Menu
Gildia Pióra na Patronite

bez tytułu (miniaturka)

betelgeza

betelgeza

Niebo koloru dojrzałej pszenicy przesłaniały zwichrzone chmury o złotobrązowej barwie. Ostatnie promienie słońca przebijały się przez nie, tworząc poszarpane pasmo żółci. Linia horyzontu z jednej strony była w kolorze jesiennych liści, z drugiej częściowo przysłonięta przez drzewa o rozłożystych koronach, których ciemna zieleń łączyła się z czernią. Na środku znajdowało się ogromne jezioro, a na jego pomarszczonej powierzchni odbijało się skłębione niebo. Nisko leżąca gałąź skąpana była w złocistej poświacie, która utworzyła się na tafli rozlewiska, zachęcając przybyszów do orzeźwiającej kąpieli. Po obydwu stronach wody wiła się rozległa łąka poprzetykana kępkami wrzosów.

Izabella raz jeszcze objęła spojrzeniem zachód słońca, zachwycając się jego nieskalanym pięknem, stworzonym przez boską ręką, w której znajdowała się ogromna moc nad wszystkim, co ziemskie. Nigdy nie uwierzyłaby, że widok nieba podczas zachodu słońca może być tak piękny i wywoływać trudne do opanowania wzruszenie. Jej serce zabiło mocno, kiedy smugi słońca zaczęły przebłyskiwać przez złotą powłokę, tworząc na powierzchni wody herbaciane pasma.
Zdjęła szkarłatną szatę, którą przyodziała do kolacji i porzucając ją na trawie, ruszyła w kierunku brzegu. Tam przystanęła i zanurzyła leciutko stopę w lustrzanej powierzchni wód, badając, czy nie jest za zimna. Była idealna. Zachwycona zaczęła wolno zanurzać się w jeziorze. Zatrzymała się w miejscu, gdzie woda dotykała jej piersi. Uniosła ręce i odgarnęła palcami włosy, które opadły na policzek. Przymknęła powieki, wystawiając twarz na ostatnie promienie słońca, które delikatnie pieściły bladą skórę.
Kasztanowe loki ginęły pod powierzchnią wody, częściowo zakrywając smukłe i gibkie ciało. Czarne łukowate brwi wznosiły się nad lekko skośnymi oczami o głębokim odcieniu błękitu. Lekko zadarty nosek i dumnie wystająca broda zdradzały na upór, tak rzadki u młodych kobiet. Jednak największą uwagę przyciągały karmazynowe usta, których kąciki zmysłowo wyginały się ku górze. Dolna warga była pełniejsza i jakby stworzona do całowania. Całości dopełniała łabędzia szyja, długa i smukła.
Izabella położyła się na plecach i delikatnie pomachała nogami. Jej ciało unosiło się na wodzie, pieszczone przez nią i ciepłe promienie słońca. Nie doznawała skrępowania, gdyż wiedziała, że w okolicy nie ma żywej duszy. Jej dłoń błądziła po płaskim brzuchu w kojącej pieszczocie. Przesunęła ją w stronę uda, a następnie znowu zanurzyła w wodzie.
Wolno płynęła w stronę środka jeziora, gdzie było znacznie głębiej. Gdy uniosła powieki, słońce poraziło ją w oczy. Gwałtownie pogrążyła się w odmętach wody, machając rękami i nogami. Po dłuższej chwili udało się jej wypłynąć na powierzchnię, krztusząc się i plując wodą. Przetarła dłonią oczy, prychając jak koń.
Przez chwilę myślała, że się utopi. Strach ogarnął jej rozedrgane ciało, a oczy wypełniły się łzami. Czym prędzej dopłynęła do brzegu, gdzie usiadła, skrywając twarz w dłoniach. Dała upust wszystkim emocjom, które skuły jej umysł i obiecała sobie, że już nigdy więcej nie będzie pływać samotnie.

2630 wyświetleń
14 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!