Menu
Gildia Pióra na Patronite

KOBIETA NADZIEI CZ. 5

fyrfle

fyrfle

Spokojnie wróciła do swojej pracy, a odrywała się od niej, kiedy od męża przychodziły wiadomości tekstowe z zapewnieniem miłości, o tym co aktualnie dzieje się w ich ogrodzie, czyli zakwitł kolejny irys w kolejnej urzekającej barwie lub też rozkwitł kolejny kwiat goździka dwuletniego albo, że bratki mają nasiona i zbiera je, segregując poszczególne nasionka w poszczególnych kolorach w słoiczkach po zupkach dla dzieci międzynarodowego koncernu. Albo umieszcza je w kieliszkach z nazwami marek wódek, które pozostały w piwnicy z czasów, kiedy urozmaicali życie swoje i cudze prowadząc wiejski bar. Tak spokojnie i intensywnie pracowała do czternastej piętnaście. Wtedy zadzwoniła do niej sekretarka szefa, aby przyszła pilnie do niego, bo jest u niego wójt Przełęczy Diabelskiej i czegoś jak zwykle obaj nie rozumieją, a zatem nie umieją. Domyślała się o co im chodzi. Wstała zza biurka i poszła. Wchodząc przywitała się serdecznym uśmiechem i powiedziała:

- Dzień dobry panom. W czym mogę panom służyć?
- Dzień dobry - w duecie odpowiedzieli ludzie władzy. Po czym kontynuował szef.
- Pani Kławdio, może pani wyjaśnić panu wójtowi te spłaty odszkodowań za przejęcia gruntów pod drogi?
- Bo widzi pani - wtrącił wójt - to już tak dawno było, że nie wiemy..., nie umiemy zacząć... Jak ten temat ugryźć?
- Wiem - powiedziała - minęło piętnaście lat. Dawni właściciele gruntów w wielkim procencie już nie żyją. Nie wiadomo czy przeprowadzone są spadki, czy są pozakładane księgi wieczyste, ale temat trzeba w końcu ruszyć, wojewoda dłużej czekać nie będzie. Panie wójcie musicie pisać do ludzi i powoli popychać rzeczy do przodu. Ludzie odpowiedzą i zrobią co trzeba w dokumentacji, bo dostaną pieniądze. Proszę się nie martwić, wiem co mówię, bo wielokrotnie przeprowadzałam takie czynności administracyjne. Tak jak mówię, przed tym i tak państwo nie uciekniecie, bo taki jest obecnie priorytet wojewody. Ja jestem do dyspozycji pańskiej pracownicy zajmującej się tym tematem, chętnie jej we wszystkim doradzę. Niech pani Grażyna jutro zadzwoni, to omówimy szczegóły postępowania.
- Pani to mówi z taką pewnością siebie, a nas to przeraża! - powiedział wójt, który jednak rozpromienił się jej słowami i pewnością.
- Myślę, że dla pani Kławdii nie ma spraw niemożliwych do zrealizowania, a takich trudnych, kontrowersyjnych, drażliwych prowadzi ponad trzysta.
- I dalsze spływają - dodała - w tej chwili już ich nie liczę, pewnie jest ich grubo ponad czterysta.
- To ile pani musi zarabiać? - zapytał wójt i zaraz sobie wszystkim obecnym odpowiedział - za mało!
Szef pani Kławdii poczerwieniał zaraz i przestraszył się ponownie. Ciągle miał obawy, że któraś bogata gmina lub prywatna firma podbiorą jej pracownicę bez której wiedzy i pracy runąłby jego spokój i zdemolowana zostałaby praca wydziału. Musiałby wynajmować kancelarię prawniczą aby ogarnęła zakres obowiązków pani Kławdii, choć obserwując jej pracę wiedział, że na tak spektakularne zaangażowanie i dociekliwość i jedyną taką inteligencję, to liczyć już by naprawdę nie mógł. Zdawał sobie sprawę, że musi dla niej wywalczyć kolejną podwyżkę, aby chociaż zbliżyła się do pensji minimalnej, ale na rękę, którą proponuje finalnie w swoim programie reformy płacy minimalnej premier. Poprosił ją, aby przyszła do niego jeszcze pięć minut przed piętnastą, wiedział, że musi to zrobić osobiście, a nie przez sekretarkę. A kiedy przyszła wręczył jej dokument potwierdzający premię specjalną za wyniki w pracy i szczególne naprawdę wyjątkowe osiągnięcia i zasługi dla firmy. Bardzo bardzo dziękował jej za sumienność, pracowitość, uczciwość, cierpliwość i konsekwencję w prowadzeniu spraw oraz pomoc dla współpracowników. Stwierdził, że współpracując z nią, to nadzieja w nim się tli. Pomimo wielu paskudztw spotykających go w tej robocie, nie rzuca tego w diabły i nie idzie na emeryturę bawić wnuki.

Wróciła do swojego gabinetu i pomyła szklanki, a myjąc je myślała o tych wszystkich Grażynach w urzędach gminy, które jej zdaniem nie powinny być gminami ze względu na mikroskopijność i mały zasób ludności, to raz, a dochodziła jeszcze niekompetencja urzędniczek, które absolutnie nie ogarniały zadań, nie chciały poszerzać, uzupełniać swojej wiedzy. Przychodziły do urzędów po wypłatę, a nie za bardzo do pracy.

Wyłączyła komputer. Poskładała akta spraw do szaf i do sejfu. Podeszła do okna i chwilę patrzyła w rzęsistość strug deszczu. Przeżegnała się, pomodliła chwilę i wzięła torebkę. Założyła kurtkę, a potem na szyję chustę. Wyszła z pokoju i zeszła dwa piętra niżej do dyżurki ochrony, gdzie oddała klucz, podpisała oddanie i jeszcze zapytała go o incydent z opolskim biznesmenem.
- Kiedy poprosiłem go o założenie maseczki, to on zaczął mnie wyzywać od sługusów czarnego reżymu. Krzyczał, że żadnej epidemii nie ma, że to wszystko jest wymyślone. Nie założy maski, bo to jest niezgodne z konstytucją, a tam nie ma nic o maskach. Że jak go nie wpuszczę, to mnie pozwie i zapłacę mu za straty w jego biznesie. Zaczął się pchać do drzwi i przepychać ze mną. Widząc co się dzieje podbiegł Alosza i zatrzymaliśmy go, wezwaliśmy Policję. Z nimi też walczył jak raniony lew. Znowu mamy problem. Jak za służby trzeba będzie chodzić na przesłuchania i do sądów, bo inaczej taki nowobogacki będzie gryzł i krwi gotowy jest napsuć nam wiele. Dobrze, że wreszcie tutaj jest monitoring, a Alosza na wszelki słuczaj nagrał całość smartfonem.

KONIEC

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!