Menu
Gildia Pióra na Patronite

Antidotum cz. II

constella

Obudziłam się w niedzielny ranek, który był deszczowy i szary, a na dodatek obudziłam się zupełnie sama z dala od wszystkiego co nadawało mojemu życiu sens. Nie pamiętam co mi się śniło tej nocy, ale jedno było pewne sprawa z dziewczyną z bramy nie dawała mi spokoju. Nie mogłam przestać myśleć o jej losach i o podobieństwie jakie nas łączyło. Na szczęście byłam zbyt leniwa aby wybrać się w to miejsce ponownie. Zresztą, po co miałabym tam jechać? Nie chciałabym się przyznawać do tego jak bardzo mi źle w moim życiu, jak bardzo tęsknie, choć sama nie wiem za czym i jak bardzo pragnę, choć sama nie wiem czego. Za pewne ta dziewczyna, by mnie zrozumiała, mówiła tak, jakby mnie rozumiała bez słów. Matko! Co się ze mną dzieje?! Przecież to jakaś chora i absurdalna sytuacja. Mnie nie powinno tam wczoraj być, a już na pewno dziś nie powinnam o tym wszystkim myśleć. A tak w ogóle co to miało być? Chciała mi wcisnąć jakieś narkotyki? A może zwerbować mnie do sekty? A może naciągnąć na zobowiązania pieniężne? Chęć niesienia pomocy… w tych czasach, serio miałabym się na to nabrać?

Jednak późnym wieczorem, kiedy osamotnienie bierze nad tobą górę, człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko, a na jaw wychodzą wszystkiego jego słabości, w końcu coś musi zapełnić puste kąty mieszkania. W niedzielną noc byłam w stanie jej uwierzyć.. byłam w stanie jej zaufać.

*
Przychodzi jednak taki dzień, w którym człowiek decyduje się spróbować. Nie wiem czemu, ale u mnie był to ostatni czwartek miesiąca. Zaraz po zajęciach wsiadłam w autobus, który niekoniecznie miał zawieźć mnie do domu. Chciałam spróbować. W żadnym wypadku nie chciałam spróbować tej tabletki ani jej cudownych skutków, ale chciałam spróbować wysłuchać opowieści tej dziewczyny do końca. Absurdalne, nie? Nawet nie znałam jej imienia, adres też mglisto przewijał mi się w pamięci, ale jechałam późnym popołudniem do slumsów Pewnego Miasta. Nie bez problemów, lecz odnalazłam tą bramę, jednak nikt w niej nie stał. Postanowiłam na chwilę wejść głębiej w bramę, jednak zaraz się wycofałam, bo nie należę do tych odważnych i głupich, które są w stanie wejść w podwórze jakiejś kamienicy. Po czterdziestu minutach czekania udałam się w kierunku przystanku. Na mojej drodze niezawodnie pojawiła się ta sama postać co za pierwszym razem.
- Czyżbyś mi uwierzyła? – spytała z widoczną satysfakcją.
- Nie. Właściwie nie wiem co ja tutaj robię. – odparłam zgodnie z prawdą.
- Zapewne szukasz odmiany w życiu, tak jak ja dawniej. Dobrze, może tym razem dasz się zaprosić do środka?
- Nie ma takiej potrzeby. Widziałam koło przystanku park, może tam usiądziemy?
- Okej, zgoda. Chodźmy.
Miejsce, w które się udałyśmy trudno było nazwać parkiem. Raczej był to mizerny skwer, gdzie postawione były ławki. Drewniane, zniszczone przez wandali i brudne od ptasich odchodów. Cóż, miejsca publiczne, nawet takie jak to, są bezpieczniejsze od ciemnych kamienic. Jedna ławka była nawet w niezłym stanie, dało się na niej usiąść.
- Dobrze, więc co chciałabyś wiedzieć? – spytała dziewczyna z bramy.
- Jak ci na imię? Wiem, że to banalne, ale nawet nie znam twojego imienia.
- Faktycznie, dziwnie tak rozmawiać z kimś bezimiennym. Jestem Jule.
- Nika, miło mi. Dokończysz mi swoją historię?
- Na czym to ja skończyłam? Ach tak, na USA. Osoby uczestniczące w tym projekcie miały dostęp do różnych inicjatyw badawczych, a także instytucji opracowujących nowe leki. Jak się okazało jedna firma szczególnie mocno interesowała się substancjami pobudzającymi ludzki mózg. Poszczególne substancje nie są zakazane w USA, jednak prowadzenie badań nad specyfikiem, który pozwala ingerować w ludzki umysł- już tak. Dlatego też nikt nie wie o istnieniu takich „magicznych” tabletek. Dowiedziałam się o nich przypadkiem, od Jerry’ego, który był tam laborantem, wyniki testów były obiecujące. Środek ujawniał oczywiście skutki uboczne, ale nawet witamina C je wykazuje. Jerry był naprawdę zdolnym i młodym chemikiem, postanowił na własną rękę wypróbować antidotum na życie. Tak nazwał swój produkt, właśnie on na grupie chętnych ludzi i na sobie testował odpowiednie dawki tej substancji, aż odkrył, że przy pewnej ilości aktywują się niezwykłe umiejętności. Nie wszystko jest jednak tak kolorowe, gdyż antidotum nie działa jeśli człowiek nie jest odpowiednio pobudzony i nie dąży do osiągnięcia szczęścia. Dlatego aby móc z niego korzystać należy pragnąć coś zrobić. Kluczem do spełnienia jest równowaga, co oznacza, że jedna tabletka pozwala na spełnienie jednej rzeczy. Zachłanność oznacza śmierć. Tak działo się w przypadku ochotników, którzy pragnęli coraz to więcej, ich organizmy nie były w stanie wytrzymać przeciążenia i umierali. Wypróbowałam ją na sobie parę razy, a później zapragnęłam pomagać innym, dlatego założyłam ten klub.
- To znaczy, że nie zażywasz już antidotum? – to było pierwsze pytanie, które przyszło mi na myśl.
- Nie. Czuję się na tyle spełniona, że niczego mi już nie trzeba. Poza tym, po śmierci Jerry’ego patent na antidotum przejęli jego współpracownicy, a prawa do niego sprzedali największej firmie farmaceutycznej w USA. Nadal trwają badania nad ulepszeniem składu i wykluczeniem wszelkich poważnych skutków ubocznych, dlatego antidotum nie jest już dostępne na rynku. Tu są ostatnie trzy sztuki, które jestem w stanie oddać za darmo.
- Za darmo? Zaraz… jak w ogóle funkcjonował twój klub?- spytałam.
- Klub Marzycieli był miejscem nie tylko transakcji kupna- sprzedaży, ale także miejscem, w którym wszyscy opowiadali o swoich pragnieniach, a później o ich realizacji. To miejsce łączyło ludzi i dawało im radość. Z początku był to też dla mnie niezły biznes, gdyż jedna tabletka warta była pięć tysięcy złotych, jak widzisz realizacja marzeń sporo kosztuję i nie każdy mógł sobie na nią pozwolić. Jednak z perspektywy czasu widzę, że to było złe. Teraz pragnę oddać ostatnie tabletki za darmo, by naprawić swoją głupotę. Dwie z nich są już zarezerwowane i czekam na ich odbiór, została mi już jedna wolna tabletka. – spojrzała na mnie znacząco, chociaż wtedy to dla mnie nic nie znaczyło.

27 909 wyświetleń
332 teksty
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!