Menu
Gildia Pióra na Patronite

Le Col de Le Loup - 8

KompletnyBrakLogiki

KompletnyBrakLogiki

8.
//Narrator//
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
-Już myślałem, że nie zadzwonisz. Spokojnie, jestem twoim przyjacielem. Nie zrobię ci krzywdy- głos, który wydobył się z urządzenia był głęboki i szorstki, choć ciepły, jakby mężczyzna z drugiej strony rozmawiał z małym dzieckiem.
-Przyjaciele tak się nie zachowują. Kim ty jesteś?- spytała białowłosa dziewczyna starając się ukryć strach czający wewnątrz.
-Aila, odpuść sobie. Na wszystko przyjdzie czas. Wtedy dowiesz się o wszystkim, jeśli tylko będziesz chciała. Jednak nie musisz się bać. Znamy się bardzo dobrze. Jeszcze z dzieciństwa. Twojego dzieciństwa.
Słowa, które wypłynęły z urządzenia sprawiły, że nastolatka wstrzymała oddech, a jej mleczna skóra pobladła jeszcze bardziej. Zacisnęła mocno oczy, upuściła telefon i zasłoniła twarz dłońmi, aby osoba, która ją obserwuje, oraz siedząca naprzeciwko Sara nie widziały łez, które pomału wypływały spod jej powiek. Po chwili zaczęła drżeć.
Tymczasem Chłopak po drugiej stronie rozłączył się wzdychając.
-Musisz mi wybaczyć, Kruszynko.
Schował telefon do kieszeni bluzy, po czym rozebrał się i złożył ubrania w łatwy do pochwycenia tobołek. Już po chwili na miejscu Nieznajomego stał wielki, rudy wilk o smolistych oczach. Chwycił swoje rzeczy w mocną, wilczą szczękę, po czym ruszył w głąb lasu, do miejsca, gdzie obecnie spędzał te chwile, w których nie obserwował młodej Zmiennej.
***
//Aila//
Chwilę siedziałyśmy z Sarą rozmyślając, kim może być ten Mężczyzna. Głos był mi dziwnie znajomy, choć nie pamiętam do kogo należał.
Powietrze.
Tylko to przychodzi mi na myśl o Tajemniczym Mężczyźnie. Otacza mnie ze wszystkich stron, ale mimo wszystko trudno jest Go dostrzec.
Nagle strach zamienił się w kotłującą we mnie złość. Mam ochotę przeczesać teraz teren w poszukiwaniu tego psychola. Przeżyłam za dużo, aby dać się zastraszyć.
-Idę się umyć- powiedziałam do ciemnowłosej dziewczyny.
-Ok, a ja zamówię pizzę- przytaknęła i uśmiechnęła się. Jednak widać po niej, że jest tym zmęczona.
Ruszyłam do łazienki, która całkowicie różni się od reszty wystroju. Popielate kafelki i hebanowe meble ozdobione zostały złotymi, kwiatowymi wzorami. Lampki na suficie dają nieco ciemniejszy blask. Całość jednak sprawia, że problemy idą w zapomnienie. Przynajmniej na chwilę.
Weszłam pod prysznic szybko wykonując codzienną rutynę. Sama nawet nie wiem, kiedy zaczęłam drapać skórę paznokciami, które swoją drogą zdążyły zamienić się w ostre szpony. Jednak każda rana zasklepiała się za szybko, aby dodać mi sił na walkę ze sobą.
Krew skapywała pomału barwiąc wodę, która jeszcze została w brodziku, a ja poczułam silne mrowienie pod skórą. Ogarnęła mnie wielka chęć pobiegnięcia do lasu i wrzeszczenia na całe gardło. Natomiast emocje, które tłumiłam w sobie przez tyle lat, przybrały na sile, nie pozwalając na zdławienie ich w sobie.
Kiedy mama żyła nic nie było tak skomplikowane. Czarne było czarne, białe było białe. I nic więcej. Tymczasem pojawia się cały wachlarz kolorów i emocji, o których nie miałam nawet pojęcia.
Zaczęłam łkać, jak najciszej potrafiłam, przytłoczona tym wszystkim. Straciłam siły na walkę, ale wiem, że nie mogę odpuścić. To nie jest tylko moje życie, Adel też ma tu dużo do decyzji.
Żałuję, że przemiana u kobiet zachodzi dopiero po poznaniu mate. Mogłabym zrobić to teraz, oddać kontrolę Pimpusi, aby wykorzystała swoją część życia tak jak chce.
~To dobrze, że nie możesz tego zrobić. Pomyśl o tym, komu jesteśmy przeznaczone! Sama nie mogę dać mu wszystkiego! On będzie potrzebował NAS~ wycedziła zdenerwowana kotka gdzieś w głębi mojego umysłu, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
~Jeśli on będzie potrzebował kiedyś nas, my mamy być obie. Ale teraz to MY go potrzebujemy, a tego pchlarza nie ma! Otrząśnij się, dziewczyno! Nie można wiecznie żyć marzeniami! Życie to nie bajka! Mamy teraz o wiele większe zmartwienia niż wymyślanie, jak to będzie cudownie w przyszłości!~ wrzeszczałam w głowie.
Vanitas vanitatum et omnia vanitas.
Zaczęłam rozumieć to stwierdzenie na nowo. W tym momencie opisuje całą tą chorą sytuację.
Wypłukałam brodzik z pozostałości różu, wytarłam się, ubrałam, po czym poszłam do pokoju Sary, której uwagę od razu zwróciły zanikające już blizny.
-Co to?
-Nic takiego, jutro nawet nie będzie po tym śladu -odpowiedziałam dziewczynie zdawkowo, na co ona tylko spojrzała na mnie z troską. Odwróciłam głowę. Nie lubię brać ludzi na litość ani troskę. A teraz tak wyszło. Włożyłam więc szybko bluzę, aby zakryć zanikające strupy.
Ta plątanina uczuć mnie dobija.
***
Pizza zamówiona przez nastolatkę została dostarczona dosyć szybko i już po chwili siedziałam z Sarą w jej salonie oglądając różne bajki. Jesteśmy po Krainie lodu I oraz II, a teraz zastanawiamy się co obejrzeć następne.
-Piotruś Pan -rzekła rozradowana Sara, znajdując kolejną bajkę do obejrzenia.
-Serio? Nie ma nic innego?
-Hej, Piotruś Pan to mój faworyt!
-Serio tak lubisz martwe dzieci? -spytałam patrząc na nastolatkę pobłażliwie. Gdy zauważyłam jej zdezorientowany wzrok, zaczęłam wyjaśniać -Piotruś Pan to tak naprawdę historia anioła, który prowadzi martwe dziecięce dusze do nieba, tutaj nazwanego Nibylandią. To dlatego dzieci tam nie rosną. Bo wszystkie już nie żyją..
-Boże, dziewczyno… Zepsułaś mi widok na dzieciństwo. Masz jeszcze jakieś chore teorie spiskowe na temat bajek?
-Tak, dużo. Dużo za dużo. Ale cóż ci poradzę. Tatuś postarał się o moje prawidłowe spoglądanie na świat -stwierdziłam, kładąc nacisk na ‘Tatusia’.
-W takim razie co proponujesz?
-Legion samobójców? Avengers? Chyba, że zależy ci na bajce. Wtedy możemy obejrzeć Pocahontas lub Piękną i Bestię.
-Tak! Piękna i Bestia! Pół dzieciństwa na tym spędziłam -pisnęła Sara, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy ona na pewno ma szesnaście lat…Jednak uśmiechnęłam się lekko. Sama chciałabym znów tak się śmiać.

2357 wyświetleń
24 teksty
3 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!