Menu
Gildia Pióra na Patronite

chore głowy.

niewazne

niewazne

mamy chore głowy, bo nienawidzimy. chore przez nienawiść do słów: „jesteś piękna, kocham cię". przez nienawiść do dotyku ciepłych dłoni. przez nienawiść do tego, co było przed nami i co wkrótce nastąpi. przez nienawiść do ludzi i życia, które dane raz jest nasze i nikt nie ma prawa o nim decydować. przez nienawiść do siebie i plątaniny pięknych słów, rumieńców i spojrzeń. bo nienawidzimy tego, co prawdziwe i proste, choć może zbyt zwyczajne. bo nienawidzimy swoich czerwonych od mrozu dłoni, swoich skołtunionych przez wiosenny wiatr włosów. bo nienawidzimy upału letniego słońca i kolorów jesiennych dywanów. bo nienawidzimy świata, który kocha nas tak bardzo, że pozwala nam wciąż patrzeć na siebie wzajemnie i uśmiechać się, choć w prawdzie tego nienawidzimy. bo nienawidzimy ludzi, którymi sami jesteśmy. bo nienawidzimy...

mamy chore głowy, bo kochamy. chore przez miłość do gnijących płuc i zapachu przemocy. przez miłość do słów: „nienawidzę cię”. przez miłość do bólu, szyderstw i przeklinania własnych talentów. przez miłość do tego co upadło i nie powstało, co sami zniszczyliśmy. przez miłość do fałszywych ideałów i iluzji życia, które samy sobie tworzymy na potrzeby naszego nieżywego wizerunku. przez miłość do pozornego „ja” i idealnego potoku słów w przesiąkniętych hipokryzją wypowiedziach, pustych, nieznaczących nic spojrzeń. bo kochamy to, co ostentacyjne i bezcelowe, z pewnością zbyt nadzwyczajne. bo kochamy zaszyć się w swoim świecie bez ludzi i emocji, gdzie nasze dłonie i włosy są idealne, twarze piękne, choć bez wyrazu. bo kochamy chłód w naszych słowach i zniewolonych sercach, widok zmrożonych uczuć bliskich. bo kochamy naszą wyimaginowaną pozycję w nieistniejącym świecie, który daje nam poczucie bezpieczeństwa w kłamstwie, ale uśmierca nas od środka. bo kochamy symulantów, którymi sami powoli się stajemy. bo kochamy…
ze skrajności w skrajność, z miłości w nienawiść z chorą głową na ramieniu. wszystko ociekające fałszem i obłudą w świecie wolnego słowa, w którym każdy boi się mówić. w którym każdy boi się słuchać i patrzeć. obawa przed strachem – to takie absurdalne, choć tak boleśnie prawdziwe. gdybym spytała cię, czego boisz się najbardziej, co byś odpowiedział? śmierci? nie, wiem, ze nie boisz się śmierci. nie tak bardzo, by strach ten przewyższył obawę przed samą istotą strachu. fałszywa miłość jest wokół nas, ale nigdy w środku. ja też się boję. tego, że ktoś kiedyś pokocha mnie za to, kim nie jestem, za jego piękne wyobrażenie o mnie. albo, że będzie kochał mnie wraz z moimi wadami, których ja nie potrafię pokochać. boję się miłości. tej prawdziwej. bo obłudna jest nade mną, obok mnie, w powietrzu. przywykłam do obłudy, jak rybka przywykła do życia w szklanej kuli na biblioteczce.
miłość piękna jest i łaskawa. miłość rodzi i zabija jakąś część nas, naszej delikatności. miłość jest lekarstwem i uzależnieniem. pierwszą dawką i złotym strzałem. z miłości się rodzimy i to dla niej umieramy. pragniemy jej, ale czujemy też strach przed nią. strach przed nieznanym i dobrze znanym. boimy się miłości, choć tylko ona może obciąć nam nasze chore głowy.
zamknij oczy i otwórz się na prawdziwość bez obłudy i kaszlu stereotypowych wyznawców ideału i wizerunku. pokochajmy w nas to, co czyni nas ludźmi. pokochajmy świat, który pozwala nam żyć i powietrze, które pozwala nam oddychać. pokochajmy to, co jest w nas najpiękniejsze. esencję doznań i uczuć.
pokochajmy w nas Miłość.

12 690 wyświetleń
218 tekstów
8 obserwujących
  • niewazne

    14 March 2012, 20:09

    dziękuję! dziękuję za takie zdrowe głowy i piękne umysły. za cudowne słowa.

  • Sheldonia

    10 March 2012, 17:10

    ...

  • Albert Jarus

    10 March 2012, 16:33

    Bardzo chore... i tak strasznie chce się żyć, a ludzie bardziej niż śmierci boją się życia.
    Fajny, ujmujacy tekst