Menu
Gildia Pióra na Patronite
Canaletta

Canaletta

- Mamo… a czy tatuś siedzi po prawej stronie Pana Jezusa, czy po lewej? – Granatowe oczka małego chłopczyka zostały utkwione w zdziwionej twarzy kobiety, która nie spodziewała się takiego pytania od swojego maleństwa. Mimo szoku i mocno walącego serca w pierś, uspokoiła się, siadając na kanapie i nie spuszczając wzroku z małego.

- Kochanie… mamusia nie wie czy tatuś jest po prawej, czy po lewej stronie Pana Boga, ale wie, że on jest tam, gdzie jest i Pan Bóg. Tatuś był dobrym człowiekiem, który kochał mamusie i dbał o nią, gdy Ty byłeś w brzuszku. Nie martw się, przy Bogu się nie zgubi, tak, jak przy mamusi.
Chłopczyk klasnął w małe dłonie, uśmiechając się szeroko, a jego granatowe oczka błyszczały z zadowolenia, gdy tylko usłyszał odpowiedź. Matka również się uśmiechnęła, lecz czuła lekkie zaniepokojenie. Znała syna i mimo jego młodego wieku, był mądrym dzieckiem. Wiedziała więc, że na jednym pytaniu się nie skończy. Będzie ich nieskończona ilość.
- Maaamooo… A ile to jest dwa razy dwa?
- Cztery, synku.
- Mamo… A dlaczego Maja płakała, gdy ją popchnąłem?
- Popchnąłeś Maje?!
- No… tak.
- Synku… Ja doskonale wiem, że lubisz Maje, mimo, iż wielokrotnie wyparłeś się, że to nieprawda. Ale postaw się teraz na jej miejscu… Nie popłakałbyś się, gdyby ktoś Cię popchnął lub uderzył?
Chłopiec zmarszczył brwi, jedną unosząc i patrząc tak na matkę, pokręcił przecząco głową.
- Ja bym wstał i pobiegł do Ciebie, a Ty byś mnie obroniła. Prawda? – Kobieta roześmiała się głośno, kręcąc przytakująco głową. Gdy jednak się uspokoiła, spojrzała na syna z powagą.
- Tą samą radę damy Majce, dobrze? Następnym razem, gdy ją popchniesz, ona pobiegnie do mamy i ona ją obroni, tak?
Chłopiec ponownie zrobił urażoną minę, zaraz rozumiejąc i skinąwszy głową, uśmiechnął się kącikiem ust.
- Maaamooo… A dlaczego babcia Marysia wyrzuciła nas z domu?
Kobieta nagle przestała się uśmiechać, rozumiejąc, że to kolejne z trudnych pytań. Powstrzymując łzy na samą myśl, odwróciła wzrok i westchnęła.
- Babcia Marysia nie wyrzuciła nas z domu. Pozwoliłaby nam ze sobą mieszkać, ale ja postanowiłam się wyprowadzić, aby miała trochę spokoju. Babcia Marysia bardzo źle przechodzi śmierć Twojego taty. – Jak bardzo mijała się z prawdą, wiedziała tylko ona. Zaczesała dłonią włosy do tyłu i spoglądając na synka, uśmiechnęła się słabo.
- Nieprawda. Babcia Marysia nas kocha, ale nie tęskni za tatą. Wyrzuciła jego zdjęcia, wiesz?
- Przestań, proszę. Nie wolno tak mówić! Każdy inaczej tęskni za tatą.
- A Ty… mamo… Jak Ty tęsknisz za tatą?
Oczy matki napłynęły łzami. Obraz syna lekko się rozmazał, ale nie wytarła słonych kropel. Pozwoliła im spłynąć po polikach, aż po brodę. Co miała mu powiedzieć? Że każdego dnia tęskniła za mężem, który pokazał jej, co to znaczy cieszyć się życiem? Że w każdej chwili chciała przytulić się do silnych ramion męża, który dał jej szczęście? Stało przed nią. Ten mały prezent, ten mały owoc ich miłości, którą budowali w tak trudnych warunkach. Ten mały chłopczyk, który był tak podobny do ojca… I kochała go, całym swoim sercem. Nie byłaby zdolna winić go, że jest podobny do ojca ani mieć mu to za złe. Nie mogła postąpić tak, jak jej teściowa, która wyrzuciła ich na bruk, bo nie mogła patrzeć na wnuka. Jedyne szczęście, które ich spotkało po śmierci jej męża to, to, że mieli zabezpieczenie, a ona dobrą pracę. Dawała sobie teraz radę, mimo, że tęskniła, że w ogóle nie dawała sobie rady z rozpaczą. Tylko czasami albo może częściej, śmiała się. Śmiała, bo miała tak cudowne dziecko. Dziecko, które teraz do niej podeszło i małymi paluszkami starło słone łzy z jej twarzy, a następnie stanęło na paluszkach i ucałowało jej czoło.
- Nigdy Cię nie zostawię, mamusiu. Zaopiekuje się Tobą tak, jak tata. Obiecuje.

12 518 wyświetleń
183 teksty
31 obserwujących
  • anathematise

    5 August 2012, 23:31

    Ślicznie. Tak prawdziwie i od serca. Po prostu pięknie.

  • Albert Jarus

    5 August 2012, 21:13

    cenię sobie taką tematykę, mało osób tutaj potrafi tak pisać