Nigdy nie zapomnę tego dnia. Panował potworny upał, byliśmy na dworze i siedzieliśmy w cieniu drzew mając nadzieję, że przyniosą ukojenie. Odciągnęłam cię od reszty paczki mówiąc, że chciałabym porozmawiać. -O, co chodzi? Znów coś zrobiłem? -pytasz nie odrywając wzroku od ekranu komórki. Zaśmiałam się w duchu; czyżbym aż tak się ciebie czepiała? Wzięłam głęboki wdech by się uspokoić. Byłam z siebie dumna, bo chociaż nogi miałam jak z waty głos mi nie zadrżał. -Po prostu pomyślałam…że skoro już się nie spotkamy…powinnam ci powiedzieć o tym, że…że przez długi czas byłam w tobie beznadziejnie zakochana. Zamarłeś. W pół kroku z opuszczoną głową zamarłeś wlepiając zszokowane spojrzenie w rękę, w której trzymałeś telefon. W duchu odliczyłam równo cztery sekundy czekając na twoją reakcję. A ty nie ruszyłeś się ani o milimetr. Odwracam się i odchodzę bez słowa. Wreszcie daję upust emocjom śmiejąc się cicho i histerycznie przy mojej przyjaciółce. Ty tam stoisz jeszcze jakiś czas, po czym wracasz do domu tak jak reszta paczki. Z kumplami czy bez nich nie wiem. Od tamtego dnia nie zobaczyłam cię ani razu. Nie odezwałeś się, a ja jestem zbyt dumna by do ciebie napisać. Chciałabym z tobą porozmawiać. Powiedzieć jak ja to widzę i wiedzieć jak ty to widzisz. I tak…użyłam czasu przeszłego…ale widzisz…kłamałam.
mam wyćwiczoną pewną metodę. najpierw patrzę na tytuł opowiadania, czy mnie nie odpycha. później czytam pierwsze zdanie i po nim wiem, że będę czytać, lub nie. napisałaś tak fajnie, że nie mogłam przerwać. wielkim plusem jest to, że na końcu mnie zaskoczyłaś. to zdanie o czasie przeszłym... jak dla mnie jest ono fenomenalnym zakończeniem