Menu
Gildia Pióra na Patronite

Mogiła smoka

Jessy

Jessy

Rozdział 1 cz.1

Muzyka - http://www.youtube.com/watch?v=3RLwuDQSkDI

Odnajdując magię w kropli deszczu dostrzeżemy piękno dzisiejszego dnia – maq

Zima denerwowała się coraz bardziej, nieustannie próbując złamać źródło ciepła w Północnym Borze, wściekłymi uderzeniami śnieżycy, jednak tym razem porwała się z motyką na słońce. Wygórowane ambicje chłodu na niewiele się zdały , gdyż walka z naturalnym ogniem wewnątrz Fenisce nie miała żadnego sensu. Ciepło, jakie roztaczała na około dziesięciostopowy kwadrat ziemi, stopiło śnieg w ciągu kilku sekund , a kolejna minuta była jej potrzebna, by wysuszyć ziemię tak, by można było na niej spać. Następnie ułożyła obok siebie kilka mat i swoją kurtkę, po czym otoczyła teren ciepłą kopułą na sześć i pół stopy.
Corn leżał spokojnie na matach, mając przy masywnym, acz smukłym pysku chłopca, który, gdy było mu już ciepło, głośno domagał się jedzenia, co stanowiło potencjalny problem, gdyż Fenisce zabrała ze sobą wszystko oprócz mleka, bo sama nie przepadała za tym płynem.
- Czym chcesz go nakarmić? – zapytał pegaz, trącając nosem płaczące maleństwo. Dziecko spojrzało na zwierzę zdziwione, a kiedy czarny, skrzydlaty koń polizał je po nosie, roześmiało się, powodując dreszcze na plecach Fenisce, która nigdy wcześniej nie spotkała się ze śmiejącym się niemowlęciem. Jej naród bardzo rzadko się śmiał, a jeszcze rzadziej płakał. Zbyt ceniono ich łzy, a z natury byli dość ponurymi stworzeniami i, żeby ich rozśmieszyć, trzeba się nieźle natrudzić.
- Jest zbyt małe, żeby zjeść coś oprócz mleka – mruknęła markotnie Fenisce, siadając obok Corna i opierając się o jego bok. Czuła jak oddychał i to ją uspokajało, a miarowe bicie jego serca idealnie zgrywało się z jej własnym. Wtuliła twarz w czarną sierść, napawając się zapachem lnu i lawendy, jaki roztaczał wokół siebie, jej wierny przyjaciel.
- Ale nie mamy mleka – zaoponował pegaz, prychając, gdy dziecko znów zapłakało, nie zajmowane przez nikogo.
- Wiem – odparła, wstając i podchodząc do siodła, leżącego na skraju roztoczonego ciepła. Wyjęła ze sterty worków i skórzanych juków małą torebkę, w której zawsze trzymała pieniądze i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Opróżniła ją, omijając sakiewkę pełną monet z brązu, które w królestwie Sabbii były jedyną walutą, jaką można było za cokolwiek zapłacić. Przewiesiła worek przez głowę i jedno z ramion, po czym zeszła z mat.
- Co zamierzasz? – zapytał Corn, patrząc na nią z niepokojem. Życie z Uzdrowicielką jej pochodzenia nigdy nie było pewne, a dziwaczne pomysły były codziennością, toteż wybrano dla nich najcierpliwsze i najbardziej ugodowe zwierzęta, jakie żyły w całej Ledmonii, na towarzyszy.
- Do zobaczenia za kilka godzin – odparła jedynie i, zanim ktokolwiek zdążyłby zaprotestować, zniknęła wśród kłębów czerwonego dymu.
Pegaz westchnął tylko niezadowolony brawurowym zachowaniem Fenisce, które nigdy nie raczyła na siebie uważać, jeśli miała w zamiarze zrobić coś dla innych. Nie miał jednak innego wyjścia, jak zaakceptować wszystko po kolei.

18 376 wyświetleń
217 tekstów
10 obserwujących
  • Jessy

    22 November 2011, 14:23

    Ambitny komentarz:P