Menu
Gildia Pióra na Patronite

HISTORIA PEWNEGO ZDJĘCIA

fyrfle

fyrfle

Siódmy października ubiegłego roku. Pewnie wsiadłem do miejskiego autobusu linii 5 i pojechałem do Żywca na ulicę Komorowskich po chleb. To chyba jedyna piekarnia w powiecie żywieckim, w której pieką chleb w starym dobrym stylu. Bochenek dziewięćset gramowy kosztuje dziewięć złotych i dwadzieścia groszy, ale warto tyle zapłacić, bo nie ma słów, którymi można by opisać genialną przepyszność tego chleba, zatem geniusz twórcy tej cudownej receptury. Zazwyczaj kupuję pięć dużych chlebów i potem wracam się do centrum miasta na piechotę, gdzie w okolicy rynku kupuję jeszcze trzydzieści jajek, takich wielkich dwużółtkowych i tak dosyć już objuczony idę dalej. Najczęściej kieruję się do Parku Habsburgów idąc obok katedry Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i przez dziedziniec między starym i nowym zamkiem.

Do parku chodzę w różnych porach roku, ale najwspanialsze chwile przeżywam jesienią w październiku. Wydaje mi się, że wtedy jest on genialną alegorią dojrzałego człowieka, obrazem pewnej świętości, którą powinien być u kresu ziemskiego pielgrzymowania. To złoto, w którym mieni się park, aż do czerwoności, przypomina mi aureolę unoszącą się nad powiedzmy siedemdziesięcioletnim człowiekiem, poświatę jaka z takiego człowieka winna emanować, a to złoto przechodzące w czerwień, to są uderzające mądrość, spokój, dobro i miłość. Taki człowiek powinien w swojej codzienności z ludźmi smakować jak ten chleb z ulicy Komorowskich w Żywcu i przebywanie w jego bliskości powinno być jak złoto zawarte w zdjęciu pod niniejszym tekstem, czyli rodzajem eteryczności, romantyzmu, nawet może i baśniowości. Czymś, co przekracza ludzkie wyobrażenie, ludzkie pojęcie o dobru i szczęściu. Kiedy ktoś się zbliża do takiego człowieka, to powinien czuć to, co ja dzisiaj czułem na ulicy Komorowskich w Żywcu - ulica była przepełniona zapachem tego doskonałego w smaku chleba.

Wtedy pamiętam przyklęknąłem nad tym kanałem, aby odpowiednio uchwycić piękno tamtej chwili, jej drogocenność. I faktycznie. Szlachetność tamtego momentu była szczególna. Żaden kamień, żaden kruszec, nie odda tamtego momentu, który udało mi się zatrzymać i uczynić wiecznym. O wiele trudniej jest siebie doprowadzić do stanu szlachetności w mądrości, dobru, spokoju i miłości, a potem utrzymywać ten stan i nieść go w swoim jestestwie, będąc dla tych których spotkamy skarbnicą wiedzy i piękna, zwłaszcza w dniach końca.

297 790 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • Monika M.

    8 February 2023, 15:03

    Ach te cudne żywieckie natchnienia i wspomnienia:).
    Tylko gdzie ta piekarnia z Komorowskich? Nie przypominam sobie.
    :)

    od Eneida