Menu
Gildia Pióra na Patronite

WYPIS Z KRONIKI BESKIDZKIEJ

fyrfle

fyrfle

Na Żywiecczyźnie, żyje w tradycji ludowej taka kasandryczna przepowiednia, która ma przestrzec złe żony głosząc - jeśli mąż twój kupuje nowe buty, to przemyśl swoje życie kobieto i nawróć się, bo to niechybny znak, że wkrótce od ciebie odejdzie - żono, która nie kochasz, która nie umiesz lub raczej nie chcesz dać mu ciepła kobiecości i przytulności domowego ogniska.

Jasiu nie miał nic nic przeciwko Jurusiowi, bo Juruś był dobrym człowiekiem, dobrym mężem i dobrym ojcem. Jego żona Jagna robiła karierę w gminie i poświęcała się dla partii w kolejnych kampaniach wyborczych, nie miała więc czasu dla Jurusia, domu i dzieci. To Juruś zawoził dzieci do przedszkola i do szkoły, popołudniami gotował im obiady na następny dzień, a późnymi, nocnymi już wieczorami przygotowywał śniadania do szkoły i swojej żonie do pracy też. Fakt, a więc prawdą jest, czasem nie miał już siły, ani ochoty "wyłomotać" Jagnę tak, jak sobie tego w nieustającej chuci życzyła. Po pracy popołudniami znowu jechał po dzieci, podgrzewał im obiad, wychodził z nimi na spacery, na place zabaw i boiska oraz wiózł do kina, na rekolekcję, roraty, majówki. W miedzy czasie jeszcze kosił trawniki, pielęgnował kwiaty i z Jasiem oraz swoim ojcem remontował ich piętro domu, dostosowując do potrzeb dzieci.

Jasiu, teść Jurusia był bardzo dobrym człowiekiem. Z garażu uczynił warsztat, w którym były wszystkie narzędzia potrzebne mu do wykonywania na emeryturze pasji złotej rączki, bo Jasiu znał się na wszystkim i potrafił chyba wszystko zrobić w domu, obejściu, a był jeszcze rzeźbiarzem, kowalem artystycznym, grał też na wszystkim i opowiadał jak nikt inny przed nim.

Póki żył Jasiu małżeństwo Jurusia jakoś się trzymało. Teść słynął z twardego charakteru i silnej ręki wobec swojej Krystyny i córki Jagny, że przy nim nawet nie próbowały skakać sobie do oczu, ani też rządzić nadmiernie poczynaniami Jurusia. Tak wzlatując i obniżając loty Juruś i Jagna dotrwali do jubileuszu piętnastolecia niesienia krzyża sakramentu małżeństwa i w tymże jubileuszowym roku Jasiu umarł , bo jednak pewnego dnia bardzo wiekowe już naczynie pękło i krew nagła jednak Jasia zalała , nie inaczej tylko na śmierć.

Czemu jest tak, że matki bardziej lubią jedno z dzieci i poświęcają się mu, spychając inne na margines swojej matczyności? Nie wiem tego, ale wiem, że tak przeważnie po prostu jest i jest to straszliwie bolesne dla tych odrzuconych, czy tam marginalizowanych dzieci. To po prostu straszny psychiczny ból jest, który dewaluuje człowieka strasznie i niszczy jego życie sakramencko.

Krystyna przedkładała Nynusia nad pozostałe dzieci. Po śmierci więc Jasia Nynuś poczuł się ośmielony przez Krystynę i zaczął poruszać się po domu i obejściu jak po swoim, a co jeszcze gorsza naruszał mir Jagny i Jurusia. Krystyna chciała i spowodowała, że to Nynuś zaczął wykonywać remonty i naprawy w jej części domu, kosił też trawniki. Zaczął zachęcony też wynosić narzędzia i maszyny z garażu Jasia, czym rozwścieczył Jurusia, ale w sukurs Nynusiowi przyszła Krysia i niestety własna żona Jurusia, które to w tej i wielu innych sprawach zaczęły "jeździć" po Jurusiu.

Po kilku miesiącach Juruś nikomu nie mówiąc kupił samochód, czyli kupił owe "buty", o których głosi mądrość ludowego porzekadła. Kiedy Krystyna pojechała do sanatorium, a Jagna organizowała kolejne zebranie wiejskie i nie było jej do późnych godzin nocnych, to Juruś przewiózł nowym autem swoje rzeczy do domu rodzinnego w sąsiedniej wsi, a Jagnie nazajutrz wysłał "sekundanta", czyli mecenasa Płazę-Kutrzypalskiego, który skutecznie zaproponował Jagnie rozwód bez orzekania o winie. Rozprawa w sądzie okręgowym w Bielsku - Białej trwała prawie 11 minut.

Po rozprawie Juruś wolnym krokiem poszedł do katedry bielskiej i tam sobie przyklęknął w jednej z ławek, opierając łokcie rąk złożonych w amen na blacie ławki. Zaczął ni to modlitwę, ni to medytację, raczej powiedziałbym, że rozmawiał z Bogiem.
- No i co dalej z naszymi relacjami? Czy coś się zmieniło od tego momentu tam w sądzie pół godziny temu? Uczeni w piśmie skłaniają się raczej ku temu, że Cię zdradziłem, a zwłaszcza tutejsze bractwo faryzeuszy - fundamentalistów doktryny. A wiesz Panie, że oni dopuszczają, że jak nie będę dopuszczał do siebie kobiety teraz, to mogę ewentualnie przychodzić do Ciebie przez nich, konfesjonał i hostię. Szczerze mówiąc Ojcze nie wiem co dalej będzie, zresztą przecież Ty wiesz, że mam zamiar wystąpić z ich szeregów, no i być z Tobą w mojej relacji, o której Ty wiesz i wiem - takie rzeczy się wie, że z mocy Ducha Świętego mi rozwiązanie podsunąłeś, bo wiesz, że muszę bardzo kochać siebie, żeby dalej normalnie żyć. Ty wiesz o mnie , dlatego mówisz mi żebym żył, a nie szukał dróg krzyżowych. Żeby żyć dobrze dla kochanych ludzi, to trzeba dawać im szczęście, uśmiech, mądrość, konsekwencję w działaniu, dlatego zbędne krzyże trzeba po prostu odrzucać. Piękny dom wybudowali Ci Ojcze, ale pozwolisz, tak pozwolisz, wiem to, więc więcej się tutaj nie spotkamy. Kiedyś zaprosiłem Cię do mojego serca i tam będziemy się spotykali od dzisiaj wyłącznie.

Wyszedł z katedry i spokojnie drepcąc, rozglądając się i podziwiając niektóre piękne bielskie budynki doszedł do Teatru Polskiego, a tam wstąpił do jadłodajni mieszczącej się vis a vis tego wspaniałego przybytku kultury. Zamówił ów słynny kotlet schabowy o niesamowitej średnicy i do niego ogromną porcję frytek oraz kopę surówki z modrej kapusty. Jadł wolno i popijał kompotem z truskawek, wspominając okres liceum, studiów, kiedy to był tutaj wręcz wyposażeniem wnętrza.

Pojedzony duchowo i kulinarnie poszedł na parking do samochodu. Rozpoczynał się dalszy ciąg dnia, a więc on dzisiaj odbierał dzieci ze szkoły i resztę popołudnia spędzą z nim, u niego, na boisku, a potem jeszcze pójdzie z nimi na mszę za dziadka Jasia. I tutaj się zatrzymał w pół kroku. No nie. Nie do końca zrezygnuje z domów wybudowanych Bogu, bo przecież będzie chodził z dziećmi na majówki, roraty i kiedy tylko będą potrzebowały jego tam obecności. Nie wszystkie krzyże da się odrzucić, a przynajmniej nie do końca.

297 789 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!