Menu
Gildia Pióra na Patronite

Obojętność...

wiko.

Nie umiałam pogodzić się z tą stratą minęło parę miesięcy, zbliżała się wiosna, a ja ciągle na niego czekałam. Wieczorami siadałam z kubkiem gorącej herbaty w kuchni naprzeciwko drzwi i jak zahipnotyzowana się w nie wpatrywałam. Ciągle miałam nadzieję, że te drzwi się otworzą i on wejdzie i powie „Żartowałem”. To byłby jego najokrutniejszy żart, ale wybaczyłabym mu wszystko, żeby tylko wrócił do mnie. Żeby mnie przytulił i szepnął do uszka „Dziunia, kocham Cię, już o nic się nie martw, już jestem przy Tobie”. Często siedziałam tak do samego rana. Niewypita herbata wciąż na niego czekała. Niby żyłam, spałam, jadłam, rozmawiałam, nawet żartowałam i się uśmiechałam, ale tak naprawdę nie widziałam w niczym sensu.Nie cieszyła budząca się wiosna. Potrawy nie miały smaku. Wszystko dookoła było jak by szare, bez wyrazu.

Znowu zapomniałam się w pracy, bo tylko tam wyłączałam myślenie. Chociaż każdy schodek, każdy korytarz, każde biurko przypominało mi o nim to mino to tylko tam umiałam naprawdę żyć. Pamiętałam doskonale jak on kochał tą robotę, jak ja ją pokochałam dzięki niemu. Jak robił to co robił z wielką pasją i moją pasją to też się stało. I tamtego dnia też tak było, pracowałam, ale to był inny dzień niż wszystkie … tego dnia dokładnie 5 lat wcześniej dowiedzieliśmy się o jego chorobie. Dokładnie 3 lat temu zaczął się nasz koszmar. To był bardzo dziwny dzień. Nie, nie płakałam, bo chyba już nie miałam czym, przez te ostatnie 3 lata wylałam z siebie chyba wszystkie łzy jakie miałam. Z jednej strony byłam bardzo spokojna, a z drugiej się bałam. Nie wiem czego, tak po prostu szarpały mną sprzeczne uczucia. Tego nie da się opisać sławami. Pracowałam tego dnia bardzo długo, nie chciałam wracać do domu, wiedziałam, że jak spojrzę na dzieci to się jednak rozkleję, a nie chciałam, żeby one od nowa to wszystko przeżywały. Nie chciałam by do nich też to wróciło. Zbyt dużo wycierpiały jak na swoje krótkie życia, dlatego starłam się za wszelką cenę, by ich życie wyglądało w miarę normalnie, by nie musiały patrzeć na ciągle płaczącą matkę. Przy nich się uśmiechałam, ale tamtego dnia nie miałam siły na uśmiech. Robiłam wszystko by musieć zostać dłużej w pracy, by wrócić do domu kiedy już będą spać. I tak też było. Wracałam bardzo późno ciemnymi, pustymi ulicami, na co dzień przecież tak bardzo zatłoczonymi. Miasto już spało. Nie wiem co tak naprawdę się stało … nagle trzask, prask i wielkie buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuum………………………

Życie jest pełnie niespodzianek

I tych dobrych

I tych tragicznych

Uśmiechasz się, by zaraz zalać się łzami

Hmmmmmmmmmmmmmm

Życie …………………

290 wyświetleń
7 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!