Jeszcze na stole nie pojawił się serek, to już maszerował do domu na obiad szczurków szereg. Stasio zatrzymał siostrę wciskając jej przy tym misa w pazurki i powiedział ciepłymi słowami: - Masz Marysia misia, teraz twoja kolej na zabawę z miśkiem. Po czym, to ruszył z wielkim szaleńczym pędem w stronę domu krzycząc przy tym niesamowicie: - Kto ostatni przy kuchennym stole ten „ człowiek”. - Zaraz zobaczymy, kto będzie „ człowiekiem”- Wykrzyczała Marysia ściskająca z całej siły misia. Lecz, Stasio dobiegł pierwszy do kuchni i cały zadowolony ze zwycięstwa podskakiwał i wskazując na siostrę pazurkami, krzyczał śmiejąc się przy tym ździebko szyderczo: -Człowiek, człowiek… - Nie przezywaj tak obraźliwie siostrzyczki swojej Stasiu. Bo to nieładnie i Marysie może to bardzo smucić. Pouczyła Stasia babcia. - Zaraz, zaraz moje drogę dzieci, ale tak jeść to nie możecie spójrzcie na siebie brudaski nieznośne. Już prędziutko umyć się!- Rozkazał dziadek Eugeniusz. - Musimy? Zapytały z politowaniem rozrabiaki. -Tak musicie! – Powtórzył dziadek. Rodzeństwo poszło posłusznie się umyć, po czym to zasiadły przy stole i spożyły serek na obiad. Po obiedzie dziadkowie zaczęli opowiadać dalszą część swojej historii. Oczywiście zaczęli od dziadka. Dziadek wziął fajkę w łapkę i metalową zapalniczkę z pewnym napisem wygrawerowanym na podstawie zapalniczki i podpaliwszy fajkę puścił dwa kółka z dymu i zaczął opowiadać: - Jak już wspominałem ja w miocie byłem ósmy i ostatni byłem tez najmniejszy i najsłabszy, lecz to wszystko nadrabiałem sprytem, pomysłowością i zwinnością. Byłem bardzo niesforny i zaczepny, przez co wdawałem się w częste bójki, które to wpędzały mnie w tarapaty i złe stosunki z nauczycielami. No i rodzice też nie byli zbytnio zadowoleni. Szkoła nasza o dziwo mieściła się na strychu ludzkiej szkoły podstawowej. Uczyliśmy się dużo, lecz krótko. Kilka zajęć naszej edukacji było podobnych do zajęć człowieka. Ponieważ uczyliśmy się liczyć i pisać, ale moim ulubionym przedmiotem było wychowanie fizyczne, które to z naszych obserwacji było też ulubionym zajęciem ludzkich samców. - A czy my też będziemy chodzić do szkoły?- Przerywały dziadkowi pytaniem maluchy. - Tak, będziecie chodzić do szkoły. Odpowiedziała babcia. - A ile się chodzi czasu do takiej szkoły? Zapytał Stasio. -Cztery tygodnie do szkoły podstawowej i dwa tygodnie liceum i półtora tygodnia studia. - Ełeee! A czemu tak długo? – Z niesmakiem zapytała szczurka Marysia. -Ponieważ nauka ma Was przygotować do życia i jest trudna, więc musi zająć trochę czasu. Odpowiedział dziadek. - No, dobrze, ale teraz może ja opowiem troszkę o sobie. Zaproponowała babcia Stanisława. - Za to ja chodziłam do szkoły w piwnicy zakrystii, przez co miałam nie aż tak daleko od domu do szkoły. W naszej szkole też uczyli nas pisać, czytać i wychowanie fizyczne też było. Ale moim najbardziej ulubionym zajęciem była nauka śpiewu. Z nauką nie miałam problemów miałam też kilka pochwał. Po skończeniu szkoły podstawowej chciałam rozwijać się w stronę śpiewu i tańca. - Dziadku, a ty, w jakim kierunku się rozwijałeś po zakończeniu szkoły podstawowej?- Zapytały maluchy - Mnie interesowała mechanika, fizyka i zasady budowy maszyn prostych. Ale wiecie, co o szkołach po podstawowych opowiemy wam troszkę później. Co? Bo teraz bym się przespał troszeczkę po obiedzie a i babcia musi porobić porządki. – Powiedział dziadek. - To my pójdziemy do swojego pokoju. Powiedziały maluchy. Staś i Marysia udały się do swojego pokoiku i zaczęły się bawić w sklep. Marysia sprzedawała drewniane klocki fikcyjnym klientom, a brat zajmował się transportem drewnianego towaru do i ze sklepu siostry na wywrotce drewnianej ciągnąc ją za sobą na sznurku.Koniec rozdziału III
Hmm... chyba będę musiał jutro zapoznać się z pierwszymi dwoma rozdziałami. :) Nie wiedziałem, że można w tak ciekawy sposób przedstawić życie zwykłych szczurków... Cóż, grunt to zaskoczyć czytelnika.