Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wagon dla Glorii

WilceeQ`

WilceeQ`

Odgłos tłuczonego szkła, potworny zgrzyt metalu składający go w dziwaczną harmonijkę, pisk opóźnionej reakcji hamulca i słowa, słowa, słowa...

- Mamusiu! widziałam światełka! - płacz i tak wyraźne słowa, na wpół żywej dziewczynki urywane co chwile przez coraz bardziej spazmatyczny oddech
-...Widział-łam świa-te-łka... - nawet ten głosik, niczym pieśń anielskiego chóru niknie w skowycie rozerwanych dusz. Dobrze wiem, że one nie chcą powracać, pamiętać, ponownie kosztować granato-cytusowego żywota...

Gwiazdy zawsze wyróżniały się pewnością swej barwy. Od tysiącleci te same odcienie, bez zbędnych urozmaiceń czy dodatków. Światło jakie dawały niosło z sobą spokój a ich śmierć cieszyła oko - własnym, niezrozumiałym pięknem. Nawet zza szyby bezchmurne niebo wyglądało pięknie. Tak majestatycznie, całkiem inaczej niż lasy, doliny, pola i rzeki jakie się mijało. W dodatku ten uciążliwy stukot, pisk i gwar przesiadających się, wsiadających i wysiadających istnień.

Pociąg jednak jest interesującym wyznacznikiem życia.

Niegdyś symbol kaźni i masowej zagłady, dziś... rzekomo jedna z najbezpieczniejszych maszyn. Niebiańskie pasma po jakich sunie pod swym żeliwem mają morza krwi i smętnych melodii wpisanych między rozdroża. A ja podróżuję właśnie tym potworem. Dziękuję mu, że przetrwał, bowiem niesie mnie na swych tonowych skrzydłach wprost do ukochanej.
Nic nie potrafi przyćmić tej radości. Nawet historia z przed kilku dni i kolejne morze czerwieni jakie wchłonęła ziemia.
Katastrofy... jedyna chwila kiedy zapomniane równianie 400 000:1 ponownie ma jakiś wydźwięk. Życie jednostki majaczy niezrozumiałą siłą na tle tych 400 000 mimo to jest najważniejsze. Śmierć bowiem jest tragedią każdego orderu przypiętego do piersi czterysto tysięcznego tłumu. Osobistym dramatem kolejnych pokoleń i blizną na naszych barkach. Zapomnianą... ropiejącą i ukazującą bezimienność z jaką się utożsamiamy.

Czy w nowych czasach będzie miejsce na moją opowieść?
Śmieszną anegdotę o przemijaniu, losowości i pamięci.
Czy ktokolwiek jej wysłucha i zrozumie?

Imiona dziś zapomniane roszą się cmentarzem zapalonych zniczy. Heroizm... Słowo umierające wraz z kolejnym pokoleniem.
"Zdolność dokonywania wielkich czynów przez bohaterów wyróżniających się wyjątkową świadomością swojej misji historycznej..."
Bohaterowie... kto może dziś zostać tak nazwany? Polityk? Ojciec? Policjant? Czasem więcej bohatera odnajdę w pijaczynie spod sklepu niż w kimś, kto pnie się na szczyt. Nie ma on bowiem nawet historii jakiej chciałbym wysłuchać.
Cel - niknący pod całunem zobojętnienia i masowości. Czy nikt dziś nie myśli inaczej, niż przez pryzmat mamony, sukcesu i dążenia po trupach do celu? Jeśli się mylę... niechaj niewinny rzuci kamień pierwszy.

Cisza i smaganie wiatru daje przyjemny oddech, chcę bowiem wierzyć, że jestem wolny. W swej wolności istnieję, kroczę i myślę. Żyję ze światem, jednakże nigdy nie przyjmę za niego odpowiedzialności. Słuchający mnie mogą dawać mym słowom poparcie, ale nie będę przemawiał w ich imieniu.

Kto dziś pamięta po co stoją kapliczki i krzyże przy drogach, polach, pośród lasów i gór? Naprawdę sądzicie, że to wyznaczniki śmierci? Widzicie ją wszędzie a nie macie pojęcia czym jest. Nie rozumiecie tak wielu ciężkich pojęć a wyszywacie na swym ciele rany, jakbyście toczyli wojnę z demonami, które odwiedzają mnie w nocy. Wspomnienia... ołtarze?
A święta... czy znacie ich symbolikę i pieśni? Czy lejąca się woda wyciekająca z mokrych podkoszulków kobiet, odsłaniająca nabrzmiałe i okazałe "dymiona" musi być ważniejsza od prawdy jaką chcieliby nam przekazać Ci, których usta zaszyto pogardą?

"Pierwszy numer ode dwora
Jest tam dziewczyna ładno, urodno
Do ludzi podobno.
Niech się nie boji!
Bo Józek Kornecki za niom stoji!
Studnia wody do lania
Grzebiuszek perłowy do wyczesania,
Chusteczka niedwabna do wycierania.”

Zaśmiałem się pod nosem i wyjrzałem przez okno. Niebo było już szare, słońce zachodziło. Czas bym odbiegł od wspomnień i przywołał swoją miłość... Właściwie ten obraz mnie rozbawił, w końcu "wywoływek" pasował, choć mało kto rozumiał o czym opowiadam. Mimo wszystko, nie musiałem robić tego na pokaz. Masowe gwałty na tradycji wystarczająco ją wyniszczyły, wysyłając ku zapomnieniu. Zatem nawet moje słowa liczą jako mrzonki i zabobony, i mimo nietrafności obu tych określeń nie pojmą... Mają własną filozofię, własną religię i własne hipsterstwo - najzabawniejsze z kłamstw jakie słyszałem.
Za jakiś czas nikt nie będzie już wracał wspomnieniem do "starości" a podobne wyrazy, te które niedawno uciekały z mych ust, staną się legendą. Wszystko z biegiem czasu zostaje zatracone. Szkoda tylko, że ginie też moja własna matka...
Ta dla której przyrzekłem lepsze czasy, ta którą uciskacie łamiąc jej waleczną duszę. Pozostaje więc nadzieja, w którą warto wierzyć nim ujrzy się jak własne dzieci, mimo przekazanej historii, ciosają na swych dłoniach blizny pragnąć iść "z duchem czasu". Drżącym szeptem niosąc myśli upominam samego siebie. Są jeszcze kawałki człowieczeństwa jakie pragną pamiętać i tworzyć, choć nasze stulecie i tak jest stracone. Chociaż... może jestem tylko głupim starcem osadzonym w ciele dziewiętnastolatka.

Odchrząknąłem, poprawiłem się w fotelu i zacząłem obserwować. Przede mną siedziała śliczna niewiasta. Jakby całkiem odległa i obca. Wyszyta z lnu tamtych dni. Po mej prawicy znajdował się mężczyzna, który wlepił wzrok w jej łono, przez co me dłonie pragnęły raz jeszcze poznać odór krwi. Jednak nieopodal znalazł się kolejny zerkający zza gazety, i co jakiś czas oddychający głębiej, jegomość. Jakby się dusił, może wspominał. Był starym człowiekiem, mimo to uśmiech jaki zdobił jego zmęczone usta, był szczery i tak urokliwy. On pamiętał. Był ostatnim z pokoleń walczących bohaterów. On przekazywał mądrość, emanował ją i pozwolił by młodziutka dziewczyna pochwyciła jego wzrok i ozdobiła przedział uśmiechem. To było najpiękniejszym cudem jaki ujrzałem od wielu stuleci... Kiedy łagodne rysy jej twarzyczki stały się na chwilę wyraźniejsze, a zakłopotanie okryło rumieńcem jej brzoskwiniowe policzki. Skromność z jaką się nie odnosiła była oszołamiająca... i tak magiczna, że bałem się choćby odetchnąć. Nie chciałem płoszyć istnienia, które dało mi antidotum. Nadzieję, że jeszcze damy radę wygrać. Te kruche istnienie w przeciągu chwili pokrzepiło me serce i pozwoliło uwierzyć. Uwierzyć w to, że jeszcze istnieją jednostki, którym mam prawo i powinność przekazania prawdy... Prawdy obarczonej ciężarem jaki od stuleci dźwigam na swych barkach.

Przełamując własne zauroczenie odchrząknąłem i zamykając gazetę, po raz pierwszy, po dwudziestu latach milczenia usłyszałem swój słabowity głos. W dodatku był on skierowany do młodego pokolenia...

- Przepraszam za śmiałość, ale może zechciałabyś wysłuchać mej historii?

7878 wyświetleń
84 teksty
52 obserwujących
  • PetroBlues

    24 February 2013, 17:38

    Hmm, momentami miałem wrażenie jakbym czytał dobry tekst publicystyczny, dopiero w drugiej części zacząłem rozumieć sens prozy. Trudny tekst, musiałem niektóre fragmenty przeczytać po kilka razy by do mnie dotarły. W kilku momentach odczułem delikatne zgrzyty, aczkolwiek (może to dziwne) nie bardzo umiem powiedzieć dlaczego.

    Generalnie głos wiązł w krtani...

    Pozdrawiam ciepło:*

  • Albert Jarus

    21 February 2013, 07:32

    Piękne słowa, a i herbata zapachniała mi wyjątkowo uroczo.

    Ps. Mnie też cieszy fakt, że Ci z którymi zaczynałem iść, nadal są gdzieś niedaleko, nie zniknęli...
    Będę wracał do Ciebie,

  • WilceeQ`

    20 February 2013, 22:46

    Dobrze wracać, wiedząc że współtowarzysze jeszcze istnieją :)
    Ponadto muszę w końcu spędzić z Tobą noc. Zaparzyć herbaty i przeżyć wraz z ciemnością każde z Twych słów. Nadal za bardzo zaniedbuję niektóre kąciki istnień...
    Ciesze się jednak, że jest po co wracać
    i dla kogo pisać.
    Miło spotkać Cię podczas mej własnej wędrówki.
    Również pozdrawiam

  • Albert Jarus

    20 February 2013, 22:15

    Piękne... i jakoś słów zbrakło takim ładnym językiem wkroczyłaś w mój świat.
    Miło Cię tu widzieć.
    Pozdrawiam