los. Niektórzy nienawidzili swoich wyzyskiwaczy. Najbardziej utkwiła mi z tych Mamy opowieści w głowie historia o dwóch wędrownych nastolatkach, którzy załapali się do sezonowej roboty u jednego szlachciury. Chcieli tylko przeżyć z dnia na dzień. Paśli krowy. Mówili, że za zapłatę starczy im trochę koksu i butelka wody ze studni. Koksem nazywali chleb. Kiedyś postanowili się zemścić za cały swój los. Głupiutką córkę szlachciury wywiedli do gniazda szerszeni, które pokąsały ją na śmierć w męczarniach. Taka oto II Rzeczypospolita. Jeszcze te utarczki lub regularne bitwy z Żydami opowiadała,kiedy chodzili do szkoły w Głusku przez dzielnicę Żydowską. Szli zawsze z dorosłymi bądź starszymi braćmi, bo młodzi Żydzi napadali na polskie dziewczęta i rozplątywali warkocze, blondynki smarowali pyłem węglowym. Kiedy więc szli ich bracia z nimi, to dochodziło po prostu do mordobić. Zastanawiam się czy ci Żydzi chodzili z nimi do szkoły? Pewnie nie. Jak dzisiaj wykłada profesor Michalkiewicz, byli to Żydzi, którzy nie zasymilowali się, a więc gdy przyszli Niemcy, to nie mogli nawet poprosić Polaków o pomoc, bo nie znali języka polskiego, gdyż ich rodzice i rabini gardzili polskością, a zatem sami się izolowali i sami skazali na straceńczy męczeński finał losu. Przyszli Niemcy, Żydów wyłapali i wywieźli do obozów, bądź rozstrzelali na miejscu. Dzielnicę żydowską wyburzyli. Część Żydów zbiegło do lasu i utworzyli partyzantkę. Zdecydowana większość Polaków bardzo się cieszyła, że Niemcy pozbyli się Żydów. Taka była jej opowieść o przedwojniu. Uczyła się i pasła krowy do wojny.

Potem musieli dawać sobie radę w warunkach okupacji i stacjonującej we wsi dywizji SS. Jej bracia i inni uciekli do lasu i utworzyli partyzantkę, ale nie mówiła pod jaką banderą. Partyzantów tam było mnóstwo,czyli nastąpił odpływ siły roboczej z gospodarstw. Partyzantka chłopska, prawicowa, lewicowa, ukraińska i żydowska. W tym wszystkim znalazł się jej brat, który został emisariuszem, który godził te ugrupowania i przez niego uzgadniano granice rewirów, a nawet wspólne akcje. ten brat czasem wpadał w nocy do domu i przynosił wiadomości z frontu, do czasu aż radio dostarczył im kapitan SS. Partyzantka, czyli wielu napalonych i głodnych chłopów, a więc kiedy przychodzili: Polacy, Żydzi lub Ukraińcy z lasu, to dziadek budził dziewczynki i uciekali do ziemianki nad rzeką, gdzie były bezpieczne od śmierci, gwałtu i poniżenia. Taka to prawda o chłopcach z lasu. Ponoć najgorzej było na przednówku roku 1943. Sromotna zima. Słabe plony w poprzednim roku, a leśnym żryć się chciało, więc dokonywali najść na wsie i wyżywali się na gospodarzach i ich rodzinach. O tym historycy niestety milczą, ale są jaskółki nadziei, bo powoli niezależni polscy historycy rozwalają w proch i pył ten mit leśnych ludzi.

Kapitan SS był szefem zaopatrzenia dywizji SS stacjonującej w wiosce i historykiem z wykształcenia, to też znaleźli wspólny język z bratem Mamy, który był najmłodszy i nie poszedł do lasu oraz z jej tatą. Za kontakty ze sobą jednym i drugim groziła śmierć, ale kierownictwo dywizji zdawało sobie sprawę, że lepiej nie ruszać Polaków ze względu na partyzantów. Prędzej więc tacie Mamy groziła śmierć za kontakty z Niemcem ze strony partyzantów. Nomen omen mama była świadkiem kilku egzekucji esesmanów za zaczepianie Polek. Dziwne prawda. A partyzanci mogli zaczepiać, oj mogli. Kapitan SS całe noce spędzał w domu dziadka i rozmawiali o wszystkim. Jako historyk szanował Polaków i historię polski, znał ją i cenił dorobek Polski. Czasem kazał przyjść pod magazyn i brat mamy z ojcem przynieśli do domu worek konserw czy wielki jak koło od wozu ser. Dzięki niemu przetrwali zimę słynną 1943, a potem dywizja pojechała na wschodni front. Niemiec pożegnał się, przeczuwał, że zginie, mając na uwadze kampanię Napoleona. Rzeczywiście zginął. Nie miał nikogo. Pamiątki po nim jakiś inny esesman przekazał naszej rodzinie.

Potem przyszła nawałnica w postaci dziczy rosyjskiej. Znowu musiały tygodniami siedzieć w ziemiance nad rzeką. Ojciec wkradł się w łaski nowej władzy.Był im potrzebny. Zwłaszcza wtedy gdy odjeżdżając na front pijany żołnierz rosyjski strzelił serią pocisków zapalających w ich dom, po czym wioska spłonęła. Rosjanie wzięli oczywiście temat na klatę i kazali ciąć las skolko godno na nowe domy. Aha, pisałem to już gdzieś, ale napiszę i tutaj. Wojska niemieckie wycofywały się. Ucieszeni partyzanci żydowscy wraz z rodzinami wyszli z lasu i rozbili się obozem nad rzeką obok ziemianek, w których chowali tutejsi swoje kobiety przed nimi i innymi partyzantami. Byli Polacy, którzy skrajnie nienawidzili Żydów. Jeden z nich poszedł do Niemców i poprosił o wymordowanie Żydów. Niemcy przystali na to z chęcią. Mama akurat tam była ze siostrą, jak ich otoczyli i wymordowali z karabinów maszynowych. Ciała leżały dosłownie rozczłonkowane seriami pocisków: mężczyzn, kobiet, dzieci, niemowląt. Woda w rzece była bordową gęstą mazią. Nie wszyscy Polacy byli zadowoleni z rzezi Żydów, więc mężczyzna denuncjator wyjechał do pewnego miasta w Polsce, gdzie jak potem chodziła wieść we wsi był jednym z najważniejszych urzędników.

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!