Menu
Gildia Pióra na Patronite

Na ulicy Kamiennej na spróchniałej ławce przy parku żył pewien mężczyzna. Ubrany był w starą koszulę i porwane spodnie. Obok siebie miał nie wielki postrzępiony plecak. Wszyscy ludzie omijali go szerokim łukiem. Unikali go, patrzyli na niego jak na człowieka skończonego na osobę, która przegrała swoje życie. Nikt nie znał prawdy o nim, nie wiedział, kim jest, ani co w sumie się z nim stało…

A zaczęło się to w nie wielkim domu. Żył tam albowiem mały chłopiec z matką i dwoma braćmi. Ów maluch miał wiele marzeń aspiracji i chęci, lecz był ciężko chory. Jego marzenia były nie możliwe do spełnienia. Nie rozumiał, dlaczego jego to spotkało i czemu nie może być, kim chce i robić to, na co ma ochotę. Był mały i młody nie rozumiał wielu rzeczy a miał miliony pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Nie mógł być dobrym przyjacielem, bratem i synem, nie potrafił nim być. Po prostu był zamknięty w sobie. Widział coś, czego nie widzieli inni, spostrzegał świat trochę inaczej niż wszyscy, z innej perspektywy. Nie widocznej dla oka, ale przezroczystej i prostej dla serca. Chłopiec ten miał niesamowitą wyobraźnie nie był piękny, ale miał cudowne wnętrze. W latach młodzieńczych stawał w obronie słabszych mimo tego, że sam do silnych nie należał. Dawał i pomagał ludziom chodź sam nie wiele miał. Jego choroba, niestety, nie ulegała. Przyjmował leki, chodził na badania i operacje, ale to nic nie dawało. Gdy skończył studia psychologiczne poznał Marię. Maria była piękną i mądrą dziewczyną. Wiązał z nią przyszłość, lecz ona nie chciała chudego, brzydkiego, słabego, zamkniętego w sobie chłopaka i odeszła bez słowa. Załamany i smutny poszedł do domu. Spakował się w mały plecak. I z miłości do Marii i zagubieniu się we własnym świecie uciekł z domu. Nie daleko, bo 3 ulice dalej. Usiadł na ławce przy parku. Tak siedział i siedział i myślał. Nie brał leków, trochę się zapuścił. Zapomniał o swoich marzeniach i snach. I skończył na ławce z plecakiem pełnym zdjęć, wspomnień. I teraz właśnie siedzi przed ludźmi człowiek, który się pogubił, popełnił wiele błędów. I mimo że jest słaby i nie wiele może, wciąż ma nadzieje. Wszyscy go omijają.. Uważają, że jest kolejnym brudnym alkoholikiem, a tak naprawdę na tej zielonej ławce siedzi człowiek, który jest przykładem oddania zagubienia i wiary. Nie wiadomo w ogóle jak to możliwe, że on żyje. Po tylu latach choroby bez leków, a on wciąż się jakoś trzyma. Gdyby ktoś zatrzymał się choćby na chwilę wysłuchał jego historii, zrozumiałby, że każdemu trzeba dać szanse.. Nawet temu, co nie wykorzystywał jej przez całe swoje życie. Pewnego dnia powstał z ławki, aby się przejść. Po kilku krokach zaczepiła grupa pijanych nastolatków. „Dla żartów” pobili go i zostawili. Następnie po 2 dniach, gdy wciąż leżał na zimnej jak lód ziemi, jego serce stanęło. W noc po śmierci zniknął. Nikt nie wie, co się z nim stało. Wszyscy go widzieli nikt mu nie pomógł. Nie odnaleziono jego ciała.

2175 wyświetleń
20 tekstów
0 obserwujących
  • 26 January 2015, 23:54

    Bardzo smutne ! Czemu tak ? Co inspiruje ludzi do pisania takich negatywnych przekazów /

  • Emilia Szumiło

    25 January 2015, 02:30

    Brak empatii to cecha charakterystyczna ludzi w XXI w.
    Piękna opowieść, wzruszająca.