Menu
Gildia Pióra na Patronite

Mogiła smoka

Jessy

Jessy

Rozdział 2

Muzyka – Narnia soundtrack - http://www.youtube.com/watch?v=l4NnpLk_THw

Dobre maniery składają się z drobnych uczynków. ~Ralph Waldo Emerson

Wyczerpana Fenisce wylądowała chwiejnie na przedmieściach Giapratten, a gdy jej stopy dotknęły twardego, oblodzonego bruku, pośliznęła się i straciła równowagę. Nie miała już siły używać skrzydeł, a jej Interno Fuoco tliło się ledwo na dnie zakamarków ciała Uzdrowicielki. Nie miała, jak utrzymać się w pionie, więc wyciągnęła przed siebie ręce, próbując zamortyzować upadek. Nim jednak jej zmęczone ciało opadło na ziemię, z której z pewnością sama nie byłaby w stanie się podnieść, ktoś złapał ją w pasie i pociągnął z powrotem do góry, ratując rudą przed bliskim spotkaniem z brukiem. Zdezorientowana Uzdrowicielka natychmiast próbowała stanąć na nogi, ale jej trzewiki nie były zbyt stabilne ze względu na wysoki obcas, jaki jej lud nosił już od wieków, co było powodem kolejnego pośliźnięcia się.

- Hej, nie tak prędko, Uzdrowicielko, bo zaraz ty będziesz potrzebowała naszej znachorki – oznajmił młody elf miłym, lekko zachrypniętym głosem, po czym wziął Fenisce na ręce i zniósł ją z bruku na poboczną ścieżkę, wydeptaną w, obficie obsypującym ziemię, śniegu. Postawił młodą kobietę na białym puchu, przytrzymując ją w pionie w razie, gdyby sama nie mogła ustać w miejscu. Fenisce wyglądała na naprawdę osłabioną, a blada cera przynosiła na myśl futerka śnieżnych zwierząt, toteż młodzieniec objął ją w talii, kolejny raz ratując przed upadkiem. Kiedy był już pewien, że kobieta utrzyma się na własnych nogach, odsunął się kawałek i stanął przed nią.

- Dziękuję, elfie – mruknęła czując, że obecność ciepłego ciała żywej istoty, sprawiła poprawę stanu jej Interno Fuoco, które odzyskało prawie ¼ siły.

- Nephogi, Uzdrowicielko – mruknął, skłoniwszy głowę. – Jeśli chcesz doprowadzę cię do zamku, bo tam masz stacjonować, w zamian za Tessione – dodał, a Fenisce przyjrzała mu się uważniej. Był ubrany, jak zwykły elf, jednak jego koszula była trochę lepszego gatunku, prawdopodobnie z jedwabiu, a przy boku miał przywieszony długi miecz, a nie krótki sztylet, jak u innych Gilu foletto, co świadczyło o jego przynależności do straży królewskiej.

- Dziękuję, sir Nephogi, ale niestety muszę odmówić. Dziś przybyłam tu tylko na chwilę. Na stałe zostanę za kilka dni – powiedziała rudowłosa, kładąc rękę na sercu, co oznaczało jej wdzięczność, ale i delikatnie podkreśloną odmowę pomocy.

- Niebezpiecznie jest chodzić samemu po Giapratten o tej porze, Uzdrowicielko. Trolle ostatnio często odwiedzają miasto po zmroku – odparł chłodno, rozglądając się czujnie. Fenisce była wdzięczna za jego troskę, ale nigdy nie bała się trolli, ba, miała kilka ich wyleczonych ran „na sumieniu”. – Jeśli pozwolisz, zaprowadzę cię tam, dokąd zmierzasz – oznajmił, proponując jej swoje ramię do oparcia się.

Dziewczyna zawahała się chwilę, ale w końcu przyjęła pomoc, słuchając głosu rozsądku. Dziwnym wydało jej się, że mimo obecności murów obronnych, widocznych nieopodal, nikt nie był obecny na głównej drodze stolicy Sabbii. Widziała, że przy każdym możliwym wejściu do miasta stały straże, a mimo to oprócz nich, Fenisce i Nephogiego nie zauważyła żadnej żywej duszy.

Nephogi odchrząknął znacząco, jeszcze raz wyciągając ramię, a gdy dziewczyna oparła się o nie, ruszyli spokojnym krokiem poboczem, ku głównej drodze. Miasteczko obsypane śniegiem miało swój urok. Małe, drewniane domki stały spokojnie, sprawiając wrażenie gościnnych przez zapalone w oknach świece i dzieci, wypatrujące pierwszych gwiazd, które miały zwiastować dobrą pogodę następnego dnia. Miasteczko było ciche i spokojnie, a ciężkozbrojne straże starały się nie zakłócać tego swoją obecnością. Aż nie chciało się wierzyć, że trolle obrały sobie stolicę Sabbii na obiekt ataków. Ulice jasno oświetlono małymi płomykami, które z pewnością utworzono za pomocą magii feniksów – kuzynów Fenisce, które mieszkały w tym mieście o wielu, wielu lat.

Śnieg chrupał im pod nogami, gdy przez nieuwagę weszli w nieudeptaną kupkę, zajęci oglądaniem ozdób, którymi przystrojono Giapratten na największe i najhuczniej obchodzone święto na całej Zajrydzie – wspaniałe zwycięstwo pod górą Hoopha w ostatniej, zwanej wielką, wojnie ze smokami. Wtedy to potęga smoków została raz na zawsze złamana, a liczna rasa ogromnych jaszczurów wybita lub zaszczuta i uwięziona, a w niewoli szybko umierały. Istniały jedynie legendy o położeniu niedobitków, które rzekomo miały pochować się w pasie najwyższych gór Zajrydy – w Samearodach, jednak, ze względu na ostre warunki, żaden podróżnik nie wrócił z misji poszukiwawczej, toteż nikt nie był w stanie udowodnić istnienia największych stworzeń w Ledmonii. Mówiło się też, że smoki można spotkać na sąsiednim kontynencie – Sinocardzie – jednak zarówno Zajryda, jak i Sinocard nie utrzymywali ze sobą przyjaznych stosunków. Od wieków Ledmonia była pogrążona w zimnej wojnie.

Giapratten pokryte było w lodowych figurach uwięzionych, pokonanych i poniżonych smoków, które zdawały się patrzeć z lękiem i dystansem na każdego, kto zwrócił na nich wzrok. Cudownie podświetlone ozdoby o ognistym zabarwieniu były przeciwieństwem błękitno-białego śniegu, i odznaczały się mocno na jego tle.

Fenisce spoglądała na wszystko z nutą niechęci i niezrozumienia, choć same ozdoby były dla niej piękne. Mimo wszystko historia wojen ze smokami i ofiary, które było trzeba leczyć, odpowiednio ukształtowały jej spojrzenie na całą sprawę.

Nephogi zdawał się natomiast patrzeć na wszystko bez cienia emocji, co właściwie nie było dziwne, bo dobrze wyszkolony strażnik umiał hamować uczucia.

Zdumnienie Fenisce, spowodowane pustkami na ulicach, ustąpiło miejsca półuśmiechowi, gdy doszli na Plac Główny w samym środku Giapratten.

Mimo zmroku na placu, gwar rozmów był zdumiewająco głośny i ożywiony, co właściwie mocno zaskoczyło Fenisce, bo wcześniej powinien być słyszalny – przynajmniej kilka stóp od jego owalnej krawędzi.

- Plac Vladinsy jest objęty dźwiękoszczelnym zaklęciem – oznajmił niespodziewanie Nephogi, widząc minę Uzdrowicielki.

- Dlaczego? – zapytała, przyglądając się handlującym ludziom. Gilu foletto zatrzymał się i skłonił głowę ku jednej ze sprzedających kobiet, przy której akurat teraz nie było żadnego kupującego. Starsza, siwiutka już, elfka uśmiechnęła się ciepło do strażnika i opatuliła się bardziej, grubą, wełnianą peleryną.

- Trolle lgną do hałasu – odparł Nephogi, kładąc rękę na ramieniu Fenisce i ruszając ku jednej z karczm, w których było jeszcze głośniej niż na placyku, a która mieściła się w jednym z niewielu dwupiętrowych budynków. Nie chciał, żeby Uzdrowicielka została zbyt szybko zidentyfikowana, a niewiele zapewne brakowało, choć skrywała twarz pod kapturem. W Gilu foletto nigdy nie pojawiały się kobiety o długich, rudych włosach – była to rasa elfów, które cechowały się bielą lub piaskowcem na głowach.

- Zaczekaj. Muszę dostać mleko – oznajmiła, zatrzymując się gwałtownie i próbując rozejrzeć.

- Mogłaś mówić tak od razu, Uzdrowicielko. Wszyscy w Giapratten wiedzą, że moja babka prowadzi największą mleczarnię w tych okolicach – oznajmił, uśmiechając się z lekką kpiną i pobłażaniem. Fenisce prychnęła, zakładając ręce na piersi.

- Wybacz, sir, ale jestem tutaj nowa – przypomniała, patrząc na Gilu foletto, niezadowolona jego rozbawieniem. Zawsze uczono ją, że strażnicy królewscy z Sabbii nie okazywali uczuć.

- Tak, wybacz, Uzdrowicielko – powiedział, skłoniwszy głowę, czekając na przyjęcie jego skruchy. Gdyby nie uzyskał aprobaty jego przeprosin, musiałby na nie ciężko zapracować kilkuletnią służbą u tego, kogo wyznaczyłaby mu obrażona. Było to prastare prawo, za którego złamanie płaciło się życiem.

- Wybaczam – powiedziała poważnie, kładąc rękę na jego ramieniu, sama skłoniwszy głowę, co było również ustalone prawem Hoopha. – Czy mógłbyś zaprowadzić mnie do twojej babki, sir? Bardzo mi się spieszy – poprosiła. Nephogi pokiwał głową twierdząco, po czym wskazał drogę dłonią, którą po chwili zaoferował, jako stabilną podporę.

Ruszyli przez środek placu Vladinsy, wymijając stragany i przekrzykujących się ludzi. Fenisce kusiło, by zatrzymać się przy stoisku z medykamentami, ale stwierdziła, że nadejdzie na to czas, gdy już będzie oficjalnym mieszkańcem dworu w Giapratten.

Kilka minut zajęło im przejście przez plac, bo lawirowanie między nieuważnymi kupcami, nie było łatwe, a gdy udało im się minąć hałaśliwą karczmę, skręcili w jedną z mniejszych, nieodśnieżonych uliczek, wokół której nie było ozdób. Musiała to być jedna z biedniejszych dzielnic, o których słyszała w opowieściach, i bardzo zdziwiło ją, że właśnie tutaj prowadzi ją członek królewskiej straży, który musiał być jednym z najlepiej opłacanych ludzi w całym Królestwie Sabbii. W ogóle straże miały spore zarobki, a ci prywatni byli czasem bogatsi od mieszkańców kilku wiosek.

- Jeśli to cię urazi, sir Nephogi, zignoruj pytanie, jednak jestem ciekawa – zaczęła, nie przerywając marszu przez zaspy, które sięgały jej tutaj sporo ponad połowę łydki.

- Pytaj, Uzdrowicielko – odparł. W cieniu ciężko było dojrzeć jego twarz, a nieoświetlona uliczka przyprawiała Fenisce o dreszcze.

- Czemu tutaj? Jesteś jednym z najlepiej opłacanych elfów w całej Sabbii, o ile nie w Zajrydzie, więc czemu slumsy? – zapytała niepewnym tonem, próbując rzucić pod nogi odrobinę światła, by przestać wciąż potykać się o kolejne nierówne zaspy śnieżne.

- Chyba masz nieco odmienne spojrzenie na slumsy niż cała moje rodzina, Lady – powiedział i uśmiechnął się, by uspokoić obawy Fenisce, których domyślił się z jej słów sprzed pytania, a także przez to, że zesztywniała, słysząc jego odpowiedź.

- Jakie, jeśli mogę spytać?

- Zaraz zobaczysz – odparł, puszczając Fenisce i gwiżdżąc głośno. Z domu, którego zarysy malowały się kilkanaście stóp od nich wybiegły trzy niskie postacie, a Nephogi ukucnął z wyciągniętymi rękoma. Dzieci wpadły na strażnika ze śmiechem i piskiem, mało nie powalając elfa na ziemię, co i u niego spowodowało wybuch śmiechu. Fenisce przyglądała się tej scenie bez zrozumienia, czekając na rozwój wypadków.

18 376 wyświetleń
217 tekstów
10 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!