Menu
Gildia Pióra na Patronite

Droga Donikąd- Wydawnictwo Zacisze -Matylda (Fragment)(9)

Grażyna P.

Grażyna P.

Msza jak zawsze trwała ponad godzinę, ponieważ lubiła pieśni religijne bardzo głośno śpiewała.
,,Bóg jest miłością" Ludzie, po zakończeniu ceremonii niespiesznie wychodzili, z uśmiechami i wypiekami na twarzy, jakby o kilogramy lżejsi.
Tak samo jak oni, też dzisiaj poczuła się dziewczyna, świat wydał jej się dużo piękniejszy, więc postanowiła, że zaraz po ceremonii będąc już w domu, zacznie się uczyć.
Niestety, nie mogła się skupić a zaległości, które narosły przez chodzenie na wagary, bardzo się nawarstwiły. Zniechęcona wyszła przed dom z kartką i ołówkiem w ręku, patrząc na przechodniów, zaczęła szkicować przypadkowe postacie.
Byli to ludzie zmęczeni i zniechęceni ze zmarszczkami na twarzy i duszy.
Tego samego jeszcze dnia, Ojciec zrobił jej miłą niespodziankę, postanowił wolny czas po pracy, poświęcić córce, więc zabrał ją do ,,Palmiarni" na lody gałkowe, które tak bardzo lubiła. Matylda, przebrana w jasną garsonkę z bistoru i wełny zakrywającą kolana, w czarnych płaskich sandałach. Bardzo ładnie wyglądała u boku taty, który na tą okazję, założył czarny garnitur, białą koszulę, beżowy krawat i wypastowane czarne półbuty.
Powoli, wspinali się po schodach, ciesząc się jak małe dzieci, gdyż ich zdaniem, wspaniale było zobaczyć jeszcze raz, ten obiekt z tropikalną roślinnością, wznoszący się dumnie na wzgórzu winnym, gdzie hodowano winorośl.
Tata z córką, przechadzali się bardzo efektownymi, wąskimi lub zygzakowatymi, wijącymi alejkami dla spacerowiczów. Dobrze im to zrobiło, gdyż oboje byli promienni, roześmiani i wesoło rozmawiając podziwiali winnicę.
Młode jeszcze ciemno zielone krzaczki, pnące się po zboczu, wyciągały swoje listki, ku słońcu.
Matylda wiedziała z opowiadań na, że ta kawiarnia jest dawnym domem winiarza a w jej środku rośnie, między innymi ogromna palma daktylowa i sto dwadzieścia innych jeszcze tropikalnych roślin, które są chronione przed naszym, niestety niesprzyjającym, egzotycznym klimatem, w tej ogromnej, przepięknej cieplarni, wprost gigantycznej konstrukcji ze szkła i metalu.
W kawiarni oboje usiedli na wiklinowych, wygodnych fotelach przy okrągłym stoliku, nakrytym bawełnianym, białym obrusem.
Podeszła do nich młoda, uśmiechnięta i niezwykle sympatyczna kelnerka. Była ubrana w biało-czerwoną z rozkloszowanym marszczonym dołem, koronkową, stylową sukienkę, przewiązaną w talii, granatowym fartuszkiem z ozdobną kieszenią i kokardą z przodu.
Rude włosy zaś miała spięte w kok, ozdobiony czerwoną chustą w czarne grochy, imitującą opaskę.
Na nogach zaś, wygodne czerwone mokasyny.
Odebrała od nich zamówienie a po chwili podała w szklanych pucharkach lody, ozdobione owocami i bitą śmietaną, wyglądające na pyszne, przy tym życząc im smacznego.
Dziewczyna wbiła łyżeczkę w ulubiony deser, gdy podniosła ją do ust, ojciec zapytał -smakuje-? -no pewnie-odpowiedziała z pełną buzią.(ciąg dalszy nastąpi)

3820 wyświetleń
48 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!