Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nagi obraz początku absurdalnego świata jednostki

YoAśka.

Nie można powiedzieć, że była w pełni planowanym dzieckiem. Jej tata o niczym nie wiedział. Mama zrobiła wszystko, by zajść w ciążę.

Już na samym początku istnienia Paulinki zrodził się problem. Dusiła się owinięta pępowiną. Była silna i dała radę. Tak przed nią rozwarł się piękny, choć przerażający świat. Porównując do ciepłego wnętrza matki , było zimno i strasznie. Rozdarła się na cały głos.
Dziecko, które się rodzi jest takie… nieświadome niczego. Ogląda sobie tylko otoczenie tymi swoimi małymi oczętami. Ona, jak każdy niemowlak, także. Powoli uczyła się wszystkiego : ssać mleko matki, gaworzyć, siedzieć, raczkować, chodzić… Mała bezbronna istotka, która odczuwa wszystkie emocje wokół. Zwłaszcza mamy. Miłość, opiekuńczość, troska o to kruche, malutkie ciałko. Niestety w świecie małej Paulinki nie wszystko było pozytywne. Im starsza była, tym więcej i bardziej odczuwała. Z przerażeniem patrzyła na strach, złość, gdy raz za razem jej rodzice się kłócili. Po raz kolejny , gdy tata wracał do domu pijany.
Gdy miała cztery lata jechała z mamą i starszą siostrą, Kamilą, do babci na inne osiedle. Mama poszła do sklepu po bilety autobusowe i zostawiła Paulinkę pod opieką siostry. Kamila jednak kazała się nie ruszać Paulince i poszła za mamą. Autobus przyjechał , a mamy i siostry wciąż nie było. Mała chciała zatrzymać autobus, więc do niego wsiadła i pojechała, gdyż kierowca zamknął drzwi i odjechał, zanim zdążyła mu powiedzieć, aby zaczekał. Bała się, ale odpowiedzialnie wysiadła na następnym przystanku. O dziwo, w autobusie nikt się nie zainteresował, iż taka mała pannica jest bez opieki. Na szczęście na przystanku stał sąsiad, który był taksówkarzem i odwiózł dziewczynkę do domu. Wtedy pierwszy (i ostatni zresztą) raz dostała lanie. Paskiem. Wielokrotnie. Płakała niekoniecznie z bólu. Po prostu nie rozumiała z jakiego powodu mama ją bije, przecież chciała dobrze.
Gdy była już na tyle duża, by móc wychodzić na podwórko i bawić się z innymi dziećmi robiła to jak najczęściej i jak najdłużej. Można powiedzieć, że uciekała z tego domu, gdyż sytuacja z tatą się wciąż nie poprawiała. Jej starsza o trzy lata siostra poszła do szkoły, a ona musiała radzić sobie jakoś z tym wszystkim. Popołudniami razem wychodziły.
W wieku sześciu lat poszła do zerówki. Już wtedy wykazywała problemy w zintegrowaniu się z nowym otoczeniem, nowymi koleżankami i kolegami. Zdecydowanie wolała swoje podwórkowe znajomości, które były odkąd pamiętała. Popołudnia były odskocznią od wszystkiego: od szkoły i od domu, gdzie wciąż przychodził pijany ojciec. Kiedy wychodziła razem z innymi dziećmi bawiła się w chowanego, berka i inne dziecięce zabawy, zapominając choć na chwilę o problemach.
W połowie zerówki mama kupiła psa. Przyszła z nim pod szkołę razem z babcią. To był najszczęśliwszy dzień jej życia. Nazwały go „ Misiek”. Później, zawsze gdy było jej smutno wystarczyło przytulić się do tego czarnego pyska i od razu czuła się szczęśliwsza.
Nadeszła podstawówka, a nieśmiałość, wręcz aspołeczność Paulinki się nie zmieniła. Minęła pierwsza, druga klasa. W trzeciej klasie Paulinka nie pojechała na Zieloną Szkołę, z powodu swoich chorych nerek. Nie chciała , żeby jej mama musiała po nią przyjeżdżać w razie problemów. Nie chciała stwarzać tych problemów. Październik w klasie czwartej przyniósł zmiany. Dziewczynkę przyszła odebrać mama. Powiedziała, że się wyprowadzają. To było dla niej jak nóż w serce. Rozumiała, że ma dość męża alkoholika, ale to wciąż jednak był jej tata. Musiała zostawić wszystkich podwórkowych kolegów i koleżanki, w tym swoją przyjaciółkę. Liczyła, że będą one utrzymywać kontakt, pisać do siebie listy. Jednakże tak się nie stało. Po jakimś czasie mama jej tego zabroniła. Bała się, iż tata Paulinki dowie się, gdzie mieszkają. Kontakt się urwał. Wyprowadziły się do oddalonego o dwadzieścia km miasta do ośrodka zielonoświątkowców, gdzie zabrał je znajomy rodziny, który już wcześniej pomagał im. Tam też nie mogła mieć swojego ukochanego psa, który musiał zostać u babci, lecz stamtąd i tak uciekł do domu, w którym mieszkał lata wcześniej.
Mama poznała nowego faceta, Konrada. Dla młodej dziewczynki po takich wydarzeniach to duży cios. Czuła się zaniedbywana, zazdrosna, wręcz niekochana przez własną matkę. Gdy skończyła czwartą klasę wraz z Konradem przeprowadzili się do innej wioski, do domku jednorodzinnego. Zaczęła się czuć naprawdę dobrze. Poznała nowe koleżanki, miała z kim porozmawiać. Koledzy z nowej klasy też się jej spodobali (szczególnie jeden). Mieszkali koło piekarni, codziennie mieli świeżo upieczony, swojski chleb. Paulinka starała się codziennie chodzić do sklepu , gdzie pracowała mama ulubionego kolegi z klasy. Wioska była mała, ale było większe prawdopodobieństwo, że tam go spotka. Nie była już taka nieśmiała.
Jednak szczęście nie trwało długo. Konrad okazał się niepijącym alkoholikiem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby znów nie zaczął mieć problemu z trzymaniem się z daleka od tej używki. Jej mama znosiła to. Paulinka na początku marca zgłosiła się pierwszy raz w swojej karierze szkolnej do konkursu. Konkursu o alkoholizmie. Miała napisać opowiadanie i zrobić pracę plastyczną zgodną z tematem. Bardzo długo i ciężko nad tym pracowała. Wyników jednak nie poznała. Pod koniec marca mama spakowała rzeczy i wyprowadziły się. Chwilowo do babci. Chwilowo, gdyż mama pogodziła się z Konradem i wynajęli mieszkanie w mieście , gdzie dziewczyna się wychowała. Miała już te dwanaście lat, więc już nie tak mało. Nie akceptowała tego człowieka. Był surowy, kategoryczny, bardzo wiele zabraniał, dawał kary za głupoty. Nie wspominając o jego ciągle powracającym problemie z alkoholem.
Paulina, niedługo po przeprowadzce, pierwszy raz poważnie się zauroczyła. Niestety nie powiedziała o tym wybrankowi. Minął rok, podstawówka się skończyła, a jej kontakt z nim się urwał. Nie pozostało nic innego jak zapomnieć. W połowie pierwszej klasy gimnazjum przeprowadzili się do sąsiedniego miasta z powodu oszustki , która wynajmowała im mieszkanie. Wynikły z tego spore długi. Konrad z mama wciąż się kłócili. Młoda Paulina patrząc na to wszystko z boku wiedziała, że ten człowiek się nie zmieni. Tak też się stało, tylko tym razem wyprowadził się on. Wciąż jednak przychodził . Nagle przestał. Dostały potem wiadomość, że zamarzł pijany w śniegu. Nie można powiedzieć , że skakała z radości, czy tez była załamana. Nigdy nikomu nie życzyła śmierci. Poza tym wiedziała , że jej rodzicielka cierpi, pomimo tego jak było między nimi.
Co do szkoły, Paulina już nie była tą malutką Paulinką z podstawówki. Bardzo otwarła się na ludzi. Można powiedzieć, że była bardzo lubianą dziewczyną. Dojazdy do szkoły z sąsiedniego miasta jej nie przeszkadzały. W autobusie zazwyczaj spała, bądź się uczyła. Jej życie towarzyskie kwitło. Zauroczyła, zakochała się ponownie. Co prawda nieszczęśliwie, ale to uczucie tak dodawało jej sił. Relacje z mamą były jako takie. Młoda nie zwierzała się, starsza nie naciskała. Zaczęły się pierwsze imprezy, pierwsze przekleństwa, pierwszy alkohol. Żyła najszczęśliwiej jak potrafiła, opuszczając się nieco w nauce. Egzamin gimnazjalny zdała bardzo dobrze. Oceny na koniec trzeciej klasy również nie były złe, choć wiedziała, że mogło być o wiele lepiej. Na koniec wykazała się odwagą i wyznała swoje uczucia chłopakowi , który podobał się jej wiele miesięcy. Jednak nic to nie zmieniło, miała jednak przy sobie przyjaciółki, które ją wspierały.
Nadszedł czas technikum. Pierwsza prawdziwa miłość, z wzajemnością. Miał na imię Grzesiek. Wszystko układało się w jej życiu( nie licząc długów). W domu była dobra atmosfera, miała chłopaka, który naprawdę ją kochał, była w nowej szkole, miała przyjaciół. Wszystko było cudowne. Czasem, aż bała się tego szczęścia. Tego , że to wszystko się rozpadnie jak zawsze.
Pewnego dnia dostała informację, że jej tata nie żyje. Zapił się na śmierć. Nie mogła być nawet na pogrzebie, gdyż była na wyjeździe za granicą. Później również szczęście z chłopakiem się kończyło. Ten cudowny i wspaniały facet po kilku miesiącach związku pozwalał sobie na za dużo. Potrafił przyjeżdżać do niej dzień w dzień pijany, bądź zjarany. Czasem nawet i to , i to naraz. Wiedział, co przeszła w dzieciństwie, ale jej słowa, by się opamiętał, nic nie dawały. Dodatkowo stał się zaborczy. Zazdrosny o jej przyjaciela, z którym przyjaźniła się jeszcze parę miesięcy przed początkiem związku z Grześkiem. Kilkakrotnie kazał jej wybierać pomiędzy nimi. W końcu tego nie wytrzymała i pomimo jak bardzo go kochała zakończyła ten „chory” związek.
Paulina myślała , że zapomniała o nim , zaczęła być z Bartkiem, jednak Grzesiek nadal był w jej sercu. Bartka nie chciała więc oszukiwać. Zerwała z nim krzywdząc go tym. Sumienie okropnie ją gryzło. Naprawdę był wspaniałym facetem. Utrzymywali kontakty koleżeńskie, choć on wciąż i wciąż się starał. Byli ze sobą jeszcze raz, a raczej próbowali być. Paulina dowiedziała się później , że zdradził ją. On nadal pragnął ich związku. Ona nie potrafiła być z kimś , kto ją tak okłamał. Zaczęła spotykać się z Danielem. Zerwał po miesiącu i jedenastu dniach nie wytłumaczając się ani jednym słowem. Kontakt z Bartkiem się odnowił. Zachowywali się jak para przez następne kilka miesięcy, choć parą nie byli. Przyszedł czas, gdy Paulina musiała wyjechać na praktyki miesięczne za granicę. Bartek odwoził ją na miejsce zbiórki, gorąco się żegnali. Ona była w końcu przekonana na sto procent, że chce z nim być. Niestety nie powiedziała mu tego, potem było za późno. W drugim tygodniu jej praktyk napisał jej, że nigdy więcej już nie będą rozmawiać. Znalazł sobie dziewczynę, a dopiero co wyjechała… dopiero co mówił, że ją odwiedzi tam, że tęskni. Była załamana. Nie wiedziała co ma robić. Wróciła. Walczyła, aż miał jej całkowicie dość. Obwiniał ją o wszystko. O to , że przez nią cierpiał. Mówił, że cały czas traktowała go jak zabawkę. Najgorsze było to, że miał dużo racji w tym co mówił. Nawet, jeśli nie robiła tego specjalnie.
Tak mijały miesiące , przyjaźniła się z Grześkiem, poznawała nowych chłopaków, lecz żaden jej nie odpowiadał. Na nowo zaczęła kręcić z Grzegorzem. Rozstał się z dziewczyną, wyjechał na dwa tygodnie, wrócił. Powiedział , że pragnie , aby znów byli razem. Paulina uwierzyła. Jednak jak szybko to się zaczęło, tak szybko się skończyło. Wykorzystał, zdradził, oszukał, wyprowadził się do kochanki. Na szczęście ponad trzysta km. Miała doła psychicznego. Przyjaciółki zmusiły ją , by zaczęła chodzić do szkolnego psychologa. Naprawdę nie było z nią dobrze.
Pewnego razu poznała przez Internet Pawła. Ideał wręcz. Inteligentny playboy. Paulina wierzyła, i tak mówiła wszystkim, że ten jest naprawdę inny. Nie jak tamci. Jednak musiała polecieć do Anglii. Dzień przed jej wyjazdem wyznali sobie , że chcą z sobą być. Nigdy się niestety nie widzieli, a ona wyjeżdżała na ponad półtora miesiąca. Gdy miała już wracać okazało się, że Paweł musi tym razem wyjechać z powodu chorego braciszka. On wyjeżdżał w piątek, ona wracała trzy dni później. Nie wiadomo jeszcze wtedy było, jak długo miał zostać tak daleko. Trwali jednak razem. Rozmawiali z sobą codziennie. Nikt nie myślał o rozstaniu. Jednak przyszedł taki dzień , kiedy Paweł zerwał. Jeszcze kilka razy się schodzili i rozstawali, lecz on wciąż był na wyjeździe. Jego kuzyn napisał Paulinie, że Paweł może tam siedzieć nawet parę lat, z powodu rehabilitacji braciszka. Zasugerował, żeby dała sobie spokój z tym związkiem. Ona nie potrafiła. Nie chciała po raz kolejny stracić kogoś, kogo kochała. Wydarła się na Pawła dlaczego jej nie powiedział, że dlatego ją zostawił. Była przekonana, że mogą coś wymyślić. Znów się zeszli. Liczyła, iż Paweł zaproponuje jej wspólne zamieszkanie tam. Tak jednak się nie stało. On się oddalał, przestał odzywać, aż to zakończył. Paulina była załamana. Wizyty u psychologa coraz mniej dawały. Obwiniała się o wszystko. O całe swoje życie. Myślała, że to z nią musi być coś nie tak, skoro nic jej nie wychodzi. Stwierdziła , że już nigdy nie będzie szczęśliwa. Paweł odzywał się od czasu do czasu.
Zaczęła spotykać się z kolegą, z którym znała się już ponad półtora roku. Od początku ich znajomości starał się o nią. Po jakimś czasie zaczęła się zakochiwać. Niestety była to „ zakazana” miłość. Zapragnęli być razem. To było jednak niemożliwe, gdyż Paulina z takim bagażem doświadczeń bała się z nim związać. Dlaczego? Był poważnie chory. Śmiertelnie. Ona chciała, by jej przyszły mąż wraz z nią wychowywał dzieci. Nawet gdyby udałoby się mieć dziecko to co, jeśli nagle by zabrakło dla niego taty, a dla Pauliny męża? Ustalili , że zerwą kontakt, choć tak bardzo tego nie chcieli. Nie było łatwo. On wciąż pisał, lecz ona wiedziała, że dla jego dobra, nie może odpisać. Nie chciała, by miał nadzieję, że kiedykolwiek będą razem, nawet jeśli oboje tego pragnęli. Jej przyjaciele także powtarzali jej, że jest za słaba psychicznie. Nie da sobie razy. Nie chcą jej stracić, jeśli jemu „ nie daj Bóg” coś się stanie. Wiedziała , że mają całkowitą rację. Pisał co jakiś czas, coraz rzadziej. O tym , że żyje, wie już tylko ze świecącego się słoneczka na komunikatorze.
Paulina poznała nowego mężczyznę. Gdy zaczęli się spotykać odezwał się Paweł. Miał się nie odzywać nigdy więcej, gdyż kazała mu wtedy wybierać. Albo ona, albo już zawsze zero kontaktu. Nie wybrał jej. Teraz od dwóch tygodni jest z Arturem. Jest naprawdę szczęśliwa. Przekonała się, że to z nim chce ułożyć sobie życie. Kilka dni temu miał czelność odezwać się Paweł. Mówił jak to wszystko chciał kiedyś naprawić. Teraz życzył jej szczęścia z Arturem, jak również powiedział, że zasługuje na najlepszego.
Paulina wie, że właśnie z takim mężczyzną jest. Liczy , że na całe życie. Wierzy , że to złe koło się nie potoczy ponownie. Również wierzy , że kłopoty finansowe i brak dobrze płatnej pracy również się skończą. Cóż jej innego pozostało jak nie przyjaźń, miłość i nadzieja na lepsze jutro?

25 652 wyświetlenia
179 tekstów
2 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!