Menu
Gildia Pióra na Patronite
fyrfle

fyrfle

RZECZ O PUSZCZANIU PAWIA
CZWARTA ODSŁONA ODSŁONY TRZECIEJ

W pewnym momencie zatrzymała się uskakując przed barwnymi wymiocinami pewnej okularnicy i postanowiła sobie kilka razy podskoczyć i wstrząsnąć całym ciałem, tak jak to robią psy by zrzucić z siebie napięcie i złe języki współplemieńców, a w jej przypadku był to wszechogarniający ją dotyk ziaren śmierci. Jak pomyślała tak i uczyniła. Trzepała SIE W NIESKOORDYNOWANYCH KONWULSYJNYCH RUCHACH , podskakując w dodatku, że miny mijających ją kierowców świadczyły, że uczestniczą w czymś paranoidalnym. Zaraz ruszyła dalej by zatrzymać się obok technika, który cykał najróżniejsze fotki tuż przy zwłokach siedmiolatka. Haim Mitropulos był greckim Żydem i ie krył się ze swoim wyznaniem, ani pochodzeniem. Jak domyślała się Lejdi Kavdor, musiał mięć ciężkie znajomości , skoro został przyjęty do Policji, bo ówczesne kierownictwo nie kryło swojego sprzeciwu wobec przyjmowania obconarodowców, obcopaństwowców, dwupaństwowców, obcowyzznaniowców czy obcoseksualnoupodobańowców. z tego co wiedziała, to za poglądami kierownictwa szły przepisy. No i Haim dostał się do służby i od razu do techników kryminalistki. Ot człowiek w czepku urodzony, choć może bez napletka, ale skazany na lepszość losu.
- Jak mija dzionek? - zapytał ironicznie Haim, uśmiechając się przy tym sarkastycznie.
- Wychodząc na sztakana byłam totalną zimną suką, ale po tym slalomie między zwłokami rozpadłam się na tysiące ziarenek słabości i bezradności.
- Nie przejmuj się, mam to samo, gdyby nie to, że dbam by nie trzeźwieć, to byłoby mi trudno nie wyrzygać flaków. A swoją drogą, to był kiedyś taki program " Wódko pozwól żyć" i ona pozwala żyć. Świat jest popieprzony, a my musimy mu sprostać.
- Pięknie mówisz i namiętnie, jak namiętnym jest dzisiejsze słoneczko dla nas i zwłok. Jak karawaniarze po nie przyjadą to ostaną się ino kości.
- Ja tam wolę robotę w 45 stopniowym upale niż w dwudzistostopniowym mrozie i zawiei śnieżnej.
- O co prawda to prawda.
Haim popatrzył w słoneczko, przyłożył rękę do czoła, a potem na drugą stronę na żółciejące pola pszenicy, których obwolutę stanowiły chabry, rumiany i powoje, a potem ziewając głośno powiedział:
- Lubię opisywać życie i je fotografować, jednakowoż nazbyt często onym życiem jest śmierć, a tak trudno znaleźć się w jego momencie, kiedy jest ono chociaż komedią romantyczną , o bajce nie wspomnę.
- Prawisz jak prawdziwa diaspora żydowska, powinieneś zacząć pisać lub malować jak na dobrego Żyda przystało.
- Fotografuje droga Kavdor, fotografuję i nawet myślę by się ożenić i na żenszczinę jakiś biznesik otworzyć, a by się szkły nie czepiały. Piszę też dzinnik i kiedyś spieniężę, ale to za jakieś czterdzieści lat. O ile się nie zachleję lub nie powieszę, ale Bóg Izraela lubi twórców, a i tych co gorliwie służą ojczyźnie.
Lejdi Kavdor przeciągła się jak rasowa kundlica i wydała dźwięk - coś w rodzają łaaaaaaaaaaa!
- No idę dalej, trzeba tworzyć papiren i poszła nucąc "A nam wsio rawno, a nam wsio rawno". Za niespełna sto metrów napotkała siwego i łysego Heliodora Kallasa, któren to był ewenementem jak na funkcjonariuszy ruchu drogowego, bo był sumienny rzeczowy i skrajnie uczciwy, ale nie bez przesady i lubił gawędzić i jeszcze i na szczęście alkohol. Zresztą jak i jego dzisiejszy partner Onasis. Wiele dni i nocy spędziła z nimi na tej autostradzie, wykonując czynności do wypadków i rutynowe kontrolę, iż bo jakiś generał stwierdził w Warszawie, że na autostradzie wsiegda musi być uczynny patrol ruchu drogowego. No i był, ale żeby był, to musiało kierownictwo rejonówek sztukować policjantami prewencji. Nigdy nie brał łapówek, a tworzący się oddział biura spraw wewnętrznych w wojewódzkiej, swoimi jakimiś badaniami wybadał, że 77 procent funkcjonariuszów drogówki bierze to i owo, a nawet i tamto. Ci dwaj nie brali, a Onasis uczynność rozumiał dosłownie i w służbę zabierał sprzęt naprawczy, bo był mechanikiem samochodowym też, i z chęcią pomagał sklecać to co się rozklekotywało na trzęsącej auta i dziurawej autostradzie. Idąc po trawniku puściła Kallasowi buziaka dłonią i skłoniła się do pasa, a ten oddygną jej jakby co najmniej od urodzenia był kobietą. Kolejną żywą osoba w jej trasie powrotnej był prokurator Wasaras, jeden z dwojga normalnych ludzi w prokuraturze czyli nie nabzdyczonych i nie wyniosłych. Drugą była Wiwię, która to poznała, kiedy jeździła na grzyby do lasów w zielonogórskiem tak zwanem. Jakież było jej zdziwienie gdy po latach spotkała ją w charakterze, rzeczowej prawniczki, ale ciepłej i zabawnej towarzyszki eskapad nocnych. Tam w lasach w lubuskiem, nie zbierała grzybów, ale zarabiała na studia prawnicze uprawiając z powodzeniem córokorynctwo. Lubiała na nią patrzeć zza drzew kiedy tak wprawnie pracowała ustami, a pewnie robiąc to machinalnie, w rzeczywistości zakuwała paragrafy i precedensy, analizując je i układając sobie w mądrej głowie.
- Jak tam wrażenia? - spytał Wasaras ironicznie.
- Za dużo słońca, a za mało krwi.
- I Kubusia nie ma, to dopiero boli!
- Wódka dzisiaj ma większy sens.
- O tak! Bogu niech będą dzięki!
- A i Ducha Jego niech nam nie poskąpi.
- Nim zagubimy się całkowicie w paranoi, to powiem najpiękniejszej policjantce na poniemicczyźnie, że powoli lyzie też nasz trupi biznes i wezwałem już pomoc drogową by pozamiatała Passata i przyczepkę. Przyjadą też busem by można było w niego załadować rzeczy. Jest problem z karawanem, bo jest tylko jeden i nim pozwożą wszystkie zwłoki, to niestety ciała zsinieją, popuchną i popękają na tej patelni i zaś bydzie haja z rodziną, czemu się nie dziwię. Najważniejsze jednak, że jest upał, a nie mróz i zawieja. Wódkę Ziutek dowiezie, a i myślę, że wschód księżyca może być piękny, jak i zachód słońca będzie z nim rywalizował, bo zastaniemy się tutaj nawzajem.
CDN

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!